[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To nie uległo zmianie -chociaż z pewnością zmienił się powód.-1 dlatego wróciłeś?- Częściowo.Wczoraj w południe coś się zmieniło.Coś się dzieje.Czuję to.Potrafił to wyczuć? Jakim cudem? Wczoraj nie dzieliliśmy ze sobą żadnego snu, więc niemógł wydobyć ze mnie niczego w ten sposób.Zazwyczaj wyłapywał moje myśl wtedy, gdyfizycznie znajdował się blisko mnie.Możliwe jednak, że tak było.Może był tutaj w Melbourne przez cały czas, tylko nie raczyłmnie o tym powiadomić.Cholerny drań.- Chcesz powiedzieć, że tę wczorajszą nocną wizyte złożyłeś mi tylko dlatego, że chciałeśwyciągnąć ze mnie jeszcze więcej użytecznych informacji? Założę się, że byłeśniepocieszony, gdy obecność Kellena zniweczyła twoje wielkie plany.- To nie był jedyny powód mojej wizyty.Naprawdę chciałem się z tobą zobaczyć.Taa, jasne.Już w to wierzę.- Jakim cudem potrafiłeś wyczuć cokolwiek innego, skoro podobno mieliśmy dzielić ze sobąwyłącznie erotyczne sny?Nie odpowiedział.%7ładna mi niespodzianka.Ten drań nigdy nie odpowiadał na pytania, którenaprawdę miały znaczenie.Podszedł do mnie i podał mi majtki.Wyszarpnęłam mu je z ręki i cisnęłam na podłogę.Kusiło mnie, żeby zareagować w dziecinny sposób i perfidnie je podeptać.Możliwe, że taknaprawdę i chciałam podeptać Quinna, a skoro nie miałam na to Aadnej szansy, to majtkiwydawały się być najlepszym wyjściem.- Czy kiedykolwiek byłam dla ciebie czymś więcej niż tylko wygodnym zródłem informacji?- spytałam gorzkim tonem.Quinn wyciągnął dłoń i musnął palcami mój policzek.Wzdrygnęłam się.Dłoń opadła mu doboku, ile determinacja płonąca w oczach daleka była od wygaśnięcia.- Między nami zawsze było coś więcej.- Jasne.Boski seks.- Mówię o czymś innym.Zależy mi na tobie, Riley.I to bardzo.Prychnęłam cicho pod nosem.- Ciągle to powtarzasz, a mimo to ani razu nie pofatygowałeś się, żeby mnie zobaczyć.Jedynym powodem twojej obecności jest fakt, że wyczułeś, że coś dzieje się w tej sprawie.Przyglądał mi się z założonymi rękami i kamienną twarzą.Mimo to w jego oczach widaćbyło, że w środku aż się gotuje.- Gdyby twój brat został porwany i zabity, to czy nie zrobiłabyś wszystkiego, co w twojejmocy, żeby się zemścić? Nawet jeśli po drodze musiałabyś zdradzić kogoś, na kim bardzo cizależy?- To coś zupełnie inne.- Nie, to wcale, kurwa, nie jest co innego! Chociaż nie łączyły nas więzy krwi, Henri był dlamnie jak brat.Nie pozwolę, żeby to morderstwo uszło tym głupcom na sucho.Zemszczę się,25 bez względu na to, co będę musiał zrobić! - urwał, a potem dodał przyciszonym głosem: -Albo kogo musiał zranić.Uniosłam dłonie.Nie odepchnęłam go, ale w każdej chwili byłam na to gotowa.- Nie dotykaj mnie.- To jeszcze nie koniec - powiedział pustym głosem.- Nie dopuszczę do tego.- W tej chwili nie masz żadnego wyboru.Wynoś się stąd i nie wracaj.Nie chcę cię widzieć.Prychnął.- Ale zobaczysz, jeśli nie w snach, to na misji.Zaczyna się dzisiaj, a ja mam zamiar wziąć wniej udział.A więc aż tyle udało mu się wygrzebać z moich myśli.Drań.- Wyjdz stąd - rzuciłam wściekłym tonem - zanim zmusisz mnie do zrobienia czegoś, czegoani trochę nie będę żałować.Przyglądał mi się dłuższą chwilę, a potem odwrócił i ruszył do drzwi.Zatrzymał się z dłoniąna klamce i spojrzał na mnie ponad swoim ramieniem.- Widzimy się w departamencie.Lepiej powiedz Jackowi o wzroście swojej mocy, bo inaczejja to zrobię.Mówiąc to, wyszedł.Drzwi zatrzasnęły się za nim I hukiem, który zawibrował w nagłej ciszy.Zamknęłam oczy i pomasowałam skronie, a potem poszłam pod prysznic.I chociaż mogłamzmyć z siebie (ego zapach, nie potrafiłam pozbyć się go ze swoich myśli.Nie mogłam uciecod dobijającego poczucia straty i zdrady.Nienawidziłam tego, że zredukował to, co nas łączyło, do obu tych uczuć.Bo niestety miałrację - między nami istniało coś znacznie więcej, coś, co miało szansę stać się prawdziwąmagią.Może nie taką sięgającą duszy, ale mimo tego nadal bardzo wartościową.Jego czynyjeszcze nie zdołały jej zniszczyć, ile naprawdę nie miałam pojęcia, czy kiedykolwiek przejdęnad nimi do porządku dziennego.Zwróciłam twarz ku strumieniowi chłodnej wody, pozwalając, by zmyła kłucie łez podpowiekami.Po l a kimś czasie wyszłam z kabiny i przebrałam się.1'oszłam do kuchni zrobićsobie kolejny kubek kawy.Dopiero gdy już trzymałam go w dłoni, pozwoliłam sobie w końcu na rozmyślanie osposobie, w jaki zaatakowałam Quinna.Nigdy wcześniej nie dysponowałam taką mocą.Jasne, wszystkie telepatyczne testy wdepartamencie zaliczyłam celująco, lecz nigdy przedtem nie zbliżyłam się nawet do czegośtakiego, jak odczytywanie myśli Quinna, a już na pewno nie posunęłam się do przedarciaprzez warstwy jego tarcz ochronnych.Udało się to dopiero dzisiaj i to z takim impetem, że przeleciał przez pokój.Czy to możliwe, że gniew pozwolił mi zaczerpnąć z nigdy niewykorzystanych zapasówmocy, o których istnieniu próbował przekonać mnie Jack? A może była to pierwsza oznakatego, że eksperymentalny lek, który podawał mi Talon, zaczął silniej wpływać na mójorganizm?Tego nie wiedziałam.Ale miałam paskudne przeczucie, że już niedługo się dowiem.ROZDZIAA TRZECIRiley, miałaś czekać na nas na zewnątrz.Wesoły głos Rhoana rozległ się w ciszy, zaskakującmnie.Spojrzałam na zegarek i zdałam sobie sprawę, że Quinn opuścił moje mieszkanie jużprawie godzinę temu.26 - Przepraszam - odkrzyknęłam, opłukując kubek po kawie i próbując odzyskać spokój.Chociaż nie miałam pojęcia, czemu zawracałam sobie tym głowę.Nie dałby się na to nabraćtak samo jak ja.- Coś nie tak? - Zatrzymał się w wejściu do kuchni.I ego radosny wyraz twarzybłyskawicznie zmienił się w zatroskany.- Wszystko w porządku?- W jak najlepszym, braciszku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki