[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W innymrazie nie sposób byłoby zrozumieć, że ot tak sobie porzuciłpracochłonne rozwijanie nici historii, aby oddać się jałowymdygresjom nie na temat tego, czego nie było, lecz mogłoby być, alena temat tego, co było, ale mogło nie być.Odnosimy się, bezdalszego krążenia po opłotkach, do listu, który prezydent republikiotrzymał w trzy dni po tym, jak helikoptery zrzuciły na ulice, place,parki i aleje stolicy kolorowe papiery, w których wyjaśniało sięwnioski pisarzy ministerstwa spraw wewnętrznych na temat bardziejniż prawdopodobnego związku pomiędzy tragiczną zbiorową ślepotąsprzed czterech lat i obecnym wyborczym obłędem.Na szczęście dlapodpisującego się pod listem, trafił on do skrupulatnego sekretarza,z tych, co to przeczytają małe literki, zanim zaczną czytać wielkie, ztych, którzy potrafią oddzielić kawałki zle pofastrygowanych słów od mikroskopijnego ziarenka, które należy jak najszybciej podlać,choćby po to tylko, żeby zobaczyć, co z niego będzie.Oto, co mówiłlist, Wasza ekscelencjo, prezydencie republiki.Przeczytawszy znależną uwagą manifest, który wasza ekscelencja skierował donarodu, a w szczególności do mieszkańców stolicy, w pełniświadomy swoich obowiązków obywatela tego państwa i pewien, żekryzys, w którym pogrążona jest ojczyzna, wymaga od naswszystkich permanentnej czujności i uważnej obserwacji każdejdziwnej rzeczy, która się wydarzy w pobliżu nas, proszę o pozwolenieprzedstawienia prześwietnemu osądowi waszej ekscelencji pewnychnieznanych faktów, mogących pomóc lepiej zrozumieć naturę bicza,który na nas spadł.Mówię to dlatego, że choć jestem zaledwieprzeciętnym człowiekiem, sądzę, tak jak wasza ekscelencja, że musiistnieć jakiś związek pomiędzy niedawną ślepotą głosowania białymikartkami a tą drugą białą ślepotą, która na kilka niemożliwych dozapomnienia tygodni postawiła nas wszystkich na marginesieświata.Chcę powiedzieć, panie prezydencie, że prawdopodobnie taobecna ślepota może zostać wyjaśniona przez pierwszą, a obiepoprzez istnienie, nie wiem też, czy poprzez działanie, tej samejosoby.Zanim jednak przejdę dalej, kierując się duchem obywatel-skim, w który niech nikt nie wątpi, chcę w jasny sposób podkreślić,że nie jestem żadnym donosicielem ani denuncjatorem, ani kapu-siem, po prostu służę swojej ojczyznie w rozpaczliwej sytuacji, wktórej się znajduje, bez latarni oświetlającej jej drogę do ocalenia.Nie wiem, i skąd miałbym wiedzieć, czy pisany przeze mnie listwystarczy do zapalenia tego światła, lecz powtarzam, obowiązek toobowiązek, i w tej chwili postrzegam siebie jako żołnierza, który robikrok naprzód i staje jako ochotnik do wykonania zadania, panieprezydencie, a to zadanie polega na wyjawieniu, piszę to słowo,dlatego że pierwszy raz mówię komuś o tej sprawie, że przedczterema laty, wraz z moją żoną, przypadkiem byłem członkiemsiedmioosobowej grupy, która, tak jak wszyscy inni w owym czasie,walczyła o przetrwane.Może się wydawać, że mówię rzeczydoskonale znane waszej ekscelencji z własnego doświadczenia, lecz nikt nie wie o tym, że jedna osoba z tej grupy nigdy nie oślepła, pew-na kobieta, której mąż jest okulistą, mąż był ślepy tak jak mywszyscy, ale ona nie.W tamtym okresie uroczyście przyrzekliśmy, żenigdy nie będziemy mówić o tej sprawie, ona nie chciała, żeby potempostrzegano ją jako rzadki przypadek, poddawano przesłuchaniom ibadaniom, skoro już wszyscy odzyskali wzrok, najlepiej byłobyzapomnieć, udać, że nic się nie wydarzyło.Przestrzegałem danegosłowa po dziś dzień, ale dłużej nie mogę milczeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki