[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Boś go nadto do poufałości przypuściła. Do poufałości?  oburzyła się Laura,  cóż znowu? tegojegomości, któryby zaledwie przystał dla mojej garderobianej?cha! cha! Jednakżem go znajdował nieraz w twoim pokoju, sam nasam z tobą! Cóż to znaczy? muszę się przecież naradzać z nim oWładzia, a pragnęłabym tę głupią myśl miłości wybić mu zgłowy, bo mnie widok jej oburza i niecierpliwi. A mnie niepokoi!  ciszej dorzucił Gucio.Nie słyszałem już więcej, widziałem tylko jak się ich ręceściskały, jak szeptali patrząc na siebie miłośnie, jak Laura kwiat, którym się bawiła, oddala mu z pocałunkiem, i jak goschował na piersi.Wryty jak posąg nie mogłem ruszyć się z miejsca, krewwszystka zalewała mi mózg w którym się mąciło, i pierś wktórej brakło oddechu; nie wiedziałem co począć, chciałem sięrzucić i rozerwać tę parę, w oczy jej zadać fałsz i zdradę, alemnie siła opuszczała, gniew powoli zmieniał się w rozpaczniemą, i gdym przyszedł cokolwiek do siebie, już ich na ławcenie było.Z dłonią w dłoni, opasani rękami poszli powoliśmiejąc się i szepcąc słowa, któremi i ja poiłem się niedawno,między cieniste drzewa ogrodu.Widziałem ich jak widmabiałe przesuwających się, niknących i zbliżających się znowu,a tak zajętych sobą, że mnie nie postrzegli, choć stałemodkryty, nie myśląc się taić z sobą.Słaniając się jak pijany, wróciłem do mojej izdebki.Zdawałomi się, że umrzeć powinienem, że umrę, że serce mi pęknie, żepierś się roztrzaska, że struny życia zerwać się muszą.Widzącmnie tak pogrążonym, osądził; mocno chorym poczciwyWładek, który się przywiązał do mnie, i przybiegł z dziecinnątroskliwością dowiedzieć się o moje zdrowie.Szczebiotaniejego, niepokój, dobre serce, jakoś mnie do rzeczywistości ioprzytomnienia przywołały; uściskałem go ze łzami iwyszedłem, aby być samym.Machinalnie, nie wiem jak,znalazłem się w sali gry; poczułem przy sobie resztę moichpieniędzy i zacząłem grać wściekle, stawiając odrazuwszystko, co mi pozostało.Tym razem szczęście miałemnadzwyczajne: trzy czy cztery razy podwoiła się znaczniepierwiastkowa stawka; kupę złota przysunął mi krupier; rozdzieliłem ją na dwoje i postawiłem dalej i wygrałemjeszcze.Ale najupartsze szczęście w grze uledz musiszaleństwu takiemu jak moje.Około północy znikły jak sen z przede mnie wygranepieniądze, a w kieszeni pozostał przypadkiem zamieszanymiedziany grosz, z którym odszedłem wreszcie od stołu, zdziką jakąś rozkoszą, czując się zrujnowanym bezpowrotnie.Gdy mi przyszło wstać, tak byłem złamany i zbity, głowa takmi gorzała straszliwie, żem się ledwie mógł utrzymać nanogach; przypisano to zapewne wrażeniom gry, chociażniewiele, lub nic się nie przyczyniła do stanu mojego.Noc teprzepędziłem w otwartem oknie mojej izdebki, szukającchłodu, który dopiero nad rankiem uczułem silnie, i zdreszczem gorączki położyłem się do łóżka.Nie wiem copózniej stało się ze mną, ale pamiętam tylko okrutną walkę,jaka się we mnie odbyła: gniewu, oburzenia i namiętności,która mnie do stóp jej przykuła.Nie ma bardziej upokarzającego położenia nad niewolą taką,która przywiązuje serce do istoty niegodnej szacunku,zasługującej na wzgardę.Płochość Laury, jej brak uczucia,były już dla mnie widoczne: wiedziałem, że igraszkę sobiezrobiła ze mnie, jak czyniła z innych, że była wietrznicądziwną, co nigdy szczerze, głęboko nic ukochać nie potrafiła;widziałem to, jej kalectwo i poczwarność, a mimo to wszystkokochałem ją zapamiętale, szalenie, do ofiary krwi i życia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki