[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzkości potrzeba takich wodzów silnejdłoni, silnej woli, wielkiego serca.Wszyscy umilkli na chwilę.- Dlatego, że was kocham jako dzieci ducha mojego - mówił dalej Kallimach -rady te daję, dla których wiem, że znienawidzony zostałem.Powiem więcej, tuw Polsce zgoła wszystko trzeba odmienić.Zjazdy i posły od ziemian powolizagubić i puścić w niepamięć.oni wam zawsze prawa dyktować będą.Zażądają zjazdu, wołajcie pilno na wojnę.Zbiorą się samowolnie, macie wojskozaciążne, niech go stanie dwoje tyle co posłów.zmiękną im rogi.Dopókisejmów, póty wy władzy mieć nie będziecie.Olbracht wstał, trochę już zniecierpliwiony, rękami objął za szyję Włocha,pochylił się ku niemu i rzekł:- Wszystko to wstępne są rzeczy, które ja mam zapisane w pamięci głęboko,alem przybył tu z braćmi radzić nie o tym, mistrzu mój, a o wojnie.Wojna mipotrzebna, wojna dla mnie nieunikniona jako droga i do tych celów, które wy miwskazujecie.Chcę ją począć od Wołoszy.Zygmunt na Szląsku marnować siębędzie.Jego tam na hospodarstwie posadzić potrzeba, odjąwszy je zdrajcy,przewrotnemu Stepankowi.Kallimach głową poruszał zadumany.- Powiecie znów, że po włosku wam radzę - rzekł.- Wojna z tym Stepankiemdużo krwi i pieniędzy będzie kosztować.Można by jej uniknąć.Tu głos zniżył nieco. - Posłać mu na dwór ludzi zręcznych - kończył - którzy by u niego łaski umieliwyjednać, a drugich razem przeciw niemu zniechęcali.Zasiać mu tam bunt izdradę.O puginał łatwo, a można stać na granicy, aby z zamieszania korzystać.Sama wam Wołosz wpadnie w ręce.Olbracht się skrzywił.- Nie - rzekł - wstępnym bojem uderzę na niego, potrzeba mi bądz co bądzszlachtę wyprowadzić i samemu zażyć rycerskiej sprawy.Wojna więc.wojna.na Wołoszę.- Jam nieżądny wcale Wołoszy - odezwał się Zygmunt.- Kraj to niełatwy dorządzenia, Turek u boku, lud razny, który znać trzeba, barbarzyństwo wielkie.Jaw sobie sił po temu nie czuję.- Znajdą się one - przerwał Olbracht.Wtem i Fryderyk począł.- Ta wojna z Wołoszą zda mi się niebezpieczną - dodał.- Może pózniej okażesię ona łatwiejszą, a okoliczności jej sprzyjać będą lepiej; dziś tobie, Olbrachcie,rozpatrzeć się w domu, umysły sobie tak zjednać, abyś do walki, o której mówiKallimach, znalazł poparcie.Wszyscy mi to przyznacie, że nam się naprzód usiebie w domu potrzeba mocniej usadowić.Panowanie ojca tak długie iszczęśliwe dziwnym sposobem zakończyło się tym, że po nim Piastów napowrót zażądali.Liczmy naszych przyjaciół i zwolenników.Ani król, ani żadenz nas wielu ich nie ma.W narodzie nie znajdujemy poparcia.Sługi mamy; partiiżadnej.Stwórzmyż sobie ją, abyśmy mając się oprzeć o co, śmielej kroczylidalej.Wprzód, nim tępić zaczniemy nieprzyjaciół, zróbmy sobie druhów.Tychsamych możnych, co teraz zastępem przeciwko nam stoją, trzeba rozerwać iporóżnić.Jednych sobie łaskami pozyskać, aby w drugich zazdrość obudzić.Jakskoro niezgodę posiejemy w ich obozie, panami jesteśmy.Kallimach, słuchając, w ramię pocałował ucznia.- Oto są złote słowa - zawołał - i widać, że nauka moja w las nie poszła!Fryderykowi daliście biskupstwo i arcybiskupstwo, ale to są zaszczyty i chlebdla niego, a nie pole do działania.Klechów mu lada Marianus utrzyma w ryzie,jego należy zużytkować gdzie indziej.Czemu by nie osadzić na wielkorządztwiePrus, aby Zakon podkopać i obalić.Dopóki tam krzyżacy są, a za nimi Niemieci Rzym, we wnętrznościach waszych wrzód macie.- Czuję ja to dobrze - rzekł Olbracht - lecz wszystkiego razem przedsiębrać niemogę, a wojna z Wołoszą, ten pierwszy krok do wielkiego wystąpienia przeciwTurkom, leży mi na sercu pierwsza.Tu się rozpoczęły pomiędzy nimi rozprawy możliwości wyprawy na Wołoszę,których ja i jednym uchem słuchałem tylko, i król mnie przywołał dając rozkaz,aby choć chleba i wina przyniesiono, tak już czczym był i zmęczonym.Musiałem więc oddalić się na chwilę.Odtąd narady szły około wyprawy tej i sił, jakie na nią potrzeba byłoprzygotować.Chciał Olbracht z sobą mieć i Aleksandra, Litwę i Tatarów, ikrzyżacki oddział, i swoje zaciągi, i od Władysława posiłki. Sam gotów był iść na czele wyprawy, hetmanem pod sobą czyniąc Zygmunta.- A gdy wy kraj z żołnierza ogołocicie - rzekł Kallimach - i wszyscywyciągniecie na Wołocha, jesteścież tego pewni, że wam w domu możni iduchowieństwo, zwoławszy się na zjazd, nie wypowiedzą posłuszeństwa i nieokrzykną sobie Piasta?- Nie sądzę znając ich, aby mi to niebezpieczeństwo zagrażało - odparł Olbracht- jednak nie myślę kraju zostawić bezpańskim, a w lepsze go ręce powierzyć niemogę jak Fryderykowi.Kallimach głową skinął, że myśl tę pochwalał.- Bratu i królowi pewnie nie odmówię - odezwał się Fryderyk - ale powtarzamwam: wyprawę tę uważam za przedwczesną, a gdyby się ona miała nie powieść,za zgubną.W takich wielkich przedsięwzięciach krok fałszywy odejmuje iufność w siebie i na długo obezwładnia.Lepiej nie poczynać niż pośliznąć się,zle począwszy.Olbracht podrażniony oburzył się, a był już po dwu kubkach wina.- Bądz pewien - rzekł - że jeśli pójdę, to z taką siłą, której się nic oprzeć niezdoła.Liczę na sto przeszło tysięcy ludzi.Gdzież mi się to tałałajstwo wołoskieopierać będzie mogło? Kraj im nimi zaleję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki