[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Suche dwory i budynki chyżo objęły płomienie.Jeszcze ludziez nich nie pośpieli wyratować, co się zostało, gdy ogień obszedł do-koła i obrócił w jedno łoże płomieni i żaru.Myszków gromada ze starszyzną radzić poszła.Szli z podwórzana odległy wzgórek.Tu się im okropny widok przedstawił.Niegłęboko zakopane trupy potrutych stryjów i synowcówChwostka psy powywlekały z ziemi na poły i poszarpane, zdechłszyprzy nich, rzuciły.Leżały straszniejsze niż śmierć, zbezczeszczonei z padłym zwierzem razem zmieszane.Wzdrygnęli się idący.- Ostatni z ich rodu! - zawołał Myszko.- Zgładził ich, aby po nimnikt nie został& oprócz starca Miłosza i ślepego Leszka&- I dwu jego synów, którzy na Niemcach się hodują! - dodał drugi.- Niechże tym ciałom za grobowy stos służy zgliszcze jego domu!- rzekł Myszko.Zwołano wnet pachołków, aby zebrawszy ciała zanieśli je, gdzieogień płonął najgorętszy, by w nim zgorzały, a duchy ich ze skargądo ojców pójść mogły.- Nieszczęśliwi - mówili ludzie pobożni - po zgonie musieliby sięwłóczyć po ziemi, ażby nie zgniły ich ciała.Tu stos jakby naumyśl-nie zapalony, aby na nim zgorzeć mogli.Patrzał ze stołba Chwostek, jak czeladz trupy zebrała i obmyw-szy je wodą, osłoniwszy sukniami, na noszach wzięła na barki idącdo stosu.Szli przodem ci, co nieśli zwłoki Mściwoja i Zaboja, potemich dzieci, i przyszedłszy na miejsce, gdzie stała świetlica, na kupi279 Józef Ignacy Kraszewskiwielką zgarnąwszy głownie i żary, poczęli obok siebie składać ciałarzędem jedne za drugimi.Najwyżej leżeli dwaj ojcowie, u stóp ichprzy sobie dzieci.Rozżarzone płomię wnet chwyciło pastwę podaną.Stojąc doko-ła pobożnie, patrzali Myszkowie, jak gorzały zwłoki i na ognistymkrwawym łożu w popiół się obracały.Niebieskie ogniki, unosząc sięnad nimi, duchy z sobą wyprowadzały.Z górnych wieży połaci patrzały oczy ciekawe, a płomię od szop,które do stołba przytykały, lizało mury jego i pięto się wysoko, jakbydo wnętrza dostać chciało.Dym wciskał się oknami.Nad wieczór począł pożar przygasać.Gromady położyły się nahorodyszczu pod stołbem i spoczywały - daleko od wieży, gdyżz niej ciągle strzały, kamienie i belki ciskano, które ludzi jak słomęgniotły&Myszkowie ze starszyzną siedli kołem i radzili.- Co począć ze stołbem i z nimi? Ogniem ich nie pożyć, bokamień mu się nie da; siekierami i młotami nie rozwalić grubegomuru, ptakiem na wierzch nie zalecieć; myszą się i kretem do niegonie podkopać, bo głęboko w ziemi siedzi, a ma go być tyle drugiepod nią, co na niej&- Głodem ich jednym wezmiemy, ludzi nie tracąc na próżno -rzekł Krwawa Szyja.- Położym się obozem dokoła.Strawy na mie-siąc mają, leżeć będziemy dwa, mają jej na dwa, posiedzim dłużej&póki ich nie wymorzym do szczętu& Im więcej ludzi się zamknęło,tym głód ich prędzej wydusi& Gromad rozpuścimy połowę, dośćbędzie nas, by im nie dać wylezć z jamy.Stało się, jak rzekli, część kmieci ciągnęła do domu, druga siępołożyła pod wieżą, na grodzie i nad brzegami jeziora.Myszkowie zabierali się do jadła, gdy gromada ludzi z bliskiegowyjechała lasu, stanęła na wzgórzu rozpatrując się około spalonegogrodu i z wolna podjechała ku starszyznie.Gdy się zbliżyli, poznanoBumira i innych, którzy z Leszkami trzymali i do ich krwi należeli.280 Stara BaśńNie poszli oni na ogniste wici, tak samo jak Miłosz i jego ród.Bumirprzyjechawszy blisko, z konia nie zsiadł, skinął głową na KrwawąSzyję:- Pogorzeliskoście zrobili z kneziowskiego dworu - rzekł powoli- a gdzież Pepełek?Myszko śmiejąc się na wieżę wskazał.Bumir głową trząsł.- Wszystkich Leszkow przeto nie wygubicie - odparł - zostanienas tu do rodu należących po trosze! Czego od nas chcecie?- Od was? Abyście siedzieli cicho i panować nam nie chcieli- rzekł Myszko.- Cóż to? Stara wilcza swoboda wam w głowie?A Niemców ino nie widać i jednego zrzuciwszy posadzicie drugiegokneziem.- Ano, nie z waszych! - rzekł Myszko - nie z tego rodu, który naschciał zaprząc i orać z nami& Nie!& znajdziemy kmiecia&Bumir spojrzał na wieżę&- Dobywać stołba myślicie? - zapytał.- Nie& - rzekł sucho Myszko Krwawa Szyja - posiedzim podwieżą, aż wyzdychają z głodu.Bumir stał na koniu, głowę zwiesiwszy.- Aby tylko Niemcowie nie przyszli i nie pomścili się za nich- rzekł.- Naówczas winny i niewinny odpokutuje& Pójdziei mój dwór w popiół, i nasze pola stratują, a ludzi nam pobiorąw niewolę.Myszkowie się śmieli.- Alboż to oszczepów nie mamy? - rzekł młodszy, którego zwanoBiałym.- A Sasi żelazo mają na sobie i na strzałach - mówił Bumir- ich dziesięciu na waszych stu stanie.- Ale też ich stu nie przyjdzie zza Aaby tu - mówił starszy.- Pew-nie nie - zawołał Bumir - ich dziesięciu zwołają sobie stu Pomorcówalbo i dwieście, a tym do nas iść niedaleko&- To z tymi my na oszczepyśmy równi - mówił Myszko.- Nieboim się, pogróżek!281 Józef Ignacy KraszewskiZamilkli trochę, Krwawa Szyja podniósł się.- E& Bumir i wy wszyscy Leszkowie - rzekł - chcecie pokoju,siedzcież w pokoju, a do naszych spraw nie lezcie.Wojować niechcecie ze swoim rodem, nie ciągniemy was za szyję& ano, niewyzywajcie wilka z lasa!& siedzcie spokojnie! Bumir popatrzałchmurno.- Ze słowem tu przyszedłem, nie z kamieniem - począł - nie bijęsię z wami.Mówię wam tylko - nas Leszków i Leszkowych potom-ków siła jeszcze& Dziś wy mocniejsi, jutro my być też możemy&Na jednej ziemi siedzimy, warto by mir uczynić, a nie zabijać się napociechę wrogom!- Mir wam dajemy! - rzekł Krwawa Szyja.- Czego więcej chcecie?- Puśćcież z wieży i tego, co go tu głodem morzyć chcecie - po-czął Bumir, ciągle z konia mówiąc i ku wieży oczy podnosząc.Myszko się śmiać począł.- A dobrze - rzekł - byle nam oddał tych, co potruł i pozabijał&To mówiąc szyję odsłonił i pokazał bliznę.- I moją krew mi wrócić trzeba!- A nie dosyć wam tej pomsty, żeście mu zżegli dwór, zniszczylidostatek, skarby zabrali, ludzi potłukli?- Albo to jego krew? - zapytał Myszko Biały, który był do słowaprędki - to jego mienie, nie posoka& Nam krwi za krew trzeba&Bumir zadumał się.- A jutro powiecie to nam! wszystkim Leszkom po całej Pola-nie naszej!& - Nie wypowiadamyć wam wojny - mówili drudzy.-Miłosz siedzi z synem spokojny, wam się nie stało nic& Panowaćnie damy, a żyć nie bronim&Znowu pomilczeli chwilę, gdy zaszumiało coś i zastukało odwieży.Chwostek zasuwę od okna w murze odjął i wołał:- Bumir! Co ty ze zbójcami rozhowory czynić będziesz?Ze wściekłym zwierzem nie gadać, a bić go w łeb! Wezcie ludzii przychodzcie nas bronić.Nasza sprawa - wasza&282 Stara BaśńMyszko podniósł oczy ku miejscu, skąd głos wychodził.Aukleżał około niego, chwycił zań, zmierzył i strzała świsnęła, aleuwięzła w drewnianej zasuwie i rechotanie z wieży słyszeć się dało,a tuż z okna zaszumiała strzała druga, ogromna, pierzasta i utkwiław sukni Myszka, który ją wyrwał i odrzucił z pogardą.- Ród jaszczurczy! - wołał Chwost z góry.- Psy wściekłe - łajałMyszko.- %7łmije jadowite!& - Gad przemierzły!& - Zcierwo i padło!&Takimi wyrazami homerycznymi nawzajem obrzucali się z obustron.- Bumir! - zawołał Chwostek głosem schrypłym - jedz do domu,zwołaj swoich& ginąć nam nie dajcie, bo i was ta czerń plugawawygubi!Zawrócił się z koniem przybyły.Myszko nań patrzał nie spusz-czając z oczów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki