[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To nie była propozycja.Informuję cię, jak spędzisz jutrzejszydzień. To bardzo miłe z twojej strony, ale obawiam się, że mam jużinne plany. Wiem, że brzmię niezdecydowanie, choć chciałabymemanować pewnością.Wiem, że Gregory mnie obserwuje i słucha icieszę się z tego, bo jestem pewna, że gdyby nie jego nadzór nad tąrozmową, już dawno bym się zgodziła.Na dzwięk tego aksamitnegogłosu, choć nie jest ani trochę przyjacielski, wracają uczucia, któremiałam w sobie, zanim się wściekłam i poczułam się odrzucona. Więc je odwołaj. Nie mogę. Dla mnie możesz.  Nie, nie mogę. Rozłączam się, zanim się poddam i szybkowyłączam telefon. Już  oznajmiam i chowam go do torebki. Grzeczna dziewczynka.Wiesz, że dobrze zrobiłaś. Gregoryuśmiecha się z drugiej strony stolika. Wypij i odprowadzę cię dodomu.Rozstajemy się na rogu.Gregory idzie przygotować się dowieczornego wyjścia, a ja schować się w pokoju przed wścibskąbabcią.Kiedy cicho wsuwam klucz do zamka, drzwi otwierają sięzamaszyście i napotykam zainteresowane spojrzenie dwóch parstarszych oczu.Babcia usiłuje odczytać moje myśli, a znad jej ramieniawygląda uśmiechnięty George.Mogę sobie tylko wyobrażać, co tu siędziało od chwili, kiedy wyszłam, a George przyjechał.Zrobi dla babciwszystko, łącznie z wysłuchiwaniem jej litanii na temat nudnej,zamkniętej w sobie wnuczki.Tyle że tym razem nie byłam nudna.Azachwyt z tego powodu Georgie ma wypisany na twarzy. Masz wyłączony telefon  wypala oskarżycielsko babcia.Dlaczego?Ręce opadają mi wzdłuż boków i wzdycham głęboko, a potemmijam ich i idę do kuchni. Bateria padła.Parska, wie, że to było kłamstwo.Idzie za mną. Wpadł twój szef.Obracam się na pięcie przerażona i natykam się na jejzasznurowane usta i rozpromienioną minę George a, który wciążwygląda zza niej. Mój szef?  pytam ostrożnie, a przeklęte serce tłucze mi się wpiersi. Tak, ten prawdziwy. Wyczekuje mojej reakcji i nie jestzaskoczona.Ze wszystkich sił staram się nie zaczerwienić, aleoczywiście na próżno.Rumienię się wściekle i cała flaczeję. Bardzomiły londyńczyk. Czego chciał?  mówię bez tchu i zbieram się w sobie. Próbował się do ciebie dodzwonić. Nalewa wody do czajnikai daje znak George owi, żeby usiadł, co robi bezzwłocznie, cały czasszczerząc do mnie zęby. Chodzi o jakąś charytatywną galę dzisiajwieczorem. Chce, żebym pracowała?  pytam z nadzieją, sięgam po telefon i szybko go włączam. Tak. Cały czas przygotowuje herbatę, stojąc tyłem do mnie.Powiedziałam mu, że to może być dla ciebie zbyt wiele po wczorajszejnocnej zmianie.Jęczę w stronę jej pleców i wiem, że George uśmiecha się jeszczeszerzej. Babciu, litości  ostrzegam i naciskam guziki telefonu.Nieodwraca się i nie odpowiada.Powiedziała to, co chciała i ja też.Przykładam telefon do ucha i idę po schodach, uciekam dosanktuarium mojego pokoju.Del chce, żebym pomogła wieczorem wkelnerowaniu.Zgadzam się, zanim powie co, gdzie i kiedy.Zrobięwszystko, żeby zająć myśli.Przy hotelowym wejściu dla obsługi wita mnie krążąca tam i zpowrotem Sylvie.Rzuca się na mnie jak wilk, wiedziałam, że takbędzie. Opowiadaj!Mijam ją i idę prosto do kuchni. Nie ma o czym mówić. Zbywam ją, żeby się nie przyznawać,że miała rację.Biorę fartuch od uśmiechniętego Dela i zaczynam gowkładać. Dziękuję.Taki sam podaje Sylvie, a ona mu go wyrywa i nawet niedziękuje. Czyli powiedziałaś mu, że ma spadać? Tak  mówię z wielkim przekonaniem, pewnie dlatego, że poczęści to prawda.Przecież w końcu tak powiedziałam.Aaduję szklankina srebrną okrągłą tacę. Więc możesz sobie darować dręczenie mnie,bo nie ma powodu. Aha  mówi zadowolona i zaczyna mi pomagać. Cieszę się.To jakiś arogancki ćwok.Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam.Postanawiam po prostuzmienić temat.Zamierzałam uspokoić rozszalałe myśli, a niedodatkowo je karmić. Byłaś gdzieś wczoraj? Tak i cały czas czuję się jak trup  przyznaje i nalewaszampana. Cały dzień marzyłam o śmieciowym jedzeniu i wypiłamchyba ze dwa litry coli.I to nie dietetycznej! Aż tak zle?  Koszmarnie! Nie tknę alkoholu do& przyszłego tygodnia.Zmieję się. Mdli mnie od samego zapachu  dodaje i zatyka nos, drugąręką nalewając szampana.Dopiero teraz przyglądam się jej uważnie iwidzę, że zwykle lśniący czarny bob jest przyklapnięty, nie ma teżzarumienionych policzków. Wiem.Wyglądam jak kupa.Wracam do ładowania tacy. Nie da się ukryć. A czuję się jeszcze gorzej, niż wyglądam.Pojawia się Del, jak zwykle bardzo zadowolony. Dziewczęta, mamy dziś członków parlamentu i kilkudyplomatów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki