[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dill ujrzał w wyobrazni, jak nadchodzą wytatuowani, brodaci, umięśnieniHeshette w łachmanach.A naprzeciwko nich stoi jego ojciec, samotny obrońca.Jegomiecz śmignął jak błyskawica.Głowy pospadały z ramion, trysnęła krew.Wrogowiepadali jak muchy.Potem Gaine wzbił się w powietrze, a poganie uciekli z wrzaskiem zpowrotem na Martwe Piaski.- Uratował nas Devon - powiedziała Rachel Hael.Bez pukania weszła do salilekcyjnej, a sądząc po minie Sypesa, był to zwyczaj, który wcale mu się nie podobał.Dill się odwrócił.Jego oczy poczerwieniały.- Czego chcesz? - warknął i wrócił spojrzeniem do prezbitera.Sypes popatrzył zrezerwą na dziewczynę.- Adeptka Hael ma rację - powiedział.- Devon był w tamtym czasie uczniemarcychemika z Kuchni Trucizn Elizabeth Lade, swojej przyszłej żony. - Devon jest żonaty? - zdziwił się Dill.- Był - sprostował Sypes.- Biedna kobieta.W tym fachu niewielu dożywapodeszłego wieku.Te wszystkie opary.Rachel, zbulwersowana lekceważeniem prezbitera, z trudem powstrzymała się odciętej riposty.- Elizabeth interesowały narkotyki - ciągnął Sypes.- Szukaliśmy alternatywnychsposobów obrony przed Heshette bez uciekania się do całkowitej eksterminacji.Braliśmy pod uwagę uzależnienie od środków nasennych.- Wzruszył ramionami.-Ale nigdy nie zbadano dokładnie tej możliwości.Po śmierci żony Devon wrócił dobadania zwyczajnych trucizn i ich militarnych zastosowań.Miał.zapał do takiejpracy.- Produkował gazy bojowe, od których robią się pęcherze na skórze i którepowodują ślepotę - wtrąciła Rachel.Sypes pokiwał z wahaniem głową.- I proszki, które zatruwają wodę i czynią z dzieci Heshette kaleki - dorzuciłaHael.Stary kapłan sprawiał wrażenie wytrąconego z równowagi.- Oni.- Straszna broń - nie ustępowała Rachel.- Oczywiście.- Niegodna broń.Dill spiorunował ją wzrokiem.Prezbiter poprawił się na krześle.Milczał przez dłuższą chwilę, po czym rzekłostrym tonem:- Konieczna broń.- Skuteczna - odparowała zimno Hael.Sypes sposępniał.- Sądzę, że Devona bardziej interesuje ból niż skuteczność rzezi - powiedział.Rachel popatrzyła na niego, mrużąc oczy.W przeciwieństwie do brata i jegooficerów prezbiter nie ukrywał się za eufemizmami.Zrozumiała, że niechęć Sypesa niejest skierowana przeciwko niej.Najwyrazniej starzec czuł się odpowiedzialny za to, żewykorzystał umiejętności Truciciela przeciwko Heshette.Prezbiter skierował wzrok na Dilla.- Devon pomógł zaprojektować nasze statki wojenne w taki sposób, żeby łatwiejbyło rozprzestrzeniać trucizny.Plemiona zostały. - Upokorzone? - podsunęła Rachel.- Zdziesiątkowane - warknął Sypes.Wyciągnął chustkę z rękawa i wytarł nią czoło.- Nie mieliśmy wyboru; żyliśmy w niedobrych czasach.Hael zaplotła ręce na piersi.A obecne czasy były choć odrobinę mniej złe? Czy zpoczuciem winy żyło się łatwiej niż w obliczu zagrożenia ze strony wrogów?- Więc zwyciężyliśmy? - skwitowała.Dill stał cały czas zwrócony plecami do Rachel.- Archontowie zawsze bronili świątyni? - zapytał.- Do tamtej bitwy tak - odparł Sypes, nadal mierząc asasynkę nieufnym wzrokiem.- Teraz sprawy mają się inaczej.W dzisiejszym świecie miecze i symbole są mniejważne.Zamiast szermierki uczysz się ceremoniału, kodeksu.Stanowczo za mało, pomyślała Rachel.Czego, zdaniem starca, miała uczyć anioła?Obowiązków Strażnika Dusz? Etykiety? Sposobu sznurowania butów? Istniało dużozajęć, które Dill mógłby uznać za ciekawsze albo za bardziej przydatne.Prezbiter uśmiechnął się słabo.-.i historii, dopóki wystarcza ci cierpliwości - dodał.- A jeśli plemiona zaatakują nas znowu.Rachel prychnęła.- Pole bitwy to nie miejsce dla ciebie.- Za pózno uświadomiła sobie, jak okrutniezabrzmiały jej słowa.On chce walczyć.Niech bóg mu dopomoże, on naprawdę chceruszyć do boju.Przygryzła wargę.Sypes posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.- Nie ma niebezpieczeństwa kolejnego ataku.Nasze wojsko jest dla pogan zbytsilne.Plemiona są znowu rozproszone.Heshette i ich szamani zostali prawiecałkowicie wyniszczeni.- Na twarzy starca odmalowało się zmęczenie.Dill opuścił wzrok.- Dziękuję, wasza wielebność - wymamrotał.- Powinieneś pójść teraz z adeptką Hael - rzekł Sypes.- Ona na pewno potrafi cięnauczyć, jak używać tego twojego miecza.Rachel skinęła głową.I nie tylko, dodała w myślach.Na korytarzu przed salą lekcyjną Dill odwrócił się do niej i spytał zgryzliwie:- Zawsze jesteś taka niegrzeczna?Po raz pierwszy Rachel zapomniała języka w ustach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki