[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wcześniej nie miała o nim pojęcia i wydawałojej się, że to reszta kraju dziwnie mówi.Ten fakt potwierdzał tylko jej naiwność i pokazywał, jak szybkouczy się świata.Sophie znowu wzruszyła ramionami.Emma pomyślała, że to sztuczny gest, równie sztuczny jakwszystko w Sophie, albo w Matilde, czy kim tam była ta szykowna dziewczyna siedząca z nią w pokoju.Nie ufała jej ani na jotę.Jeśli ktoś sam ci powiedział, że nie należy mu ufać, to jak może być inaczej?Emma była zła i rozgniewana, ledwie poznawała samą siebie.Potem przypomniała sobie, że sama teżśpiewała Ave Maria.Przypomniała sobie uczucie, które nią owładnęło.Pomyślała o Sophie patrzącejw lustro i rozmawiającej ze swoim odbiciem. Co się z nami dzieje?  zapytała Emma.Nie była w łzawym nastroju, ale miała ochotę solidniesobie popłakać, żeby poczuć ulgę, jaką by jej to dało.Sophie zgięła się wpół, jakby nagle rozbolał ją brzuch. Nie wiem  odpowiedziała. Ale to jest wredne.Czuję się, jakbym traciła nad sobą kontrolę.Toz pewnością tylko żal po śmierci.Z tobą jest tak samo. Teraz pocierała dłonią szyję. Tak, myślę, że masz rację. Emma patrzyła na przyjaciółkę i było jej przykro, że tak się zachowała.Dlaczego przyszła ją pocieszać? Sophie tego nie potrzebowała.W dole brzucha Emmy narodziło siępoczucie winy, które szybko rozlało się po całym ciele. Powinnaś się kogoś poradzić albo coś w tym rodzaju  powiedziała. Do mnie mówisz?Emma miała ochotę rozejrzeć się po pokoju, żeby sprawdzić, do kogo innego mogłaby mówić, alezdała sobie sprawę, że Sophie po prostu odbija piłeczkę.Sama też nie była spokojna i poukładana.Jużsam wyjazd z domu na początku studiów wytrącił ją lekko z równowagi, a teraz dodatkowo musiała sobieradzić z martwą przyjaciółką i recitalem.W którąkolwiek spojrzała stronę, czekały ją nowe zmartwienia.Chciała tylko ćwiczyć Rachmaninowa, aż palce nie zaczną jej krwawić, aż będzie w stanie zagrać tenpieprzony kawałek przez sen, a tymczasem kazano jej ćwiczyć te wszystkie bezduszne etiudy. Być może obie potrzebujemy jakiejś pomocy  przyznała.Patrzyła teraz w lustro, na odbicieSophie, na to, co obie utraciły.W jaki sposób którakolwiek z nich mogła sobie z tym poradzić, natykającsię bezustannie na takie przypomnienie? Fakt, że Sophie była idealną kopią osoby, za którą obie takbardzo tęskniły, był czymś okropnym.A potem przyszło to odczucie, to, które Sophie opisała poprzedniej nocy, wrażenie, że Matilde nieodeszła.Wydawało się śmieszne, a zarazem oczywiste.Emma usiłowała się z niego otrząsnąć, pamiętaćo tym, co miało sens, a co go nie miało, ale to uczucie czepiało się jej psychiki bez względu na wszystko,co próbowała robić w tej sprawie.Tu chodziło nie tylko o odbicie w lustrze. Naprawdę nie pamiętasz niczego z wczorajszej nocy?  zapytała.Nie wiedziała, na co liczy zestrony Sophie.Czy łudziła się, że usłyszy coś, czego jeszcze nie słyszała, coś, co ją w jakiś sposóbprzekona? Pamiętam, że nagle znalazłam się w twoim pokoju.Zjawiłam się tam, jakbym wychodziła ze snu.W tym stwierdzeniu było coś znajomego.Emma ostatnio sama doświadczała podobnych rzeczy.GłosSophie brzmiał szczerze, nic w jej zachowaniu nie kazało Emmie sądzić, że kłamie.Nagle powrócił doniej ten moment, kiedy Sophie dotknęła jej ręki, wywołując coś dziwnego, coś w rodzaju przypływuwspomnień.Czuła, że blizniaczka również myśli o tej chwili w pokoju Emmy przed kilkoma dniami. Otworzyła usta, żeby jej to wyznać. Tamtego dnia& Przez jedną chwilę miałam wrażenie, że wychowałyśmy się razem  powiedziałaSophie.Emma nadal stała z otwartymi ustami, nie zdążywszy wyrazić tego, co miała na końcu języka. Ty też chciałaś o tym powiedzieć.Czuję to  stwierdziła Sophie.Potakujące kiwnięcie głową było wszystkim, na co Emma zdołała się zdobyć. Z Matilde tak było przez cały czas, ale tylko wtedy, gdy byłyśmy same.Nie musiałyśmy kończyćzdań.Ludzie mówią, że tak się dzieje, kiedy dwie osoby dobrze się znają, ale tu chodziło o coś więcej.O wspólne myśli i uczucia.To był ten rodzaj bzdur, w które Emma nigdy nie wierzyła i nadal nie mogła uwierzyć, bez względu nato, co się przed chwilą stało.To musiał być zbieg okoliczności.Pomyślały o tym samym w tym samymmomencie.A co z tamtą chwilą, kiedy miały to samo odczucie? Nie, to też nie mogło być prawdziwe.Sophie właściwie to ujęła: znały się dobrze, każda potrafiła odgadnąć, co myśli ta druga.Małżeństwomteż się to zdarza, Emma czytała o tym w jakiejś książce psychologicznej.Była tak zdenerwowana, że gdy rozległo się głośne pukanie, poderwała się na równe nogi.Popatrzyłana Sophie, jakby robiła coś złego, po czym ruszyła do drzwi, żeby je otworzyć.Nie miała wrażenia, żepanoszy się w cudzym pokoju.Odwróciła się i spojrzała na Sophie.Nastrój przyjaciółki gwałtownie sięzmienił.Wydawała się spokojna i pogodna.Siedziała wyprostowana na łóżku i wyglądało na to, żerozmowa przyniosła jej ulgę.Przed drzwiami stał Henry.Był speszony. Wejdz  powiedziała Emma.Odchrząknął. Wolałbym nie  odparł nerwowo. Przynoszę ci tylko wiadomość od Wooda.Mówi, że chciałbyzorganizować jutro klasę mistrzowską.Przeprasza, że daje ci tak mało czasu, ale sądzi, że to pomożew recitalu.Tak powiedział. Na twarzy Henry ego malowało się skupienie, jak gdyby uważał, że nastąpikoniec świata, jeśli nie przekaże wiadomości dokładnie tak, jak ją usłyszał. Chce, żebyś zagrała etiudy,które ćwiczyłaś. %7łartujesz sobie ze mnie, prawda?  Głos Emmy był podniesiony.Henry wyciągnął przed siebie rękę w obronnym geście. Hej, nie strzelaj do posłańca  powiedział, po czym się odwrócił.Wypełnił swoje zadaniei najwyrazniej nie miał ochoty rozmawiać z Sophie.Emma zamknęła drzwi, zastanawiając się, jakfatalnie obie wypadły. Po Woodzie można się tego spodziewać  stwierdziła Sophie. Stary dupek. Prawdę mówiąc, on jest w porządku.Po prostu stara się jak może. Emma stwierdziła, że próbujebronić swojego nauczyciela, choć miała ochotę go zabić.Klasa mistrzowska Matilde była ostatnią,w jakiej brała udział.Miała wrażenie, że przechodzi na drugą stronę ulicy tuż za konduktempogrzebowym.To był, oczywiście, tylko głupi stary przesąd, ale i tak wolała tego nie robić.Nie razzdarzało jej się zmieniać trasę, kiedy zobaczyła przed sobą pogrzeb. Lepiej pójdę poćwiczyć powiedziała.Kilka godzin pózniej ocknęła się na swoim łóżku.Była zdezorientowana, nie wiedziała, co się dzieje.Próbowała sobie przypomnieć, w jaki sposób się tu znalazła.Nie pamiętała, żeby się kładła.Wokółelektrycznego pianina leżały porozrzucane kopie nut utworów, które dał jej Wood, tych etiud i preludiów,które kazał jej ćwiczyć.Wyglądało na to, że toczyła z nimi walkę, którą przegrała.Siadając, usiłowała obudzić się do końca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki