[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz przyjmowałam gratulacje. Czas już był najwyższy, żebyś stała się jedną z nas  mówił signorBandinelli. Sama twoja Inclinazione sprawia, że jesteś godnaprzyjęcia. Sama?  Najwyrazniej w dalszym ciągu Zuzanna i Judyta niepodobały mu się. Najpokorniej dziękuję, signore.Podano wino i przekąski; Buonarroti oprowadził mnie po całej sali,rozpowiadając wszem i wobec, że to ja namalowałam Inclinazione.Czyżbym miała się w końcu przekonać, że szacowna akademia bardziejceni zręczne rzemiosło niż ciężko zapracowaną, przemyślaną invenzione?Kiedy już mieliśmy podejść do wielkiego księcia, zastąpił nam drogęintendent. Proszę ze mną, signora, zobaczycie akademię  padłzawoalowany rozkaz.Wskazał mi drogę ręką, zebrał jeszcze kilku nowych członków izaprowadził nas na górę do biblioteki i pracowni, pokazał nam gabinetyrysunku, szkielet, rzezbiarskie odlewy  i rozpoczął długi i szczegółowyopis czynności, jakimi zajmowała się akademia.To nie było nic pilnego,nie musiał tego wszystkiego mówić w tej chwili.Wywinęłam sięnajszybciej jak mogłam, uiściłam opłatę immatrykulacyjną  a kiedyzeszłam na dół, wszyscy goście już się rozeszli.Wielki książę zniknął.Było już po uroczystości, wszystko znikło  jak sen.Przyciskając dokument do piersi, wybiegłam z budynku, po drodze dodomu miałam ochotę tańczyć.Napiszę do ojca.I do Grazielli, i Paoli.Jednak myśl o tym, jak125 opowiem Piętrowi o przyjęciu do akademii, przejmowała mniezimnym lękiem.Zagłębiłam się w wąskie uliczki.Na piazza Salvemini przemknęłampomiędzy dwoma żebrakami.Zaszłam do macełleńa należącej doprzyjaciela Pietra; nie oskubane kury i gęsi zwisały z żelaznych haków,krew skapywała do rynny i wypływała na ulicę.Musiałam przejść nad tąrynną, żeby wejść do środka i kupić kiełbasę z dzika, na którą rzadkosobie pozwalaliśmy  był to ulubiony przysmak Pietra.Potem poszłamdo vinah. Butelkę najlepszej grappy.Na specjalną okazję. Dzwięk mojegogłosu obudził psa śpiącego na schodach prowadzących do piwnicy zwinem.Przecisnęłam się przez tłum dzieci bawiących się na ulicy, minęłamubranych na czarno braci miłosierdzia niosących trumnę do Santa Croce.Przeszłam wielki plac po przekątnej.Pokutnica o zmierzwionych włosachbiczowała się i zawodziła przy drzwiach kościoła, nie wstąpiłam więc, takjak zwykle to robiłam, żeby odwiedzić grób Michała Anioła.Onzrozumiałby moje podekscytowanie.Brava  tak powiedzieli.Co mogę powiedzieć Piętrowi, by złagodzić ten cios?Wydawało się, że pasy kolorowego jedwabiu na corso dei Tintoripowiewają na moją cześć.Przebiegłam przez Lungarno, potem poschodach, jeszcze trzy piętra, dwa  dyszałam ciężko, jeszcze jednopiętro  i usłyszałam płacz Palmiry.Otworzyłam drzwi.Zobaczyłam jąskuloną w kącie pokoju, kurczowo owiniętą moim szlafrokiem.Pod-biegłam do niej. Palmira, tesoro.Gdzie twój tata?Nie było go w domu.Bóg raczy wiedzieć, jak długo była tu sama.Przecież mógł zabrać ją do Finy.126 Przytuliłam ją mocno, całowałam po zaczerwienionych policzkach, poczole, uszach i rączkach.Czułam na ustach jej słone łzy. Biedna malutka, całkiem sama, poverina.Nie płacz. Czułamspazmy wstrząsające jej drobnym ciałkiem.Przytuliłam ją jeszczemocniej i zaczęłam kołysać. Mama jest przy tobie.Uspokoiła się w końcu i mokrą rączką dotknęła koronki na moimgorsecie.Przesunęła paluszkami po galonie przy szyi, ale nie chciała takłatwo zapomnieć o gniewie.Wiedziała doskonale, że teraz wysłuchambardzo uważnie wszystkiego, co powie.Zaczerpnęła powietrza i wydęłausteczka. Ja chcę taką sukienkę. Będziesz miała dużo takich sukienek.Obiecuję ci.Mama teraz jestczłonkiem akademii.Może pewnego dnia ciebie też tam przyjmą.Dałam jej do zjedzenia pół jajka i bulionu z cukinią w jej ulubionejmiseczce z błękitnego fajansu.Kiedy skończyła, zeszła z moich kolan,zarzuciła sobie mój szlafrok na ramiona i zaczęła paradować po pokoju,wlokąc jego poły za sobą.Wiedziała doskonale, że w innej sytuacji nigdybym jej na to nie pozwoliła.Pokroiłam dla Pietra kiełbasę z dzika na cienkie plasterki, jakpociemniałe stare monety  i ułożyłam je wzdłuż brzegu cynowegotalerza.Pośrodku ułożyłam kawałki pokrojonej gruszki, a w samymśrodku  drugą połówkę jajka. Zobacz, jak ładnie.Jak gwiazda.Oliwa w miseczce.Chleb.Jak ja mu to powiem? Nie może usłyszećradości w moim głosie.Zaczęłam ćwiczyć   przyjęli mnie"  bezwyrazu, tak jakbym mówiła  będzie127 deszcz", ale jakoś nie potrafiłam zaufać mojemu głosowi.Wsypałamdo miseczki z oliwą trochę pokruszonych liści oregano  tak, żebyukładały sie w kształt liter A i D, co znaczyć miało Accademia i Disegno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki