[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gareth przerwał jej rozmyślona.- Wspomniałaś kiedyś, że macie bibliotekę w Aleksandrii.Domyślam się, że jest wspaniała? - O tak.Często spędzam w niej całe dnie.To miejsce, gdzie szukam pociechy.Oczywiście nigdy niewiem, jaką książkę wybrać, więc grzebię wśród nich godzinami.- Godzinami?- W bibliotece aleksandryjskiej są tysiące książek -wyjaśniła.Gareth osłupiał.- Tysiące?- Aleksandria to jedno z najstarszych miast świata.A tamtejszy księgozbiór jest jednym z najbardziejkompletnych.- Nie potrafię sobie tego wyobrazić.Adele chwyciła go za rękę i ten impulsywny gest zaskoczył nawet ją.Jego dłoń była chłodna idelikatna.Ale wszystko było w porządku.Tym razem nie zapomniała, jakiego on jest gatunku, ani niepomyliła bohatera z rzekomym porywaczem.Jego długie palce oplotły jej place i kiedy łagodnieuścisnęły, serce zabiło jej szybciej.%7łar w jego spojrzeniu zaparł jej dech.Nie było już lodowate, aleciepłe i zapraszające, jak błękit Morza Zródziemnego.- Chciałabym ci ją kiedyś pokazać.- Jej ciche słowa były szczere.W Garecie było więcej z bratniejduszy, niż mogła się spodziewać.W jego oczach zabłysła wdzięczność.- Też bym bardzo chciał. ROZDZIAA 27Statek, sir.- Gdzie? - krzyknął senator Clark.Bosmanmat wskazał za reling, lekko w dół.- Cztery rumby na prawo, sir.Trzysta sążni w dół.Clark przepchnął się między oficerami na rufie, przeszedł na śródokręcie, wziął lunetę od bosmanmatai wychylił się przez reling.Przycisnął lunetę do oka, kiwając się niebezpiecznie z każdym silniejszympodmuchem wiatru.Po chwili powiedział do majora Stoddarda, który, jak senator słusznie zakładał, stał już u jego boku:- To jakiś wrak.Do licha! Nie widzę wyraznie.Zanim wierny Stoddard zdążył odpowiedzieć, Clarkprzerzucił nogę przez reling, chwycił się grubej liny i zjechał aż na kil.Wiatr uderzał w niego, alesenator, owinąwszy liną rękę i nogę, znów przyłożył lunetę do oka i przyjrzał się nędznemu statkowiponiżej, unoszącemu się tuż nad koronami drzew.Załoga  Trapera" powinna wybałuszyć oczy zezdumienia na taki wyczyn.Ale to był senator Clark.Szaleńczy śmiech senatora niemal ginął w podmuchach wściekłego wiatru, kiedy Clark wsunął sobielunetę za bluzę.Wdrapał się z powrotem na statek z taką łatwością, jakby to było zwykłe ćwiczeniegimnastyczne, a nie zwisanie setki metrów nad ziemią.Major Stoddard nawet nie próbował mu podaćręki, kiedy jego dowódca z męskim stęknięciem podciągnął się na pokład. - Statek helotów.- Clark oparł się o mahoniowy reling i zacisnął usta w wyrazie teatralnego namysłu.- Wampiry nie używają ich do walki, więc wątpię, żeby szukał nas.-Wyszczerzył zęby.- To statektransportowy, majorze.Taki, jakie służą im do przewozu towarów.Albo więzniów.Nadąża pan?- Tak sądzę, sir.- A jaki więzień ma dla nich największe znaczenie? Stoddard znał odpowiedz, ale milczał, żeby Clarksam mógł jej udzielić.- Księżniczka Adele.- Senator puknął Stoddarda grzbietem dłoni w pierś, aż major się skrzywił.-Gdyby już ją mieli, żeglowaliby na południe.Do Londynu.Ale nie robią tego, zgadza się?- Nie, sir.Lecą na północ.- Na północ.Więc ciągle ją ścigają.Stoddard kiwnął głową i też się uśmiechnął.Nie bardzo wiedział, dlaczego.Po prostu uznał to zawłaściwą reakcję.Clark ciągnął:- Więc będziemy ich śledzić.Doprowadzą nas prosto do mojej narzeczonej.Teraz major zmarszczył czoło.- To dość słaba poszlaka, sir.Clark nie przejął się tą krytyką.Stoddardowi od czasu do czasu wolno było wyrazić sprzeciw wobecpomysłów wielkiego człowieka, choć ostatnio zdarzało się to coraz częściej.Clark pomyślał, żeniedługo będzie musiał to ukrócić.Spojrzał w dół na byle jaką jednostkę.- A co innego mamy, majorze? Latamy tutaj bezczynnie od tygodni.- Nie mamy nic innego.Ale kończą nam się zapasy.A do najbliższej bazy jest wiele dni żeglugi.Senator uniósł stalowe oczy.- Do bazy? Nie wracamy bez niej, majorze.Myślałem, że wyraziłem się jasno.Albo znajdziemy mojąprzyszłą żonę, albo nikt nie wróci stąd żywy.- Tak jest, sir.- Więc co pan teraz sądzi? - Na północ, sir.- I słusznie, majorze Stoddard.Proszę poinstruować kapitana Roota, żeby śledził ten statek.A jeśli naszauważą, osobiście wyrzucę za burtę  Trapera" wszystkich oficerów.Co do jednego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki