[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rozdział 30Maddy obudziła się otoczona całkowitą ciemnością.Minęło kilka momentówzanim przypomniała sobie gdzie jest.Sala gimnastyczna.Szkoła Zrednia MiastaAniołów.Ukrywała się z Jacksonem i obydwoje musieli usnąć.Coś się zmieniło odkądzasnęli.Po chwili zdała sobie sprawę co: wszystkie światła były wyłączone.Sięgnęła po Jacksa i odkryła, z nagłą paniką, że go nie było.Powietrze wokółniej zrobiło się nagle ciężkie, ciężkie do oddychania.Dłonią przeszukiwała ciemności.Otworzyła usta, by przemówić, ale zanim to zrobiła, poczuła palec, który dotknąłdelikatnie, ale stanowczo, jej usta.To był Jacks.Uciszał ją.Teraz mogła go prawie dostrzec w słabym świetle, które pochodziło zeszczeliny drzwi sali gimnastycznej.Siedział nieruchomo.Coś było nie tak.W tejsamej chwili Maddy zdała sobie sprawę że nie panikowała - powietrze wokół niejnaprawdę było ciężkie.Czuła jak paliło jej płuca, gdy go wdychała.Sala gimnastyczna zrobiła się nieznośnie gorąca odkąd usnęli.Było duszno.Cosię dzieje? Krople potu spływały po czole Maddy, a z niego na matę.Jej włosy byływilgotne i lepkie.Odwróciła się do Jacksa.- Co się stało? - szepnęła.- Nie jestem pewien, - odszepnął Anioł.- coś jest tutaj z nami.Wyłączyłemświatła, ale wie, że tutaj jesteśmy.- Co to?- Nie wiem.Nigdy nic takiego nie czułem.To jest jak.czyste zło.Nie jestprzyjazne.- odpowiedział Jackson.Maddy zaczęła drżeć.Biorąc ją za dłonie, Jacks owinął je wokół pierścienia na jej szyi.- Pójdziemy na korytarz razem, a następnie zaczniesz biec.Nie będziesz patrzećwstecz.Nie ważne co usłyszysz, po prostu biegnij.- Co? Co zamierzasz zrobić?Jacks milczał.- %7łegnasz się, prawda? Spróbujesz z tym walczyć.- Cokolwiek to jest wie, że tutaj jesteśmy.Nie pozwoli nam po prostu iśćkorytarzem i wyjść stąd.To nasza jedyna szansa.- A co, jeżeli jest inna droga by wyjść?- Droga, którą będziemy mogli iść bez przechodzenia przez korytarz?Maddy skupiła swój przerażony umysł by myśleć logicznie.Racjonalnie.Potemzobaczyła to.- Tak.Połączone ze sobą klasy.Jeśli wyjdziemy przez szatnię moglibyśmy iśćklasami by dotrzeć do innej części szkoły.Kiedy tam będziemy, miejmy nadzieję, żedrzwi będą otwarte.Ledwo widziała zarys jego twarzy w ciemności.- W którą stronę?Maddy poprowadziła ich w ciszy do drzwi szatni dziewczyn.Kiedy to zrobili,upewniła się, że zamyka drzwi bez żadnego hałasu.W ciemnościach cisza wśród rzędów szafek wydawała się żywa i grozna, jakjakiś przerażający, halucynacyjny labirynt.Para pokryła lustra.Skraplała się i spływaław dół szyb przypominając Maddy strumyki krwi.Czy coś ukrywa się w tym labiryncie czekając na nich? Spojrzała na otwarteszafki i kilka ręczników pozostawionych na podłodze.Wszystko było zupełniespokojne.Maddy wzięła za rękę Jacksa i poprowadził ich jednym rzędem.Minęlibiuro trenera. Głos wołał ich z ciemności.Madison poczuła jak ręka Jacksona zaciska się najej dłoni.Odwrócił się, by ją chronić przed czymkolwiek, co wyskoczy z ciemności.- Kochanie, kiedy myślę o tobie-ie-ie-ie, wszystko jest niebieskie-e-e-e.Pochodziło to z radia trenera, bez wątpienia ktoś, kto sprzątał pomieszczenie,zapomniał je wyłączyć.Jacks rozluznił uścisk dłoni.- Nie zamierzam po prostu stać niedaleko podczas, gdy odejdziesz z kimśnowym-wym-wym-wym.Następnie usłyszeli w sali gimnastycznej kliknięcie otwieranych, a następniezatrzaśniętych drzwi.To nie radio, czy telewizor wołało ich z ciemności.Cośpróbowało dostać się do szatni.Maddy pociągnęła Jacksa do suchych pryszniców.Zobaczyła pierwszy raz błysk strachu w jego oczach.Drzwi zaczynały się otwierać.Cokolwiek to było, w kolejnej sekundzie będziew pomieszczeniu razem z nimi.Ominęli kabiny prysznicowe i Maddy zauważyładrzwi na końcu krótkiego korytarza.Miało ono małe, kwadratowe okienko przezktóre wpadało światło z korytarza.Następnie Madison usłyszała je.Kroki w szatni zanimi.Panika wzrosła w jej gardle.Cokolwiek to było miało nogi.Wydawały głuchyodgłos, po dwóch dzwiękach klikania, jak ostrze noża przeciwko linolenowych płytek.Krok, klik klik.Krok, klik klik.Jacks ścisnął jej dłoń i pokazał jej ustami jedno słowo.- Idz.Szli w milczeniu.Maddy sięgnęła do drzwi i nacisnęła klamkę na tyle bysprawdzić blokadę.Otworzyły się same.Nie były zamknięte na klucz.Odwróciła siędo nich i wymknęła się zostawiając, cokolwiek to było - coś - za nimi w szatni.Pojawili się na korytarzu obok automatów.Warkot lodówek uniemożliwił imsłuchanie tego co było za nim.Maddy rozglądała się po dusznym korytarzu.Ciepło iwilgotność zaparowały okna klas.Nie było możliwości by byli widoczni wewnątrznich. - Chodz.- szepnęła, ruszając do najbliższych drzwi.- Miałam zajęcia w tympomieszczeniu.Jest połączone z laboratorium biologicznym.Następnie ono prowadzido korytarza, który doprowadzi nas do drugiej strony szkoły.- Idz, idz.- mówił ponaglająco.Poszli.Maddy położyła dłoń na klamce i uspokoiła swoje drżące serce.Z kliknięciemotworzyły się, a ona zajrzała do środka.Cisza.Nic.Otworzyła drzwi klasy.Pustebiurko rzucało długie cienie w świetle z korytarza.To była jej klasa, gdzie uczyła sięhistorii.Na tablicy było napisane przypomnienie co zrobić w weekend: PrzeczytajNową Historię Aniołów, strony 220-256.Ruszyli do klasy, a Jacks zamknął cicho drzwi za nimi.Maddy prawie mogłasłyszeć paplaninę jej znajomych z klasy, gdy ruszyła do biurka i mogła słyszeć jak panRankin pisze na tablicy.Były to dla niej dzwięki bezpieczeństwa, które sprawiały, żecałe jej samopoczucie polepszyło się.Jeżeli wyjdzie z tego żywa obiecała sobie, że niebędzie narzekać na te przyziemne dzwięki.Minęli biurko pana Rankina i nagle Jacks złapał Maddy za kaptur i pociągnąłją na ziemię.Jego oczy były wpatrzone w okno, gdzie czarna sylwetka ruszała się wświetle.Było większe, wyższe niż okna.Duże.Maddy wstrzymała oddech, gdy minęłookno.Jej serce waliło.Następnie zatrzymało się i wróciło, ściemniając znowu okna.Towąchało, myślała dziewczyna.Polowało.Klamka drzwi poruszyła się.- Nie patrz za siebie.- szepnął Jacks, gdy poruszali się do drzwi na drugimkońcu sali.Otworzył je i zamknął za nimi, gdy wejście do sali historycznej z korytarzaotworzyło się.Wiedziało, gdzie teraz są, pomyślała Maddy.Zamknęło drzwi.Jacks pociągnął dziewczynę w dół za długą ladą.Słuchała swojego płytkiego iszybkiego oddechu, próbując kontrolować go.Laboratorium było podzielone na czterylady, które było ustawione na prawie całą długość pomieszczenia, oddzielone wąskimiprzejściami po obu stronach.Probówki, zlewki i inne szklane rzeczy stały na ladach, czekając na użycie wnastępnym tygodniu.Maddy spojrzała na drugie drzwi po drugiej stronie pomieszczenia.Był za nim korytarz, który wyprowadzi ich do bocznego wyjścia zeszkoły na ulicę.- Chodzmy.- powiedziała.- Możemy to zrobić jeżeli będziemy biec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki