[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, nie zrobię ci krzywdy.– Idziemy do knajpy? – zapytała.– Przejdźmy się – zasugerował.Chodzili po łąkach okalających żoliborskie twierdze.W nocytemperatura spadła prawie do minus dwudziestu i teraz śniegskrzypiał im pod nogami.Za to było słonecznie, na niebie anijednej chmurki.Piękna pogoda na narty, a nie na szukaniemordercy prezesa giełdy.Potem usiedli na ławeczce przy placu zabaw.Bez wiatru mróznie był tak dokuczliwy.Marta założyła okularyprzeciwsłoneczne.Gawędzili przez chwilę na różne bezpiecznetematy.W końcu on spytał, dlaczego zgodziła się z nimporozmawiać, a ona skłamała, że na prośbę przyjaciela.– Mamy zdaje się wspólnych przyjaciół – zakończyła.– Mamy – przyznał.– Jak sądzisz, kto to zrobił?– Kto zabił Witolda?– Prezesa GPW – uściślił, jakby mogła mieć na myśli kogośinnego.– Nie wiem, tego nikt nie wie.– Macie jakiegoś podejrzanego?– Jak dużo wiesz?Opowiedział jej o rozmowie z Gregiem, o historii romansów izdrad Witolda Sworowskiego, dziwnych zdarzeniach ikonfliktach giełdowych.– Całkiem sporo – przyznała.– No, ale podejrzanego nie mam.– My też nie – powiedziała.– Obawiam się jednak, że będąchcieli postawić zarzuty Ance.Ance? Nie od razu załapał, kogo dokładnie ma na myśli.– Dziewczynie, która znalazła ciało?– Dziewczynie Witolda – podkreśliła.– Uważasz, że to błąd?– Ona tego nie zrobiła.– Skąd ta pewność?– Nie napiszesz tego?– Jeśli zastrzeżesz, że mi nie wolno.Skinęła głową, zagryzła wargi, w końcu powiedziała: –Znamy się.Anka i ja znamy się od dawna.Poznałam teżWitolda, choć.słabiej.Napięcie na jej twarzy zdradzało, że rzucone niby odniechcenia zdanie miało większe znaczenie.Przekazywała mukomunikat, nie bardzo tylko wiedział po co.Chce wybadać, czy uważnie jej słucham lub w jakim stopniupotrafię kojarzyć fakty? Czy też może w coś mnie wpuszcza?Tato, ty na pewno to załapałeś – pomyślał.Ojciec jednak nie wychylił się z demonicznych czeluściumysłu i niczego nie podpowiedział.– Czy nie powinnaś odsunąć się od śledztwa? – zapytał.– Powinnam.– Dlaczego tego nie robisz?– Anka jest niewinna.Jeśli postawią jej zarzuty, to będzieznaczyło, że chcą ją wrobić.Nie pozwolę na to.W tym kraju nicnie działa właściwie.Biurokracja, prokuratorzy, sądy, służby.Nie dam im dla wygody polityków zniszczyć tej dziewczyny.Zbrodnia z miłości.Zemsta kochanki.Bardzo zgrabnewyjaśnienie.Tyle że nieprawdziwe.– „W tym kraju” – zacytował, kiwając głową.– Co?– Powiedziałaś: „w tym kraju”.Wielu ludzi właśnie tak mówi:„w tym kraju”, a nie „w naszym kraju”.Nie czujemy, że to naszkraj.– Ja czuję.– To dlaczego tak mówisz?– Bo to nie moja biurokracja, nie moje sądy i nie moiprokuratorzy.– A służby? Jesteś oficerem ABW.– Służby też nie moje.Gdzieś w zakamarkach umysłu jego ponury, milczący ojciecwstał gwałtownie i krzyknął: „Nie wierz nigdy agentowi, onizawsze kłamią.Nawet jak mówią prawdę, to kłamią!”.Komunazabrała mu całe życie.Zmarnował je przez to, że urodził się opięćdziesiąt lat za wcześnie.Czyżby? Jednak musiał mieć teżlepsze chwile, gdy nie był takim ponurakiem.Gdy kochałmamę, a potem jego.Pamiętał z dzieciństwa tę uśmiechniętąwesoło gębę z bokobrodami à la Elvis.Głównie ze starych,czarno-białych zdjęć w rodzinnym albumie.Na fotografii jegotwarz błyszczała, jakby była wysmarowana maścią.Uśmiechałsię wesoło do braci podobnych do siebie jak dwie krople wody.Takich samych postrzeleńców, którzy zostali na gospodarce inigdy nie dali się zaszczuć komunie, systemowi, biurokratom iinnym złym ludziom.To właśnie ci źli ludzie, jakich możnaznaleźć w każdym systemie, zrobili z niego ponuraka.– Więc jesteś wtyką we własnej.firmie? Tak na niąmówicie, prawda?– Co ty tam wiesz! Nie jestem żadną wtyką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki