[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.“Żebym zaczął od tego wzgórza!” - walnąłem pięścią w buk.- A co byś, Jerzy, powiedział, gdyby obecny tu Jacek zeznał przed sądem, że to ja pierwszy natknąłem się na bunkier.Że ty doszedłeś do nas dopiero potem? To byłoby chyba wedle twojej szkoły, nie?Twarz Batory skamieniała:- Odczep się od “mojej szkoły”, bo coś mi się wydaje, że mylisz ją z jakąś inną!- Przepraszam - wyciągnąłem do niego rękę.Niechętnie uścisnął mi dłoń.- Usiądziemy tu sobie na pieńku - usiłowałem załagodzić przykry nastrój, jaki zapanował - a Jacek skoczy do klasztoru po jakąś łopatę.kilof też może się przydać.a i latarka nie zawadzi.- A może jeszcze rolkę papy w zębach? - obruszył się chłopak, ale pobiegł ile sił w nogach.- I co teraz? - wyciągnąłem fajkę i kapciuch.Jerzy zapalił trzecią cygaretkę:- Wiem, że z nagrodą mnie nie wykołujesz.Jasne, że wolałbym zgarnąć Komnatę dla siebie, bo może wtedy byłbym najbogatszym człowiekiem w Polsce.- Nie przesadzaj.Komnatę wyceniają zaledwie na pół miliona dolarów.- No, to tej nagrody też będzie troszkę - zaśmiał się Jerzy.Przytaknąłem mu pięknym kółkiem z dymu.Rozkoszowaliśmy się bliskością ukrytego pod naszymi stopami ósmego cudu świata.- A żeby! - przerwał marzenia Jerzy.- Przecież muszę pozbyć się stąd tego parszywego “Źródła”.Wzruszyłem ramionami:- Powiedz im, że sprawa nieaktualna, bo kapuś z ministerstwa położył łapę na Komnacie, zapłać, coś im obiecał za nieudaną akcję, i już.Jerzy z politowaniem kiwnął głową:- Człowieku! Mogę to zrobić tylko w jednym wypadku, jeśli zaraz polecisz dzwonić po policję.Niech to przyjeżdża i to w sporej liczbie! Nie zdajesz sobie sprawy, do czego Kurowlew i “Łysy”, czyli Sosnowski, są zdolni, gdy zorientują się, że Komnata jest toż, toż!- Z policją to może niezły pomysł - pomyślałem o komisarzu Karwackim.Ale Jerzy skrzywił się:- Tak mi się chlapnęło.Bo to może dobre dla Komnaty i dla ciebie.Ja będę miałprzerąbane, jak moi się dowiedzą, że im wykopałem Komnatę spod łapy i to do spółki z glinami.Nie darują mi.Zamyśliłem się nad fajką:- No to wyjedź razem z nimi.Obiecuję odczekać dwa dni i dopiero wtedy ogłosić o odkryciu Komnaty.Ale uważaj, będę pilnował, żebyś mi jej nie wykradł nocą! A co do nagrody, to sam powiedziałeś, że mi wierzysz.Żeby nie wyszło, że byłeś w spółce ze mną, zamiast ciebie będzie figurował ojciec Leszek.Pieniądze odbierzesz od niego.- I nie pożałuję datku na kościół! - zaśmiał się Jerzy.- To co mówisz, ma ręce i nogi!Odpowiedziałem śmiechem:- I dobre nogi ma Jacek, bo już biegnie z powrotem!Zaznaczyliśmy miejsce, gdzie sygnały w wykrywaczach były najsilniejsze.Spulchniałem ziemię kilofem, a Jerzy odrzucał ją na bok łopatą.Jacek wydawał dopingujące okrzyki.Na dwa sztychy w głąb ostrze kilofu zgrzytnęło o metal.Przy pomocy łopaty Jerzego naszym oczom ukazała się równa, choć pordzewiała metalowa powierzchnia.- Oj, kiepsko - westchnął Jacek - bez spawarki nie otworzymy tej blachy.Pewnie ma jeszcze dodatkowe zbrojenia.- Spróbujemy kopać wzdłuż - otarł pot z czoła Jerzy - może znajdziemy jakiś właz.Przekopaliśmy jakieś dwa metry i hura! Pod łopatą ukazały się zawiasy.- Skonam, jeśli okaże się, że ten właz jest zamknięty na jakąś ogromniastą kłódkę! -jęknął Jacek.Owszem, skobel był, ale bez kłódki, ot tak, dla porządku.Widocznie budowniczy bunkra liczył się z tym, że jeśli już ktoś się do niego dokopie, to nie powstrzymają go żadne zamki.Starannie oczyściliśmy z ziemi klapę o powierzchni metr na metr:- Jak oni przez taką dziurę pakowali tu skrzynie? - znów zabrał głos chłopak.Zaśmiałem się:- Nie masz czym się martwić? Może część blachy, którą odkopaliśmy daje się podnieść? Jak Komnata będzie wyciągana z bunkra, to się przekonamy!Wskazałem Jerzemu skobel:- Proszę.Bądź łaskaw pierwszy!Batura ukłonił się szarmancko i zaczął mocować się z zardzewiałym żelastwem.Wreszcie dało się przesunąć ze straszliwym zgrzytem.Jerzy naparł na krawędź pokrywy i z wolna uniósł ją w górę, aż przewróciła się z łoskotem na drugą stronę.Batura pochylił się nad otworem.Usłyszeliśmy nerwowy chichot.Czyżby mojego wroga poniosły nerwy na widok tak bliskiego, a nieosiągalnego dotąd dla niego skarbu?Zeskoczyłem do wykopu:- I co, jest?Batura odzyskał już swój zimny spokój.- Jest - powiedział półgłosem odsuwając się na bok.- Pusty bunkier.Przypadłem do włazu.Owionęła mnie stęchła wilgoć.Promień latarki ślizgał się po nagich betonowych ścianach ze śladami szalunku.Bunkier był głęboki na jakieś 2,5 metra.Uchwyciłem się krawędzi włazu i skoczyłem do środka.Jerzy zwinnie opuścił się za mną.Jacek już gotów był iść w nasze ślady, gdy przypomniałem mu:- Najpierw wykrywacze!Podał nam sprzęt i dopiero zeskoczył.Poświeciłem wokół.Bunkier miał długość dobrych pięciu metrów i był na tyleż szeroki.Rzeczywiście część stropu była metalowa i można ją było w razie potrzeby otworzyć na dwie strony.To tędy miały być ładowane skrzynie z Komnatą.A tymczasem dokoła pustka.- I gruzy naszych marzeń - dopowiedział ze śmiechem Jerzy, jakby czytając w moich myślach.- Mimo to sądzę, Pawełku, że trzeba “opukać” ściany i podłogę wykrywaczami.Ja z tej, ty z tamtej strony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i ... Tajemnica tajemnic
- ebooks pl prawda o kielcach 1946 r jerzy robert nowak historia Ĺźydzi polityka polska rzeczpospolita paĹstwo ojczyzna patriotyzm honor nkwd prowokacja
- Zbigniew Nienacki (Andrzej Pilipiuk) Pan Samochodzik i sekret alchemika Sędziwoja
- Zbigniew Nienacki Pilipiuk Andrzej Pan Samochodzik I Tajemnica Araratu Cz 2
- PS99 Pan Samochodzik i Bractwo Dębu Marek Żelech
- PS51 Pan Samochodzik i Krzyż Lotaryński Niemirski Arkadiusz
- Nienacki Zbigniew 16 Pan Samochodzik i Nieuchwytny kolekcjoner
- PS14 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Czlowiek z UFO
- PS25 Pan Samochodzik i Skarby wikingow t.2 Niemirski Arkadiusz
- r15 07
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sulimczyk.pev.pl