[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedziała mi, że dostanę na urodziny kotka, jeżeli przestanę ssać kciuk.I przestałam z miejsca.TAK BARDZO chciałam mieć kotka.Jednak kiedy zbliżały się moje urodziny, nabrałam wątpliwości, czy mama dotrzyma swojej części umowy.Po pierwsze, w wieku sześciu lat wiedziałam już, że moja mama nie należy do najbardziej odpowiedzialnych osób na świecie.No bo niby dlaczego bez przerwy wyłączano nam prąd? A przez połowę roku chodziłam do szkoły, nosząc JEDNOCZEŚNIE spódniczkę i spodnie, bo mamapozwalała mi samej decydować, co na siebie włożę.Więc nie byłam pewna, czy będzie pamiętała o kociaku - a jeśli będzie pamiętała, to czy będzie wiedziała, skąd kociaka wziąć.Jak sobie zatem możecie wyobrazić, kiedy nadszedł poranek w dniu moich szóstych urodzin, nie żywiłam zbyt wielkich nadziei.Ale kiedy moja mama weszła do sypialni, niosąc tę małą kulkę żółto - białego futerka i postawiła mi ją na brzuchu, a ja popatrzyłam w wielkie błękitne (zielone zrobiły się dopiero potem) ślepka Louie (Grubym Louie został dopiero jakieś dziesięć kilo później), zaznałam takiej radości, jakiej nigdy przedtem jeszcze w życiu nie doznałam, i nigdy nie spodziewałam się znów przeżyć.Aż do wczorajszego wieczoru.Mówię absolutnie poważnie.Wczoraj przeżyłam najpiękniejszy wieczór CAŁEGO mojego życia.Po tym całym numerze zSebastianem i jego zdjęciami, myślałam, że już NIGDY WIĘCEJ nie poczuję wobec Grandmèreczegokolwiek choćby zbliżonego do wdzięczności.Ale ona miała ABSOLUTNĄ RACJĘ, że mnie zmusiła do pójścia na bal.TAK SIĘ CIESZĘ, żejednak wróciłam wtedy do Alberta Einsteina, najlepszej, najukochańszej szkoły w całym kraju, jeśli nie na całym świecie!!!!!!!Dobra, już przechodzę do rzeczy:Lars i ja podjechaliśmy pod frontowe drzwi szkoły.W oknach paliły się białe migoczące światełka, które chyba miały udawać sople lodu.Byłam pewna, że zaraz zwymiotuję, i powiedziałam o tym Larsowi.Stwierdził, że nie zwymiotuję, bo o ile on się dobrze orientuje, nie jadłam nic oprócz kawałka tortu Entemann's na lunch, a ten tort na pewno już zdążyłam strawić.Udzieliwszy mi w ten sposób wsparcia, Lars wprowadził mnie po schodkach do środka budynku.Przy frontowym wejściu, koło szatni, kłębił się tłum ludzi.Lars oddał nasze płaszcze, podczas gdy ja stałam i czekałam, kiedy ktoś do mnie podejdzie i spyta, czemu jestem bez osoby towarzyszącej.Jednak podeszli do mnie tylko Lilly - i - Borys oraz Tina - i - Dave i zaczęli zachowywać się bardzo miło i mówić mi, jak się cieszą, że jednak przyszłam.(Tina mi później powiedziała, że jużwszystkim wyjaśniła, że Kenny i ja zerwaliśmy ze sobą, chociaż nie tłumaczyła im dlaczego,DZIĘKI BOGU).Tak podniesiona na duchu przez przyjaciół, weszłam z nimi na salę gimnastyczną, całąudekorowaną w zimowym stylu płatkami śniegu wyciętymi z papieru, jedną z lamp dyskotekowych i sztucznym śniegiem, który, muszę to przyznać, wyglądał dużo ładniej i czyściej niż śnieg, który zaczynał się piętrzyć na ziemi na dworze.Było tam mnóstwo ludzi.Widziałam Lanę z Joshem (uh), Justina Baxendale'a otoczonego zwykłymwianuszkiem wielbicielek, Shameekę, Ling Su i paru innych znajomych.Nawet Kenny tam był, ale kiedy mnie zobaczył, mocno się zaczerwienił, odwrócił i zaczął rozmawiać z jakąś dziewczyną z naszych zajęć z biologii.No proszę.Wszyscy tam byli oprócz jednej osoby, której obecności najbardziej się obawiałam.Albopragnęłam.Sama nie wiedziałam, co bardziej.A potem zobaczyłam Judith Gershner.Zdjęła wreszcie swój kombinezon i wyglądała całkiem ładnie w czerwonej sukience w stylu Laury Ashley.Ale nie tańczyła z Michaelem.Tańczyła z jakimś chłopakiem, którego nigdy wcześniej niewidziałam.No więc rozejrzałam się za Lilly i wreszcie zauważyłam ją przy jednym z automatówtelefonicznych - właśnie dzwoniła.Podeszłam do niej i powiedziałam:- A gdzie twój brat?Lilly odwiesiła słuchawkę.- A skąd ja mam wiedzieć? - spytała.- Nie jestem jego niańką.Dziwnie pokrzepiona jej zachowaniem - które po prostu dowodziło, że choćby nie wiem co, Lilly zawsze pozostaje sobą - powiedziałam:- No cóż, Judith Gershner tu jest, więc pomyślałam sobie, że.- Na litość boską - przerwała mi Lilly - ile razy mam ci to jeszcze powtarzać? MICHAEL I JUDITHNIE CHODZĄ ZE SOBĄ.Odparłam:- Taa, jasne.To czemu przez ostatnie dwa tygodnie spędzali ze sobą każdą chwilę?- Bo pracowali nad tym głupim programem komputerowym na kiermasz - powiedziała.- Poza tym, Judith Gershner już ma chłopaka.- Lilly złapała mnie za ramię i odwróciła, żebym mogła się przyjrzeć Judith.- On chodzi do Trinity.Popatrzyłam na Judith.Tańczyła jakiś wolny numer z chłopakiem, który dosyć przypominałKenny'ego, tyle że ruchy miał nieco bardziej skoordynowane.- Och - westchnęłam.- Rzeczywiście: „och” - powiedziała Lilly.- Nie wiem, co się z tobą dzisiaj dzieje, ale naprawdę nie wyrabiam, jak tak dziwaczysz.Usiądź tutaj.- Lilly sięgnęła po krzesło.- I nie waż mi się stąd ruszać.Chcę wiedzieć, gdzie jesteś, kiedy będę potrzebowała cię znaleźć.Nawet nie zapytałam Lilly, po co miałaby mnie szukać.Po prostu usiadłam.Czułam, że mam już dosyć.Byłam TAKA zmęczona.I nawet nie chodziło o to, że czułam się rozczarowana.No bo przecież nie chciałam widziećMichaela.W każdym razie, jakaś część mnie nie chciała.Ale inna część mnie NAPRAWDĘ chciała go zobaczyć i zapytać, co tak dokładnie chciałpowiedzieć w swoim wierszyku.Ale chyba trochę się bałam odpowiedzi.Bo mogła być inna niż ta, na którą miałam nadzieję.Po chwili Lars i Wahim podeszli i usiedli obok mnie.Czułam się jak kompletna idiotka.Siedziałam, na tym głupim balu, z dwoma ochroniarzami pogrążonymi w dyskusji na temat zalet i wad kulgumowych.Nikt nie poprosił mnie do tańca.No i nic dziwnego.W końcu jestem wielkąnieudacznicą.Wielką nieudacznicą, która nawet nie miała partnera na bal.I która, przy okazji, podobno kocha się w Borysie Pelkowskim.Dlaczego ja stamtąd nie wyszłam? Zrobiłam już to, co mi zaleciła Grandmère.Pokazałam się.Udowodniłam wszystkim, że nie jestem tchórzem.Dlaczego nie miałabym wyjść?Wstałam.Powiedziałam do Larsa:- Dosyć tego.Już dość długo tu siedzimy.Mam jeszcze mnóstwo pakowania.Wracajmy już.Lars powiedział, że nie ma sprawy i zaczął wstawać z miejsca.A potem się nagle zatrzymał.Zobaczyłam, że patrzy gdzieś za mnie.Odwróciłam się.A tam stał Michael.Widać było, że dopiero co przyszedł.Brakowało mu tchu.Muszkę miał rozwiązaną.A we włosach miał jeszcze śnieg.- Nie wiedziałem, że przyjdziesz - powiedział.Czułam, że moja twarz robi się czerwona jak sukienka Judith Gershner.Ale nic na to nie mogłam poradzić.Odparłam:- No cóż, niewiele brakowało, a bym nie przyszła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki