[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Położył jej głowę na swoim ramieniu.- Jesteś bardzo bystra i bardzo odważna - powiedział.Carlieodchyliła głowę, a jej oczy spoważniały od nieprzyjemnychwspomnień.- Nie podobała mi się ta ciemność.Byłam wystraszona.-Zadrżała silnie.- Wystraszona i taka zmarznięta.Sean pochylił głowę, aż jego usta znalazły się o centymetr od jejwarg.- Pozwól mi się rozgrzać - szepnął.Carlie uniosła twarz i tym razem Sean nie wahał się ani chwili.Mógł ją przecież stracić, zanim miał okazję, by naprawdę ją poznać.156RS Cieszył się, że dostał od losu kolejną szansę.Postanowił, że tymrazem na pewno jej nie zmarnuje.Nie spieszył się, rozkoszował się tym, że Carlie siedzi na jegokolanach.Była taka kobieca, a jednak silna.Niezbyt umięśniona, ale znerwami ze stali.Uparta jak lodowiec, z sercem zdwudziestoczterokaratowego złota.Może nieco zbyt uczuciowa, alemężczyzna mógł na niej polegać.Była równie silna jak on.Dziwnie się czuł, myśląc o niej jak o równej sobie.Miaławszystko to, czego pragnął w kobiecie.Jej pewność siebie działała najego zmysły.Nie mógł się tą istotą nasycić.Pragnął ją pieścić, czućdotyk jej skóry.Pragnął trzymać ją w ramionach na zawsze i nigdy niewypuścić.Nigdy!Ona pierwsza przerwała ten pocałunek i popatrzyła z uwagą naSeana.- Mówiłeś, że to nie jest dobry pomysł - przypomniała mu.- To było wtedy, kiedy próbowałem ci się oprzeć.- A teraz? - Uniosła brwi.- Teraz uznałem, że nie potrafię ci się oprzeć.- Pochylił się, żebyznowu ją pocałować.Wokół nich wirowały płatki śniegu.Carlie położyła dłoń naramieniu Seana.- Chcę wracać do domu, Sean - powiedziała.- Mam już dośćśniegu, lodu i ciemności.Wystarczy mi ich na całe życie.Poczuł niepokój.Wiedział, co chciała dodać, ale musiał usłyszećto z jej ust.- I?157RS - Twój dom jest tutaj, w lesie.- Wstała, i on także wstał.Dotykali się teraz nogami, biodrami i klatkami piersiowymi.- Ty tutajmożesz żyć.Ja nie.Z niepewnym wyrazem twarzy informowała go, że nie jestzainteresowana odkrywaniem tego, co istnieje pomiędzy nimi.Mówiła mu, że ta buzująca namiętność nie zdoła jej tutaj zatrzymać.Sean milczał.Nie mógł jej za nic winić.Pomyślał o laserze na jej skroni, o drucie na ścieżce, o lawinie,która miała ją pogrzebać, o niebezpieczeństwie, na które się naraziłaprzez to, że on nalegał, by była przy nim.Jej życie było zagrożone odchwili, gdy tu przybyła, a on nie mógł jej chronić.Jak głupiec myślał,że może.Carlie powinna jak najszybciej wyjechać z Kesky, zanimSean stanie się odpowiedzialny za jej śmierć.Odsunął od siebie rozczarowanie i nagłe uczucie pustki, i zmusiłsię, żeby myśleć o ich obecnym położeniu.Po pierwsze, musieli sięjakoś wydostać z tej dziury.Postanowił, że potem zabierze ją dodomu.Wkrótce będzie musiał się z nią pożegnać.Czuł, jak coś ściskamu żołądek.Dla jej własnego bezpieczeństwa, musiał pozwolić Carlieodejść.158RS ROZDZIAA DZIEWITYSean złączył dłonie i pomógł Carlie wydostać się z dołu.Zsercem bijącym mocno po pocałunku, wciąż przestraszona, że zabójcają zauważy, zanim ona zdoła się ukryć, wydostała się z dziury.%7łałowała, że nie ma już amunicji.Wiedziała, że niełatwo będziepomóc Seanowi wyjść z dołu, w chwili, gdy może mierzy do nichstrzelec, ale na szczęście ten, kto wywołał lawinę, najwyrazniej wróciłjuż do swojej kryjówki.Carlie popatrzyła na pozornie pustą górę.Chmury zbierały się najej wierzchołku, mgła zaś zakrywała niższe partie.Dziewczynaprzygryzła wargę.- Jak się zamierzasz stąd wydostać? - zapytała.Zamiastodpowiedzi, Sean oparł plecy i ramiona o jednąkrawędz, zaś nogi o drugą.Powoli udało mu się wydostaćpółtora metra, zanim śnieg zmiękł i się zapadł.Jak kot, Sean zleciał nadół i wylądował na ugiętych nogach.- Myślałem, że tak się stanie - odezwał się.- Może powinnam znowu zejść i cię wypchnąć.Potem mniewyciągniesz - zaproponowała, zastanawiając się, czy zdoła się zmusićdo wejścia do lodowatej dziury.- Znieg na krawędzi jest zbyt miękki, żeby utrzymać nas oboje.-Kiedy usłyszała jego słowa, nie mogła powstrzymać westchnieniaulgi.Choć ona wciąż drżała po niedawnych przejściach, on wydawałsię zupełnie nie przejmować ich położeniem.159RS - Będę musiał zrobić to w trudniejszy sposób - westchnął.Trudniejszy sposób oznaczał ubicie śniegu i zbudowanie z niegona tyle solidnych schodków, by utrzymały wagę jego ciała.Beztrosko,jak gdyby budował bałwana, pracował szybko i metodycznie.Z kolei Carlie nie mogła przestać się trząść.Gałęzie wierzbskrzypiały nad nią, jakby wyśmiewały się z jej ucieczki z niedoszłegogrobu.Gdyby Sean nie zdołał tak dokładnie zlokalizować jej pozycji,strzały z pistoletu nie doprowadziłyby go do niej.Gdy przyglądała siępłaskiemu, pustemu terenowi pomiędzy dwoma grzbietami skalnymi,uświadomiła sobie, ile miała szczęścia.Bez Seana szybko by sięudusiła.Nikt nie znalazłby jej aż do wiosny.Początkowo chciała pozostać w Kesky i rozwiązać zagadkęmorderstwa Jacksona.Prowadzenie śledztwa okazało się jednakniezmiernie trudne, gdyż ktoś bardzo starał się ją powstrzymać.Jeślitu zostanie, być może nie będzie żyła na tyle długo, żeby odzyskaćpamięć.Lepiej, żeby wracała do zdrowia gdzie indziej, choćby i wwięziennej celi.Sean nie powiedział ani słowa, żeby powstrzymać jąod wyjazdu, co jasno oznaczało, jak niewiele dla niego znaczyła.Wypełnił ją smutek z powodu tego, co mogło ich połączyć.Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, usiłując się objąć.Pomyślała,że w więzieniu może czuć się samotna, ale przynajmniej będzie jejciepło.Podczas gdy Sean budował śnieżne schody, Carlie zerknęła naniebo.Pojawiły się na nim cumulusy z zapowiedzią większychopadów śniegu.Wiatr trochę zelżał, jak gdyby zbierał siły przedfinałowym natarciem.Carlie nie mogła powstrzymać drżenia.160RS Sean odgarnął śnieg z krawędzi dołu i usiadł koło dziewczyny.Popatrzył na nią z troską.- Musisz jak najszybciej się wysuszyć i rozgrzać - powiedział.-Dasz radę przejść jakieś pół kilometra?Jego dom znajdował się o wiele dalej, ale Carlie pokiwałagłową.Wstała chwiejnie, zdumiona, że jej kolana są tak słabe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki