[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja się cofam, bo nie mogę trzymać pieniędzy w martwyminteresie, ty dasz sobie radę i beze mnie, a ja muszę żyć, robię interes zteściem, mnie zaraz potrzeba gotówki!Zaczął mu z wielką skwapliwością opowiadać swoje interesy, którego zmuszają do tego wycofania się ze spółki, tłumaczył się gorąco,rzucił mu się w końcu na szyję. Karol, ty nie patrz tak na mnie, ja cię kocham jak brata, mnie ażserce boli, kiedy myślę nad twoimi stratami, mnie cię tak żal, takchciałbym pomóc ci czymkolwiek, że chociaż mi to na nic, kupiłbymNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG258od ciebie te place po fabryce i te resztki, jakie zostały.Ty wiesz, jakieja mam serce dla przyjaciół.Zapłaciłbym gotówką, pożyczyłbym, azapłacił zaraz, miałbyś z czym zaczynać.Karol, oburzony tym projektem, otworzył mu drzwi. Masz moją odpowiedz! Interesy załatwiam w kantorze. Co! co! mnie?.Za moją przyjazń, za moją życzliwość  wrzesz-czał Moryc. Wynoś się, bo cię każę wyrzucić  zawołał porywczo i zadzwoniłna Mateusza.Moryc wyniósł się, a on usiadł do obliczań, które długo trwały.Wstał od nich blady i zdenerwowany, bo asekuracja pokrywała tyl-ko długi największe, a miał jeszcze do pokrycia masę drobnych, któremogły zjeść wartość placów, jakie miał, tak że w rezultacie nie pozo-stawało mu nic.Pójdzie znowu do służby, znowu będzie musiał słuchać, znowu zo-stanie maszyną w jakim wielkim organizmie, znowu będzie się wićdługie lata w męce bezsilności, w marzeniach bezpłodnych o swobo-dzie, będzie się targać na łańcuchu zależności i przez kraty, z nizin,będzie znowu patrzeć na tych, którzy budują fabryki, tworzą ruch,zgarniają miliony i żyją całą pełnią władz swoich, pragnień, namiętno-ści!. Nie.nie.nie. syczał przez zaciśnięte zęby i odpychał te ob-razy przeszłości z pogardą i z nienawiścią.Dosyć się już najadł dotychczasowego życia i żeby nie wiem co,nie powróci do niego.Mózg zaczął gorączkowo pracować nad sposobami wydobycia się ztej matni, ani na mgnienie nie myślał o poddaniu się.Na drugi dzień przyszedł Maks, był bardzo blady i miał zapuchnię-te od płaczu oczy, ledwie się trzymał na nogach, ale zaraz prosto muoświadczył, że i on wycofuje swój wkład, że również kazał zrobić za-strzeżenie.Wtedy Borowiecki nie mógł już wytrzymać. I ty mnie opuszczasz, Maks?  szepnął z goryczą i łzy, pierwszełzy w życiu, zapełniły jego oczy i zalały mu duszę straszną goryczą.Ale zapanował nad sobą i zaczął przed nim rozwijać nowy plan fa-bryki, rozgrzewał się powoli, zwyciężał trudności, nie widział już nie-podobieństw, tylko do tej nowej, zaciętej walki z losem potrzebowałnie jego kapitałów, a jego samego, jego uczciwości i zdolności, zakli-nał go na wszystko, aby z nim został.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG259 Nie mogę.Nie gniewaj się na mnie, nie miej do mnie żalu, ale niemogę.Widzisz, ja w tę fabrykę włożyłem całą swoją duszę, ja się niącieszyłem jak dzieckiem, żyłem jej życiem, wszystko poszło z dymem.Już bym nie miał ani sił, ani wiary do drugiej takiej roboty.Zrozummój stan, a przebaczysz mi.Bądz zdrów, Karol, będę zawsze twoimprzyjacielem, zawsze licz na mnie, ale interesy muszę prowadzić osob-no.Sam jeszcze nie wiem, co będę robić.Bądz zdrów, Karol. Bądz zdrów, Maks!Ucałowali się serdecznie na rozstanie.Borowiecki nie miał do niego żalu, bo odczuwał jego stan, już muzresztą opowiedzieli robotnicy, że gdy już fabryce żadna pomoc niemogła poradzić, Maks zamknął się w kantorze i płakał jak dziecko nadruinami pracy swojej. Jestem zupełnie na czysto! Dobrze, dobrze!  odpowiedział, jak-by wyzywając świat cały do walki,Kazał zająć się pogrzebem ojca, a sam poszedł do fabryki, bo jużtam prowadzili roboty urzędnicy towarzystwa asekuracyjnego.Ale wkrótce przyleciał Mateusz z wiadomością, że stary Mullerczeka na niego.Jakoż już od progu fabrykant zaczął go ściskać i mówił pospiesz-nie: Byłem w Sosnowcu, dali mi depeszą znać dzisiaj dopiero, dlategosię spózniłem.Bardzo się zmartwiłem, mnie żal, bo widziałem, jak panpracował, ale co pan będzie robić dalej? Jeszcze nie wiem. Wszystko pan stracił?  zapytał żywo. Wszystko  odpowiedział szczerze. Głupstwo, ja panu pomogę, pan mi zapłaci procent zwykły, a wy-buduje fabrykę jeszcze większą, ja pana kocham, pan mi się bardzopodoba, no, co?Karol zaczął przedstawiać z dziwnym uporem, że nie będzie miałzabezpieczenia jego kapitał: rysował mu swoje położenie materialne wnadzwyczaj ponurych barwach, ale fabrykant roześmiał się na te dowo-dzenia. Keine gadanie! Masz pan rozum, to jest największy kapitał.Stra-cił pan dzisiaj, za parę lat wszystko się odbije.Ja byłem majstrem tkac-kim, ja nie umiem dobrze czytać, a mam fabrykę, mam miliony.Pan sięożeń z moją Madą i bierz sobie wszystko, dawno już chciałem panu otym powiedzieć.To jest dobra dziewczyna! A nie chce pan się z niąNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG260żenić, to i tak pożyczę panu pieniędzy.Mój Will nie na fabrykanta, je-mu muszę kupić na wsi majątek, bo on ma w głowie wielkie państwo, amnie potrzeba zięcia takiego jak pan.No, cóż?  mówił prędko, obcie-rał rękawem spoconą, zatłuszczoną twarz i śledził z niepokojem Karo-la. Powiedz prędko, bo ja się śpieszę. Dobrze!  odpowiedział Karol zimno  dawno przecież myślał, żena tym się skończy.Muller, uradowany, uściskał go, wyklepał po łopatkach i pobiegł dodomu.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG261XXII [XXXVIII]Upłynęło kilka tygodni od pożaru i pogrzebu pana Adama, na któ-rym Anka nie była; leżała chora w domu Trawińskich, dokąd się prze-prowadziła.Teraz czuła się już znacznie lepiej, ale na ulicę jeszcze nie wycho-dziła, bo nadeszły straszne dni marcowe, pełne deszczów, błota i zim-na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki