[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gareth stracił zainteresowanie nami.- Oho, pewnie zaraz rozpocznie się szturm policji - dodałem.- Cicho!- Powiedz, kto wam powiedział o tych obrazach? %7łe są fałszywe?Nie odpowiedział.Zrezygnowawszy z dalszej rozmowy, wepchnął nas z powrotem dosalonu, zamknął drzwi na klucz i oddalił się.Pobiegł, o czym poinformowały nas jegodudniące kroki.Uważałem, żeby nie patrzeć na dziewczynę.Kim była Susan Benetton? Zwykłą studentką?Miłośniczką sztuki? Jej dzielna postawa w obronie kolekcji dziadka świadczyła, że nie miałaz terrorystami nic wspólnego.Kto z nich mógłby być kolaborantem ? Szantażowany PaulBenetton zgodził się na zniszczenie owych dzieł - może on? Duncan? Susan nie zawahała sięsprzeciwić terrorystom i była po mojej stronie - więc chyba nie ona? Jednakże Pietraś widziałją rozmawiającą z terrorystą.Lecz tak naprawdę nic nie wiedziałem o prawdziwychmotywach, którymi kierowała się Susan.Nie znałem tych ludzi! A może Susan byłaszantażowana przez T.O.E.? I co jeśli współpracowała z nimi na innej płaszczyznie, a ktośdrugi z tego grona doniósł T.O.E.o fałszywej kolekcji? O co tu chodzi? - zastanawiałemsię. Czy to możliwe, aby obrazy były fałszywe? To byłaby dopiero sensacja!W głębi zamku działo się coś niedobrego.Dudniły kroki, pokrzykiwano i hałasowano nakilka innych sposobów.Nikt z nas nie miał pojęcia, co się właściwie stało? Kim byłtajemniczy osobnik, który zniszczył w podziemiach monitory.Usiadłem na swoim miejscu,nie patrząc na Benettonów.Korciło mnie zajrzeć w oczy Susan i wydrzeć z nich jej tajemnicę.- Czy może pan mi powiedzieć, o czym rozmawialiście? - zapytał Paul Benetton.- O co tuchodzi? Co to za hałasy?- %7łebym to ja wiedział - westchnąłem.- Magister wymyślił niewinną bajeczkę, aby zyskaćna czasie.Nic ponadto.- I po to wychodziliście? - zainteresował się Duncan.- Domyśliliśmy się, że żadnego SOSnie nadałeś.- Improwizowałem - odpowiedział za mnie Pietraś.- Chciałem zaintrygować terrorystę ispróbować ucieczki.Tutaj nie mamy żadnej szansy zwiać im.- Ze skrępowanymi rękami też daleko nie uciekniemy - wtrącił Ronald.- I co? - dopytywał się Duncan.- Sprzedaliście temu rudzielcowi bajeczkę.Uwierzył?- Tak jakby - mruknąłem.Wzruszył ramionami.A ja zerknąłem w kierunku kolegi Pietrasia.Nic więcej nie mówiłemi starałem się przybrać tajemniczy wy raz twarzy.Pietraś zaś milczał ze spuszczonymwzrokiem, od czasu do czasu zezując na Susan.Taka taktyka mogła wyprowadzić zrównowagi Benettonównę, jeśli, rzecz jasna, miała nieczyste sumienie.- Tak więc żadnego sygnału pan nie nadał? - podjął wątek Paul.- Szkoda.Mieliśmynadzieję.- To pobożne życzenia - wtrącił załamany Ronald i poruszał zakrwawionymi stopami.-Mr.Daniec wyłączył przy mnie jeden z monitorów w podziemiach.Potem pobiegliśmytunelem podziemnym do przybudówki i zeszliśmy do miasta.%7ładnych sygnałów nie nadał.- To kto rozwalił te monitory?- Nie wiem, braciszku.Nagle kolega Pietraś zwrócił się do mnie po polsku, co wywołało wśród Amerykanówlekkie zaniepokojenie.- Może by zapytać tę całą Susan, jakim cudem ma na sobie ubranie? - zapytał z przejęciem.- Przestańmy się bawić w podchody.- O czym mówicie? - zainteresował się Paul.- O Susan?- Kolega Pietraś przypomniał mi pewną rzecz - zwróciłem się do nich.- Nurtuje go pewnasprawa dotycząca Susan.Szkoda, że ona nie może odpowiedzieć.Wyczerpana płaczem Susan zabełkotała coś, lecz taśma na ustach uniemożliwiałaprawidłową mowę.- Słucham? - wbił we mnie badawczy wzrok Paul.- Jakim cudem Susan ma na sobie ubranie? - zacząłem.Milczeli, nie wiedząc do czegozmierzam, więc mówiłem dalej.- Wszyscy z nas, oprócz Johna Deepa i jego znajomej,jesteśmy w pidżamach.Nic dziwnego.Zaskoczyli nas podczas snu, w łóżkach.Mr.Deep miałokazję uwolnić się, to i się ubrał.Ale reszta?- Do czego zmierzasz? - skrzywił się z niesmakiem Duncan.- Już wiem, David - przerwał mu Paul.- Jako że moja córka nie może mówić, odpowiemMr.Dańcowi.Otóż, nie każdy zasypia w pidżamie o przyzwoitej porze.Niektórzy kładą się wubraniu na łóżku i do pózna czytają ulubioną lekturę.Tak robi Susan.Już od dziecka takrobiła.- Zasnęłaś w ubraniu? - zerknąłem na nią.Przytaknęła i spuściła wzrok.Zaczęła pociągać głośno nosem, gdyż taśma na ustachutrudniała jej oddychanie.Miała katar.- To chyba jedyne logiczne wyjaśnienie - dorzucił Duncan.W sali zapanowała niezdrowa cisza.I nie trwała długo.Oto bowiem do salonu wpadliwściekli Gareth z Kamerzystą.- Zaklej im usta! - rozkazał Gareth.- Koniec konwersacji!- Co się dzieje? - zapytał Paul Benetton.- Zamknij się!Zaklejono nam usta plastrem.Nie mogliśmy już ze sobą rozmawiać.Po chwili niepatrzyliśmy już na siebie, gdyż Gareth wydał kompanowi kolejny rozkaz.- Zaklej im oczy! Wszystkim!- Już się robi!Na nic zdały się nasze protesty.Kamerzysta śpieszył się i nie starał się być zanadtodelikatny.Potem nas wyprowadzono z salonu i poprowadzono korytarzem, w którym naszekroki dudniły niczym marsz skazańców.Czasami ktoś wpadł na donicę i jęknął z bólu, innypotknął się o nogi drugiego.Terroryści popędzali nas w kierunku holu, spędzali jak bydło,krzyczeli przy tym nerwowo.Wreszcie trafiliśmy na hol.Jednostajny szum wirnikówhelikoptera dochodzący z zewnątrz, upewnił mnie, że maszyna była zdolna do lotu.Tak więcpilotowi udało się naprawić uszkodzony przez Deepa pulpit sterowniczy i mechanizmżyroskopowy.Mniejsza o detale.Zastanawiałem się raczej, dokąd chcieli nas stąd wywiezć? Iskąd ta nagła zmiana planów? Mogłem się tylko domyślać, że powodem była obecność nazamku tajemniczego osobnika.To pewnie on napędził terrorystom strachu.Inna sprawa, żemoja historyjka o nadaniu sygnału SOS wzmocniła w nich obawy przed nieznanym intruzem ijednocześnie uwiarygodniała wersję z atakiem policji.Wypchnęli nas na dziedziniec.Hałas wytwarzany przez łopaty wirnika był nieznośny.Taksamo dokuczliwy stał się chłód zbliżającego się poranka.- Co ty zrobiłeś?! - niósł się po dziedzińcu krzyk Ursuli Pappani.- O co ci chodzi?! - zdenerwował się Gareth.- Po co nam oni wszyscy?- Co?! Mów głośniej!- Wszystkich nie zabierzemy! Wyprowadz tych tutaj! Pakuj tylko Benettonów!- Dobra, dobra!- A prawnik?!- Tego też.To prawie rodzina.Johna Deepa zostaw!- A nagranie?- Innym razem! Niedługo porwiemy Toma Hanksa, to nam strzeli ekstra przemówienie wobronie zwierząt!- Lepszy Hanks niż Arnold Schwarzenegger.- Nie dałbyś mu rady! Zaprowadz ich z powrotem do zamku! I przynieście skrzynię!- Już się robi!Ta wiadomość dodała mi otuchy! Poczułem się lżejszy.Chłód jak za dotknięciemczarodziejskiej różdżki zamienił się w ciepły powiew.Z krótkiej wymiany zdań pomiędzyterrorystami wynikało, że nie zdążyli spalić obrazów.Zabierali ze sobą Benettonów orazskrzynię z płótnami.Nie zdążyli ich zniszczyć! Hurra! Duży Jetranger zatem się przydał.Aleczy był to z góry przygotowany plan, czy po prostu zabierali Benettonów i obrazyspontanicznie? Tego nie wiedziałem, lecz pewnie musieli zakładać, że w razienieprzewidzianych okoliczności będą musieli zabrać ze sobą kilku cennych zakładników.Itaka okoliczność właśnie miała miejsce.Trafiliśmy z powrotem na hol, skąd odeskortowano nas do salonu.Tam rzucono nasbrutalnie na dywan, na szczęście miękki i przyjemny w dotyku.Na końcu zamknięto drzwi naklucz.Nie mogliśmy rozmawiać.Zamieniliśmy się zatem w głazy, leżąc nieruchomo na dywanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i ... Tajemnica tajemnic
- Zbigniew Nienacki (Andrzej Pilipiuk) Pan Samochodzik i sekret alchemika Sędziwoja
- (18) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i... Bursztynowa Komnata tom 1
- Zbigniew Nienacki Pilipiuk Andrzej Pan Samochodzik I Tajemnica Araratu Cz 2
- PS99 Pan Samochodzik i Bractwo Dębu Marek Żelech
- Nienacki Zbigniew 16 Pan Samochodzik i Nieuchwytny kolekcjoner
- PS14 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Czlowiek z UFO
- PS91 Pan Samochodzik i Zamek w Rynie Sebastian Miernicki
- 102 Pan Samochodzik i Biblia Lutra Czarnik Jakub
- PS15 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Nieuchwytny Kolekcjoner
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szopcia.htw.pl