[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Codziennie.Bez wyrzutów sumienia.Będę mógł?AleksDo: Aleks PRIVData: 21 grudnia 2011Temat: Ciastka z krememOd: Paulina ButkiewiczCiastka z kremem są tuczące, prawda?Ale jedno chyba nie zaszkodzi? Tak dla smaku&Twoim zdaniem osładzają życie?PolaOd: Aleks PRIVData: 21 grudnia 2011Temat: Re: Ciastka z krememDo: Paulina ButkiewiczBardzo.Bardziej niż cokolwiek innego.Jedno wystarczy, ale pod warunkiem, że codziennie.Jak najdłużej&Do zobaczenia w Wigilię.Aleks ROZDZIAA SIDMYTA NOC DO INNYCH JEST NIEPODOBNATeraz mówię sercu, aby sercem byłoTa noc do innych jest niepodobnaI leżę cicho, cicho przy twym bokuGodzina mija za godzinąMaanam,  Ta noc do innych jest niepodobnaAleks przyszedł do akademika już przed dziesiątą.Schodziłam właśnie na dół, do sklepu,po kilka drobiazgów na świąteczny stół, gdy zobaczyłam kogoś zagadującego panią Irenkę.W ogóle nie wiedziałabym, że to on, ale zaintrygowała mnie wielka zielona choinkai męski głos wydobywający się gdzieś spomiędzy iglastych gałęzi.Głos najwyrazniej znajomy. Doktor Dembski?  zapytałam zdziwiona, gdy się wychylił zza drzewka. Cześć. Uśmiechnął się. Cześć. Zawstydzona spuściłam oczy.Myślałam o ciastku z kremem, które chce jeśćcodziennie. Przyniosłem choineczkę. Pokazał na wielką srebrzystą jodłę stojącą tuż przy paniIrence. Widzę tę choineczkę&  Uśmiechnęłam się, zadzierając głowę, by zobaczyć czubek. Mówiłaś, że zawsze zapominacie.O choince. Wyglądał na bardzo zadowolonegoz siebie. O kurczę, bombki!  zawołałam. Nie ma bombek! Drzewko mamy, ale bombki!  Spokojnie. Najwyrazniej doktor Dembski lubił kontrolować sytuację. Są.O wszystkim pomyślałem.Mam pół piwnicy kartonów z ozdobami świątecznymi. I te pół piwnicy tu przywiozłeś?  wyrwało mi się. Przywiózł pan?  poprawiłam sięszybko.Czy to nie było trochę idiotyczne? W listach rozmawiamy o ciastku z kremem, a nażywo  panie doktorze.Bez sensu& wierć  sprostował Aleks. Czyli cztery kartony. Odkąd tu pracuję, nie było takiej choinki!  zachwycała się pani Irenka.Pani Irenka nie miała dzieci, dwadzieścia lat temu pochowała męża i wszystkie świętaspędzała z nami, w akademiku.Zawsze dbała, by było tradycyjnie i pilnowała nas, byśmy niewypili za dużo alkoholu w wigilijną noc. Pani Irenko! Była! Nie pamięta pani, jak z Aukaszem przytargaliśmy? Właśnie! Aukasz!  Przypomniała sobie pani Irenka. Widziałam go ostatnio! Gdzie?  zdziwił się Aleksander. Tutaj.Z Kingą był. Spojrzała na mnie. Kinga to moja współlokatorka  wytłumaczyłam.Aleksander wzruszył ramionami i westchnął. Aukasz chyba leczy rany po rozwodzie.To zawsze porażka życiowa.Niezależnie odtego, o co poszło& No tak. Westchnęła pani Irenka. Ale on fajny chłopak.Ułoży sobie jakoś życie powiedziała przekonana. A ty? Staram się jak mogę, pani Irenko. Uśmiechnął się. No widzę, że się starasz. Pokiwała głową, ukradkiem spoglądając na mnie.Udałam, że tego nie zauważyłam. Lecę po zakupy  powiedziałam.Nie chciałam im przeszkadzać w rozmowie. Idę z tobą  stwierdził Aleksander. Pani Irenko, zostawiamy panią w towarzystwiechoinki, a ja idę kupić grzybki i inne takie.Już dawno się tak nie cieszyłem na myśl o Wigilii.Ja też.Czułam się, jakbym szła na randkę.Jakbym w zasadzie była już na randce.Narandce z wykładowcą? Nie masz rękawiczek?  zapytał, gdy wyszliśmy na zewnątrz. Ciągle gubię& A właściwie same się gubią.Ja nie mam z tym nic wspólnego.Uśmiechnął się. Wiadomo. Stanął przy granatowym samochodzie. Wsiadaj.Pojedziemy autem.Nienawidzę zakupów w Wigilię, ale dla ciebie zrobię wyjątek. Ale ja tylko chciałam jakieś pieczywo, resztę chyba mamy. Pokręciłam głową. No, to kupimy pieczywo.Zimno jest, a ty nie masz rękawiczek.Otworzył mi drzwi od strony pasażera.Wsiadłam.Po chwili byliśmy już w jednymz większych supermarketów.Tłok niesamowity, długie kolejki do kas. Jesteś pewien?  Skrzywiłam się. Możemy wrócić i iść gdzieś indziej. Damy radę.Wszędzie jest tłok.Po godzinie wyszliśmy obładowani do granic możliwości.Oczywiście Aleksander niepozwolił mi za nic zapłacić.Weszliśmy do akademika.Thu i jej chłopak, Michał, stroili już choinkę.Fajnie wyglądalirazem.Ona szczupła, niewielka i bardzo drobna Azjatka, a on  wielki dryblas.Aleks pomógł mi zanieść zakupy do pokoju. Może część zostawimy już przy tych stołach na korytarzu?  zapytał.Pani Irenka już zadbała o odpowiednie dekoracje.Biały obrus, przystrojone świerkiemtalerze, serwetki z motywem wigilijnym.  W tym roku niewielu nas tutaj będzie. Pokręciła głową, rozstawiając talerze.Bywały lata, gdy przy stole siedziało dwadzieścia osób.Teraz samoloty, ludzie chyba bogatsi,więc ci z Azji, gdy mają wolne, wracają do domu.W latach siedemdziesiątych podróżWietnamczyków do kraju trwała tydzień.Koleją transsyberyjską.Opowiadali mi.I mimowszystko byli zachwyceni.Ale jak już przyjechali, to siedzieli tutaj rok.Przecież nie opłacało imsię jezdzić na kilka dni  zamyśliła się pani Irenka. No, nie opłacało&  potwierdził Aleks. Dobra, to ja was zostawiam i będę& Przedsiedemnastą? Dobrze  powiedziałam. Czekam na ciebie& Czekamy.Odprowadziłam go do drzwi.Spojrzał na mnie, jakby zupełnie nie chciało mu sięodchodzić. Do widzenia, panie doktorze&  powiedziałam nieco zadziornie.Podniósł brwi do góry.Jego oczy się uśmiechnęły. Do zobaczenia, pani Paulino.Gdy wyszedł oparłam się o ścianę.Stałam tak przez dłuższą chwilę, uśmiechając się dosiebie i rozmyślając o tym, co mnie czeka w najbliższej przyszłości.Pan doktor AleksanderDembski też pewnie się nad tym zastanawiał.A może nie? Może on już wiedział, jaka będziejego przyszłość? I był już pewien, jak będzie wyglądać, albo przynajmniej jaki kolor włosówpowinna mieć?Ja miałam nadzieję, że moja przyszłość będzie wysokim, ciemnowłosym mężczyznąo niemal granatowych oczach.***Wiem, że Aleks poszedł wtedy szukać dla mnie rękawiczek, które potem znalazłam podchoinką.Leżały tam trzy pary.Każda w osobnym świątecznym woreczku.Myślałam, że odkażdego przy stole dostałam rękawiczki.Byłam znana z tego, że je gubię.Ale nie.Wszystkie trzypary były od niego.Zielone, niebieskie i bladoróżowe. Nie mogłem się zdecydować  powiedział, gdy już po wieczerzy przyszliśmy domojego pokoju. Dziękuję ci za wszystkie.Poczekaj, pochowam jedzenie i też dam ci prezent. Ale ja mam jeszcze coś dla ciebie  dodał. Jeszcze? Myślałam, że trzy pary rękawiczek wystarczą. Roześmiałam się.Otworzyłam przepełnioną świątecznymi przysmakami lodówkę. Mówiłam, że za dużo kupiłeś&  Próbowałam tak poukładać jedzenie na półkach, abywszystko się zmieściło. Pola&  Złapał mnie za ramię.Odwróciłam się gwałtownie i stanęłam naprzeciwkoniego. Już nie mówisz do mnie  panie doktorze &  Spojrzał mi prosto w oczy. Powinnam?  zapytałam, spuszczając wzrok. Tutaj chyba nie, co? Może zostawmy to na uczelnię& Dobrze& Panie doktorze&  szepnęłam.Przełknął głośno ślinę.Przez chwilę staliśmy w milczeniu naprzeciw siebie. Aleks.Po prostu Aleks.Albo Aleksander.Jak wolisz  powiedział, zakładając mi zaucho spadający kosmyk włosów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki