[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Och, jak często o tym marzyłam  wyznała Charlotte, chwiejąc sięlekko. %7łeby znów być czysta! Brud jest dużo gorszy niż pragnienie, głód iciemność. Dreszcz wstrząsnął jej wynędzniałym ciałem. Mogę sobie wyobrazić  powiedziała Arabella.Pomogła Charlotteusadowić się ponownie w fotelu na biegunach. Może zjesz jeszcze trochębulionu? Albo napijesz się wina? Odmowa byłaby niewdzięcznością. Charlotte próbowała sięuśmiechnąć. Spróbuję obu rzeczy, żeby ci zrobić przyjemność.410RS  Czy mogę już otworzyć drzwi? Spytaj Jacka, czy nie wyniósłby tej wanny.Byłabym zażenowania,gdyby ktoś inny.Lecz Arabella była już przy drzwiach i rozmawiała z Jackiem, którywszedł do kuchni.Spojrzał na siostrę ze zdumieniem. Co, do diabła?  Po raz pierwszy od wielu dni zaczął być podobnydo dawnego siebie. Czy ty to zrobiłaś, Arabello?  Odwrócił sięgwałtownie ku żonie. Na moje żądanie  odparła pogodnie Charlotte. A raczej na rozkaz  wyjaśniła Arabella. Uwolnij nas od tej wanny,Jack.Nie potrzebował wyjaśnień.Uniósł ją, otworzył sobie łokciem drzwi iwybiegł do tylnego ogrodu, gdzie wylał na geranium ostatni dowóduwięzienia siostry.Kiedy wrócił, kuchnia znów zaczęła tętnić życiem,Charlotte jadła bulion wołowy, usiłując posługiwać się sama łyżką, aodrobina wina sprawiła, że policzki je nieco się zaróżowiły Przez chwilęobudziło to w nim nadzieję.Nieuzasadnioną, płonną nadzieję.Potem jednakdostrzegł podkrążone oczy, szarawą cerę i zrozumiał, że wszystko na nic.%7łona położyła mu rękę na ramieniu.Brązowe oczy były pełne miłościi współczucia, kiedy szepnęła: Niech ci wystarczy, że znalazła się w domu, kochanie.Objął ją mocno i pocałował, nim wrócił do siostry.Został przyCharlotte przez całą noc, czuwając podczas jej snu.Mówił do niejprzyciszonym głosem, kiedy się zbudziła, zmieniał zakrwawioną serwetkępo atakach kaszlu.Arabella spała sama na strychu, nasłuchując strasznego pokasływania.Rozumiała, że podróż do Calais wraz z Charlotte zabierze im więcej czasu.411RS Bała się też, czy chora kobieta wytrzyma przeprawę przez morze.Próbowałaprzekonać Jacka, że powinni pozostać w Paryżu, póki siostra nie odzyskachoć trochę sił, lecz on nie chciał odkładać powrotu.Już raz nie udało musię wywiezć Charlotte z Paryża.Nie chciał, żeby to się powtórzyło.Securitemogła zmienić zdanie.Wszystko było możliwe.Mogła znów najść dom przyRue de Bievre.Arabella wolała się z nim nie spierać.Nic by to nie pomogło, a żal ipoczucie winy tak nękały Jacka, że wydawał się wręcz nimi opętany.Arabella w końcu zasnęła.Spała niespokojnym snem, nawiedzana przezkoszmary i zbudziła się przed świtem, spocona i nękana mdłościami.Czuła,że ktoś położył jej dłoń na ramieniu i potrząsa nią. Musimy ruszać  rzucił jej gwałtownie Jack. Za pięć minut.Michelbędzie tu wkrótce z wozem.Włóż na siebie to, w czym poszłaś do więzienia. On sam też miał już na sobie brudny strój prostaka.Usiadła na sienniku,walcząc z mdłościami. Co z Charlotte? W co ona ma się ubrać? Przywiozłam dla niej trochęstrojów. Therese się tym zajęła.Wszystko, co zabrałaś ze sobą, jest zbytwytworne, a nikt z nas nie może zwracać na siebie uwagi.Pośpiesz się rzucił, zabierając ich bagaże, a potem zniknął.Arabella pragnęła się choćby uczesać, ale Jack zabrał wszystko, comiała.Włożyła na siebie brudne łachy i przejechała jedynie palcami powłosach, nim okryła je czepkiem.Była głodna, tak się jej przynajmniejzdawało.Zeszła po drabinie.W kuchni zastała mnóstwo ludzi.Jack stał tam i pił kawę, z kawałem chleba i sera w ręce. Jedz  powiedział, wskazując na stół.412RS Charlotte siedziała w bujanym fotelu, ale była już w płaszczu.Uśmiechnęła się do Arabelli, która wzięła chleb z plastrem dziczyzny ipodeszła do szwagierki. Jak się teraz czujesz? Trochę silniejsza.Therese wmuszała we mnie owsiankę przezostatnie pół godziny. Zaśmiała się, ale z miejsca zabrakło jej tchu. Mam laudanum  wyznała półgłosem Arabella. Może przyda się wpodróży.Lepiej byś po nim spała.Charlotte pokręciła głową. Może jak już będzie ze mną całkiem zle, moja droga.Chciałabymjak najdłużej być przytomna.Bardzo długo nie widziałam świata nazewnątrz i nie chcę być go dłużej pozbawiona.Arabella ją rozumiała.Jack po skończonym śniadaniu, podszedł donich ze słowami: No to w drogę.Uniósł Charlotte w ramionach. Michel czeka już z wozem przed drzwiami.Za godzinę otworząbramy miejskie, a ja przejadę przez nie pierwszy.Rzucili na tył stertę kołder i poduszek, a Charlotte z wymuszonymuśmiechem usadowiła się w tym miękkim gniazdku.Jack z przygnębieniemotulił ją kocem. Obawiam się, że bardzo cię wytrzęsie. Gdzie tam.To ty przestań się nade mną trząść.Jedzmy już. Usiądę z tyłu koło Charlotte  oznajmiła Arabella, wdrapując się nawóz. Ty i Michel możecie powozić.Jack wskoczył na kozioł, strzelił z bicza i wóz potoczył się wciążjeszcze mrocznymi, pustymi ulicami ku bramie Saint Denis.Pierwsze413RS smugi światła pokazały się na niebie, a sklepikarze zdejmowali żaluzje,kiedy dotarli na miejsce.Czekał już tam rząd wozów, gotowych wyjechać zmiasta.Byli to głównie chłopi, którzy poprzedniego dnia sprzedali swojetowary i spóznili się z odjazdem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki