[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Cześć, John.Małobrakowało, a nie przyszedłbym.Jak ci idzie? Upiornie odrzekłem i nie żartowałem.Zanim zamknąłem drzwi, nie mogłem się oprzećpokusie, aby nie spojrzeć na kołatkę i upewnić, że ciągle była mosiężna, nieożywiona i wścieklebrzydka.Zaprowadziłem wszystkich do biblioteki Seymoura Wallisa i przedstawiłem ich.Walliszachowywał się uprzejmie, ale był rozkojarzony, jakby przyjmował przedstawicieli biura sprzedażynieruchomości, którzy przyszli wycenić jego posesję.Podawał rękę, oferował whisky, przynosiłkrzesła, ale potem usiadł z powrotem przy biurku, tępo wpatrując się w poprzecierany dywan, i nieodezwał się słowem.Doktor Jarvis wyglądał teraz mniej oficjalnie w granatowej sportowej marynarce.Był bystry,niewysoki i rudawy, zaczynałem go lubić.Pociągnął whisky, kaszlnął, po czym powiedział: Obawiam się, że stan pańskiego przyjaciela nie uległ większej poprawie.Nie miał już więcej takichataków, ale bez przerwy ma kłopoty z oddychaniem i nie możemy obudzić go z letargu.Jeszczedzisiaj póznym wieczorem zrobimy mu elektrokardiogram i elektroencefalogram, żeby sprawdzić, czynie ma zmian w pracy serca oraz oznak uszkodzenia mózgu. Uszkodzenie mózgu? Ależ on tylko spadł z krzesła! Zdarzały się przypadki śmiertelnych upadków z krzesła. Czy ciągle pan uważa, że to wstrząs mózgu? zapytała Jane. A jego oczy?Doktor Jarvis przekręcił się na krześle. Gdybym uważał, że to jedynie wstrząs mózgu i nicpoza tym, nie przyszedłbym tutaj.Ale wydaje mi się, że stało się jeszcze coś, czego na razie nierozumiem. Czy w tym pokoju słyszeliście to oddychanie? Czy tu się to wszystko zdarzyło? zapytałBryan. Właśnie tutaj.Bryan wstał i obszedł pomieszczenie.Chwilami dotykał ścian, zajrzał także do kominka.Kilkarazy zastukał w tynk kostkami palców, sprawdzając grubość.Po pewnym czasie stanął na środkupokoju z zakłopotaniem na twarzy. Drzwi były zamknięte? zapytał mnie. Drzwi i okna.Z wolna pokręcił głową. To bardzo dziwne. Co jest dziwne? Zwykle, jeżeli występuje narastające ciśnienie, spowodowane przeciągami czy prądamipowietrznymi, kominek jest czysty, a komin nie zapchany.Włóż rękę do kominka i sprawdz to sam.Nie ma żadnego ciągu.Komin jest zapchany.Podszedłem i ukląkłem na wyblakłym indiańskim dywaniku przed kominkiem.Było to takiewiktoriańskie palenisko biblioteczne ze zdobionym stalowym hełmem i rusztem z glinki ogniotrwałej.Wyciągnąłem szyję i spozierałem w górę, w zimną, przesiąkniętą sadzą ciemność.Bryan miał rację,nie było tu ciągu, nie czuło się powietrza.Nie docierały tu także odgłosy nocy, które zazwyczajodbijają się echem w szybie.Ten komin był głuchy. Panie Wallis odezwał się Bryan czy ten komin jest zamurowany? Czy ktoś kazał gozamurować?Wallis obserwował nas ze zmarszczonymi brwiami. Komin wcale nie jest zamurowany.Zaledwie kilka dni temu paliłem stare papierzyska,których się chciałem pozbyć.Bryan po raz wtóry zajrzał do środka. Cóż, panie Wallis, jeżeli wtedy nie był zapchany, tojest zapchany teraz.Może to miało coś wspólnego z odgłosami, które pan słyszał.Czy pozwoli pan,że sprawdzę piętro wyżej? Ależ proszę powiedział Wallis. Ja zostanę tutaj, jeśli można.Mam tego wszystkiegodosyć.Nasza czwórka wymaszerowała do przedpokoju i zapaliliśmy wątłe światełko nad schodami.Było słabe z powodu ciemnego szklanego klosza w kolorze oliwkowożółtym, pokrytego grubąwarstwą kurzu i pajęczyn.Wszystko w tym domu wydawało się zatęchłe, wyblakłe i zakurzone, alezapewne Wallis nazwałby to charakterem".Zaczynałem być zdecydowanym zwolennikiem laminatu,plastyku i kiczowatego współczesnego budownictwa.Gdy Bryan wchodził na pierwszy stopień, Jane nagle spostrzegła mosiężną statuetkęniedzwiedzicy. Bardzo interesująca powiedziała. Czy należała do wyposażenia domu? Nie.Seumour Wallis wykopał ją gdzieś we Fremoncie, gdy budował tam most.Jestkonstruktorem mostów, a raczej był nim.Jane dotknęła łagodnej twarzy statuetki, jakby spodziewała się, że lada chwila otworzy oczy. Coś mi to przypomina powiedziała półgłosem. Patrząc na nią czuję się przedziwnie.Wydaje mi się, że już ją gdzieś widziałam, ale przecież to niemożliwe.Zatrzymała się na kilka sekund, jej dłoń dotykała głowy statuetki.Wreszcie podniosła wzrok.Nie pamiętam.Może przypomnę sobie pózniej.Idziemy?Bryan prowadził.Stąpaliśmy cicho, tak cicho, jak się tylko dało, po starych skrzypiącychschodach.które biegły dwoma pasmami, w każdym po około dziesięć stopni.Znalezliśmy się na długiejgaleryjce, oświetlonej następnym brudnym szklanym kloszem, wyłożonej brudnoczerwonymdywanem.Wyglądało na to, że domu tego nie odnawiano od dwudziestu lub trzydziestu lat.Otaczałanas ta wszechobecna cisza i zapach wilgotnej pleśni. Komin biblioteczny zapewne idzie przez ten pokój powiedział Bryan i poprowadził nasdo drzwi sypialni, umieszczonych pod kątem po przeciwległej stronie galeryjki.Przekręcił mosiężnąklamkę i wszedł.Sypialnia była mdła i zimna.Miała okno, które wychodziło na dziedziniec, gdzie w podmuchachwiatru unosiły się i opadały ciemne, zlane deszczem gałęzie drzew.Zciany były pokrytebladoniebieskimi tapetami, pobrązowiałymi od wilgoci.Całe umeblowanie składało się z taniejszafy na wysoki połysk i zniszczonego żelaznego łóżka.Podłogę wyłożono na starą modłę linoleum,które wiele lat temu zapewne było zielone.Bryan podszedł do kominka, który był podobny do tego w bibliotece Seymoura Wallisa, tyle żepomalowany na kolor kremowy.Ukląkł obok i nasłuchiwał, a my staliśmy, przyglądając się. Co słyszysz? zapytałem go. Czy też jest zapchany? Tak mi się zdaje powiedział, wytężając wzrok w ciemnościach panujących we wnętrzukominka. Gdybym mógł zobaczyć, co jest za tym parapetem, to może.Przysunął się bliżej i ostrożnie wsadził głowę pod hełm kominka.Doktor Jarvis zaśmiał się, ale był to jakiś nerwowy śmiech. Czy pan coś widzi? Nie jestem pewien odpowiedział Bryan przytłumionym głosem. Tu jest jakiś innyrezonans.Jakiś dzwięk, jakby bicie.Nie jestem pewien, czy to echo w samym kominie, czy wibracjew całym domu. My tu niczego nie słyszymy powiedziałem. Poczekaj stwierdził i przesunął się tak, że cała jego głowa zniknęła w czeluściachkomina. Mam nadzieję, że umyje pan głowę, zanim powróci do cywilizowanego świata zażartowała Jane. Och, bywało gorzej odparł Bryan. Niezależnie od dnia wolę komin od ścieku. A teraz słyszysz coś? zapytałem, klęcząc na podłodze obok kominka. Ciii! rozkazał Bryan. Narasta jakiś dzwięk.Podobne bicie do tamtego. Wciąż nie słyszę poinformowałem go. Tu wewnątrz jest zupełnie wyrazne.O, proszę.Bach-bach-bach-bach-bach.Prawie jak bicieserca.Bach-bach-bach.spróbuj mierzyć czas, dobra? Masz sekundnik na zegarku? Ja to zrobię włączył się doktor Jarvis. Jeżeli to puls, to będzie moja działka. Dobra powiedział Bryan odkasłując. Zaczynam.Mając głowę schowaną pod hełmem kominka, ręką poszukał kolana doktora Jarvisa.Potem, wmiarę jak słyszał dzwięki, wystukiwał czas, a Jarvis sprawdzał na zegarku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- McNeill Graham Czas Legend 01 Młotodzierzca Legenda Sigmara 01
- McNeill Graham Czas Legend 01 Młotodzierzca Legenda Sigmara 01
- Lensman 07 Smith, E E 'Doc' Masters of the Vortex (The Vortex Blaster)
- Graham Caroline Nadinspektor Barnaby i sierżnt Troy 06 Bezpieczne miejsce
- Graham Heather Dziedzictwo Braci Flynn 02 Krwawe zniwa
- Graham Hancock Robert Bauval John Grigsby Tajemnica Marsa
- Heather Graham Pozzessere (Za wszelkš cenę 02) O zachodzie słońca
- Graham Heather 01 Za wszelka cene (Mroczny nie zn
- Joel Rosenberg [Jihad 01] The Last Jihad
- [Polish] Harary K. Weintraub P. Panowac Nad Snem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wasabi.xlx.pl