[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cassie zacisnęła palce na broni.- Ja mówię poważnie, milordzie! Niech was szlag! Edwardzie, daj spo-kój! Zapomnij o swoim przeklętym honorze! Ja go kocham, słyszysz? Niezniosłabym, gdybyś go skrzywdził.A ty, milordzie, czy chcesz zrujnować na-sze życie, stając się mordercą Edwarda?Utkwiła błagalne spojrzenie w twarzy Edwarda, który patrzył na nią zwahaniem.Hrabia zaczął iść w jej stronę.Odsunęła lufę od skroni i wymierzyła wjego pierś.- Raz cię postrzeliłam, milordzie - oświadczyła śmiertelnie opanowanymtonem.- Bądz pewny, że zrobię to ponownie.Zatrzymał się, świdrując ją wzrokiem.- Skończ tę dziecinadę, Cassandro.Wtrącasz się w coś, co ciebie nie do-tyczy.- Nie dotyczy! - wrzasnęła na niego.- Czy obaj zupełnie postradaliścierozum? Przysięgam, że do ciebie strzelę, jeśli nie obiecacie tego przerwać!Wydawało jej się, że wygrała, bo Edward skinął głową.Kiedy spoglądaław jego stronę, jej ręka została nagle pchnięta w dół.Głośny wystrzał przeciąłporanną ciszę i stracona kula wbiła się w zziębniętą ziemię.Hrabia złapał ją za ramiona i potrząsnął.Cassie z niedowierzaniem patrzyła na zwisający z jej palców bezużytecz-ny już pistolet.Podniosła na niego wzrok i urywanym szeptem poprosiła:SR- Nie, milordzie, błagam.Błagam, nie rób tego.Wczoraj wieczorem kła-małam.To ciebie kocham.musisz mi uwierzyć.Wyjął broń z jej palców i odrzucił na bok.- Czyli wszystko zrobisz, żeby uchronić ukochanego - wycedził lodowa-tym tonem.- Chociaż on ciebie nie chce, ty wciąż próbujesz ratować mu życie.- Nie! Musisz mnie posłuchać, Anthony! Proszę.uwierz mi!- Możemy kontynuować, panie? - zapytał Edward z kamienną twarzą.- Naturalnie, Lyndhurst.Scargill, zabierz ją stąd.Kiedy tylko palce Scargilla zakleszczyły się na jej ramieniu, w powietrzurozległ się potężny grzmot, a z szarych ciężkich chmur lunął deszcz.- En garde! - zabrzmiała powtórnie komenda majora Andre.- Majorze, nie może pan na to pozwolić! Musimy ich powstrzymać! - Azybezsilności zakręciły się w oczach Cassie i popłynęły po policzkach, mieszającsię z kroplami deszczu.- To sprawa honoru - odrzekł ostro i unikając jej spojrzenia, śledził ruchyhrabiego i Edwarda.Cassie patrzyła na walczących mężczyzn przez grubą zasłonę deszczu.Ubrania oblepiały ich ciała, a kroki stały się ostrożniejsze na śliskim gruncie.Nagle Edward potknął się o bryłę błota i desperacko machał rękami, by odzy-skać równowagę.- A niech to, hrabia mógł go mieć - powiedział cicho major Andre.Cassie z przerażeniem wstrzymała oddech.Hrabia nie zaatakował.Co on,u diabła, zamierza? Czy chce dać się zabić?Cassie nagle osunęła się w ramionach Scargilla, jej głowa opadła bez-władnie do przodu.- Na Boga! - usłyszała jego krzyk.- Pomocy, sir, ona zemdlała!SRW chwili kiedy poluzował uchwyt na jej ramieniu, Cassie obróciła się zimpetem i wbiła mu piętę w goleń.Scargill zachłysnął się powietrzem, bardziejz zaskoczenia niż z bólu, i się zachwiał.- Madonna.nie rób tego!Cassie rzuciła się do hrabiego i Edwarda, ściągając po drodze przemo-czoną pelerynę.Postaci walczących były zamazane w strugach deszczu, a od-głosy ulewy tłumiły nawet brzęk stali.Hrabia spostrzegł, że Cassie do nich biegnie i szybko wycofał się ze star-cia z Edwardem.W następnej sekundzie Cassie rzuciła między nich pelerynę iprzywarła ciałem do hrabiego.Edward nie widział, jak biegła - zauważył ją dopiero, gdy znalazła sięprzy hrabi.Jego ostrze natrafiło na spadającą na ziemię grubą pelerynę, ale im-pet pchnięcia poprowadził je dalej.Koniec rapiera przeciął materiał i wbił sięw jej ciało jak w masło.Natychmiast cofnął broń i z przerażeniem spojrzał na jasnoczerwonąkrew pokrywającą ostrze.Cassie poczuła tylko ostre ukłucie w ramię.- Proszę! - krzyknęła, z twarzą wtuloną w mokrą koszulę hrabiego.Za-rzuciła mu ręce na szyję i zaszlochała: - Proszę, jeśli musicie walczyć, to niechto się skupi na mnie.Nie mogę cię stracić.Wolałabym umrzeć, niż cię stracić.Poczuła ciepło jego oddechu na czole.- Nigdy nie przestajesz mnie zaskakiwać, Cassandro - wyszeptał, rozdzie-rając zakrwawioną tkaninę sukni.Odetchnął z ulgą.Ostrze nie weszło głęboko.- Proszę, zabierz mnie do domu, Anthony.- To zależy głównie od Edwarda Lyndhursta, cara.A więc, majorze, czyjest pan usatysfakcjonowany?SR- Cassie, ty jesteś ranna - powiedział Edward udręczonym głosem.- MójBoże, co ja uczyniłem?Cassie obróciła do niego głowę.- To nic takiego, Edwardzie.Liczy się tylko to, że wy jesteście cali.Pro-szę, Edwardzie, powiedz, że już nie chcesz jego krwi.- Psiakrew, Cassie, pomyśl, co on ci zrobił! - krzyknął Edward.- Jak mo-żesz pragnąć takiego człowieka?- Nie wiem, Edwardzie, ale to nie zmienia faktu, że go pragnę.Mówięprawdę.Wiesz, że nie okłamywałabym cię.Edward zamrugał, bo krople deszczu spłynęły mu do oczu.Patrzył bez-namiętnie, jak hrabia bierze Cassie na ręce.- Myślę, Lyndhurst - powiedział cicho hrabia - że wszystko zostało po-wiedziane.Ja na pewno nie mam ochoty nadziać się na twoje ostrze.Edward powoli pokiwał głową.- Twoje ramię, Cass - martwił się, patrząc na rozlewającą się na sukniplamę czerwieni.- Jeśli sobie życzysz, Lyndhurst, możesz udać się ze mną na Cassandrę".Opatrzę ją na statku.- Ale nie możesz.to ja muszę.- Ona już wybrała.Wystarczy.Chodzmy stąd, zanim wszyscy nabawimysię zapalenia płuc od tego przeklętego deszczu.Cassie uniosła głowę z ramienia hrabiego.- Dziękuję ci, Edwardzie.Nie musisz się już o mnie martwić.Wracam dodomu.* * *- To tylko draśnięcie, cara.Daję ci dwa dni, a potem przełożę cię przezkolano.- Hrabia wyprostował się i podciągnął jej kołdrę na plecy.SR- Czy mam podać laudanum, panie? - zapytał Scargill, wręczając hrabie-mu bandaże.- Nie.Jeśli trochę pocierpi, dobrze jej to zrobi.Twoich dramatycznychnumerów, Cassandro, wystarczy mi na całe życie.- Jest okrutny, Scargill, ale nie martw się.Już ja się postaram, żeby za tozapłacił.Jej uśmiech przeszedł w grymas, kiedy hrabia delikatnie owinął ranęcienkim bandażem.Odsunął wilgotną masę włosów z jej pleców i ciaśniejokrył ją kołdrą.- Damy jej kieliszek wina na śniadanie, Scargill.- Tak, panie, już się robi.- Scargill wlał do wina szczodrą porcję lauda-num.Kiedy hrabia pomagał jej obrócić się na plecy i poprawił jej poduszki podgłową, Cassie spojrzała nieufnie na wino.- Naprawdę nie chcę, panie.- Nonsens.Wprawi cię w lepszy nastrój i mam nadzieję, że stępi trochętwój nieznośny język.Cassie podciągnęła kołdrę pod brodę, po raz pierwszy zdając sobie spra-wę ze swojej nagości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Clay Griffith, Susan Griffith Imperium Wampirów 01 Imperium Wampirów
- Żółte oczy krokodyla 01 Żółte oczy krokodyla Pancol Katherine
- Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
- Schröder Patricia Morza szept 01 Morza szept(1)
- Peter Berling Dzieci Graala 01 Dzieci Graala
- Marlowe Mia Dotyk złodziejki 01 Dotyk złodziejki
- Brockway Connie Niebezpieczny kochanek 01 Niebezpieczny kochanek
- Carla Neggers Tessa z Somerville 01 Tessa z Somerville
- Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
- Dan John Never Let Go
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sylkahaha.htw.pl