[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy zebraliśmy się przed wejściem, czekając na menadżera, który miał nas zaprowadzić do pokoi, Maliszewskiniby od niechcenia oparł się o murek, przy którym stałami podziwiałam krajobraz.- Chyba nie przepadasz za takimi wyjazdami.- Nieszczególnie - mruknęłam.- Ale postawa biznesowa tego wymaga.[74] - Podziwiam twoją postawę biznesową, Liliano - mojeimię wypowiedział szeptem.Spojrzałam mu w oczy i niemal zapomniałam, gdzie jestem, z kim jestem i może nawet, kim jestem.Jego tęczówki pociemniały i widziałamw nich pragnienie, a także kilka innych uczuć, których nierozumiałam.Jednym z nim był strach, obawa.I złość.Nicnie rozumiałam.Zbyt często jak na mnie.- Wołają nas - Michał uśmiechnął się łagodnie i pokazał wejście, gdzie nasi koledzy i koleżanki przepychali siędo wyjścia jak licealiści na wycieczce szkolnej.Podążyłamdo przyjaciółek i obiecałam sobie jedno: podczas tego wyjazdu już nigdy nie dopuszczę do sytuacji, w której znajdęsię sam na sam z Maliszewskim.Musiałam zadbać o swojezdrowie psychiczne, a przy nim.wszystko we mnie przewracało się o sto osiemdziesiąt stopni.Wieczorem rozpoczęła się biba.Inaczej nie mogę tegonazwać.Nie wiem w sumie po co, skoro osiemdziesiątprocent zespołu było już naprane jak rezerwa WojskaPolskiego.Ja i moje dziewczyny miałyśmy delikatne humorki, prezes, Maliszewski i Lejdi też trzymali fason.Sekulski wywijał techno-hołubce razem z dziewczynamiz księgowości, kilku czołowych dyrektorów opychało sięspecjałami zamkowej restauracji, a ich czerwone twarześwieciły w ciemności.Już sama nie wiedziałam, czy od alkoholowego potu, czy od nadmiaru tłuszczu ściekającegoz ich grubych paluchów, które z lubością oblizywali, wydając przy tym radosne odgłosy, przypominające cmokanieza przechodzącą długonogą laseczką.- Widziałaś? Boże, jacy oni są prości.[75] - Daj spokój, myślisz, że jak włożą białe kołnierzyki, toma to coś wspólnego z fasonem czy kulturą? - mruknęłam,zajadając wędzonego łososia.- Czasami zdarzają się wyjątki.No fakt.Prezes był doskonałym przykładem, potrafił sięzachować.Nie rzucał się na jedzenie i wódę jak wygłodniały więzień po odbyciu kary.Tak samo nie rzucał się nawspółpracownice.No i oczywiście Michał.On potrafiłzachować fason.Zresztą jego zachowanie było dla mnieco najmniej.dziwne.Jakby cały czas był w gotowości.Jakby cały czas się kontrolował.I kontrolował wszystkodookoła.Zawsze byłam przekorna.Lubiłam postępowaćna opak tylko po to, aby sprawdzić reakcje innych.Totrochę problematyczne w kontaktach międzyludzkich,może dlatego wciąż byłam sama.A teraz postanowiłamzrobić coś, co sprawi, że Maliszewski nie będzie taki aku-ratny, taki spokojny, taki grzeczny.Byłam lekko wstawiona,akurat w sam raz, aby zachowywać się bez niepotrzebnejkompromitacji, ale już na tyle, aby być odważniejszą niżzwykle.Dlatego napiłam się wódki, popiłam sokiem porzeczkowym i mruknęłam do Baśki:- Mam ochotę na coś słodkiego.Ruszyłam w stronę Maliszewskiego, który wyszedł doholu, bo rozmawiał przez komórkę, a gwar i głośna muzyka grana przez DJ-a skutecznie uniemożliwiały jakąkolwiek konwersację.- Sprawdzcie to.Jasne, w komputerach.- Michałzauważył, że przyszłam.Nie spuszczając ze mnie wzroku,powiedział: - Zadzwonię pózniej - i rozłączył się.[76] - Przeszkodziłam w czymś ważnym - stanęłam tużobok niego i oparłam się o parapet.Schował telefon do kieszeni i pokręcił głową.- W niczym, co nie może zaczekać.Jak się bawisz? -objął się ramionami i patrzył na mnie z góry.Wprawdziemiałam szpilki, ale i tak był ode mnie wyższy.I to sporo.- Zrednio.A ty, jak widać, też bez rewelacji?- Miałbym ochotę na coś innego, nie lubię takich spędów.Ale czasami trzeba.- A na co miałbyś ochotę? - spytałam beztrosko, alezanim zdążyłam się zorientować, co się dzieje, zostałamwciągnięta do wnęki zasłoniętej grubą kotarą.Oparłamsię o chłodny mur, czując, że cała płonę.Michał zacisnąłszczęki i wpatrywał się we mnie takim wzrokiem, że od samego jego spojrzenia poczułam pulsowanie w dole brzucha.- Niepotrzebnie pytałaś.Doskonale nad sobą panuję,ale czasami.Czasami to jest ponad moje siły - szepnąłi w tym momencie jego usta spadły na moje, brutalnieatakując, a jednocześnie sprawiając, że musiałam się gotrzymać, bo inaczej na pewno straciłabym równowagę.Cholera jasna, jak ten facet całował! Całował tak, jak wyglądał.Smakowicie i drapieżnie.A jeśli tak całował, to jakrobił.inne rzeczy? Westchnęłam z rezygnacją, wiedząc,że dzisiaj się o tym nie przekonam.On to westchnienieodebrał chyba w inny sposób, bo stał się delikatniejszy,a jego dłonie zacisnęły się w moich włosach.- Jesteś taka nieznośna - wymruczał w moją szyję.- Możesz mnie ukarać - odpowiedziałam, gładząc jegopoliczki.- Chciałbym.Bardzo.[77] - Ja też - szepnęłam, ale wyprostowałam się i on uczynił to samo.Oboje wiedzieliśmy, że to nie to miejsce.Bochęć, pora, czas, wszystko to było jak najbardziej w punkt.Ale.nie tutaj.Nie ma mowy.Cieszyłam się, że on to dostrzega, że rozumie, że czuje to samo.Zyskał w moichoczach jeszcze więcej.- Jesteś.smaczna.Chciałbym kiedyś posmakowaćcię całą - dodał, pocałował mnie szybko i już go nie było.Ciężka kotara zafalowała, a ja niemal osunęłam się pochropowatym murze.- Ja pierdzielę.- mruknęłam, starając się odzyskaćnormalny puls.Wiedziałam, że już po mnie.Jasna cholera!Chyba się zakochałam!Nazajutrz jako jedna z nielicznych zeszłam na śniadanie.Zaraz po posiłku mieliśmy wyruszyć na wycieczkę doKamiennej Góry, aby zwiedzać niedawno otwarte podziemia.W hotelowej restauracji było pustawo.Co dziwne,nie dojrzałam nigdzie Michała.W sumie nawet i dobrze,bo obawiałam się swoich reakcji.Nie chciałam, aby ktokolwiek z firmy zorientował się, że coś się między namidzieje.Bo działo się? Chyba [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki