[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie splugawili bezbo\ni tejziemi.I dlatego rzekł Pan: przyjdę do tego ludu. - padają z gigantofo-nów słowa naoczarowany chwilą tłum." Powiedz mi - odezwałem się wreszcie, zapalając papierosa - dlaczego.musisz to załatwiać w taki sposób?" Muszę go zobaczyć.I \eby on mnie zobaczył - szepnęła w moje ramię.Milczała długo, wreszcie podjęła z westchnieniem." Wyskrobałam kiedyś dziecko.Miałam siedemnaście lat, nie pomyślałam,no i.wiesz, jak to bywa.Bałam się." Jasne.Rozumiem." Guzik tam rozumiesz.Za to akurat ju\ dawno zaliczyłam pokuty, mampoświadczenia.Autentyczne.Sprawy nie było.Tylko ja jedna jeszcze o tympamiętam." To dlaczego nie dali ci karty w parafii?" Proboszcz.Widzisz, ja ju\ taka jestem.Czasem nie umiem siępowstrzymać.Cholera, nawet teraz zapomniałam, po co tu przyszłam.Wiesz, był takifacet.Znalazła się jakaś swołocz, zakapowała do parafii, no i mi dowalili.Jawnogrzesznica, tak to się po waszemu nazywa?" Uhm.Szósty Paragraf, artykuł dwa, podpunkt pierwszy ustępu drugiego." I w dodatku recydywa.Podpadło pod Publiczne Zgorszenie.Tak.Publiczne Zgorszenie to jedna z najpaskudniejszych spraw.Ekspiacjetrzeba załatwiać przez kurię, a to trwa.- A on? Parsknęła jak kotka.- Ty chyba jesteś bardzo młody, wiesz? - stwierdziła.- On jest u nas fisza,ojciec dzieciom, szanowany obywatel i tak dalej.Pewnie i tak zdrowo wybulił, \ebyprzydusić sprawę.Myślisz, \e jeszcze by nara\ał swój presti\ ujmowaniem się zajakąś ścierką, z którą mu się zdarzyło zapomnieć? Westchnęła." On na pewno nie miał kłopotów z wejściem." Mimo wszystko powinni ci dać kartę pokutną, jak znam przepisy.I z tymju\ nale\y ci się wstęp." Nie wiem.Głupio pograłam.Jak teraz się to wszystko zaczęło, toposzłam do proboszcza, strasznie mnie zbluzgał.I ja jego te\.Wyrwało mi się, comyślę o tym całym cyrku.- Pamiętam, \e odruchowo wzdrygnąłem się po tychsłowach, ale nic nie powiedziałem.- Wstawił mi z miejsca takiego haka w papiery, \ew ogóle nie było o czym rozmawiać.Pomyślałam, \e mo\e się da coś załatwić wWarszawie.Publiczne Zgorszenie i Bluznierstwo.Niezle.Naprawdę niezle.- Ale to wszystko niewa\ne, wisi mi.Tylko.Czasem tak myślę, \e nadal niejestem w porządku.Bałam się, nie myślałam co robię.A teraz mnie to męczy.Niewiem.Chciałabym tylko, \eby On mnie zobaczył.śeby mi pomógł o tym nie myśleć.Chyba nie wyrzuciłby mnie za drzwi, tak jak proboszcz.Co?Zastanawiałem się.- Pewnie gadam głupoty, co tam jakaś idiotka mo\e wiedzieć o tajemnicachwiary.po prostu, sama nie wiem czego chcę.Załatw mi tylko wejście.Proszę, załatwto. Jesteście Milicją Bo\ą i nie mo\ecie znać pobła\ania dla grzechu.Gdybyśmykiedykolwiek pobła\ali grzesznikom, nasz naród nie byłby tym, czym jest.- Zostaw mi te swoje papiery.Zrobię, co będę mógł.Sam się zdziwiłem, jakszczerze to zabrzmiało.- Musisz ju\ iść - dodałem po chwili.- Nasze ró\ańce są lepsze odksię\owskich, ale gdybyś miała zostać na noc, musiałbym szukać kapelana.Zostawiła po sobie ciepłą poduszkę i jakiś nigdy dotąd nie zaznany,wgryzający się w duszę niepokój.Słońce pochyla się coraz ni\ej nad horyzontem.Wbite w niebo oczy.Ostatniechwile.Nawet ja powstrzymuję oddech.To ju\ za moment.Zaraz.Zrobiło się pusto i spokojnie, kto miał wlezć, wlazł i rozpłaszczył się naplexiglasowej barierze otaczającej sektory wewnętrzne albo na plecachpoprzedników.Sprzed bramy zwijają się ostatni stolikarze.Niektórzy próbują zabraćcały majdan ze sobą.Bibol stentorowym głosem przypomina kilku takim, jak to Pan osobiście nakładł swego czasu śydom za spekulowanie na świętym terenie.Inniładują jedynie co lepszy towar w kieszenie, zostawiając za barierą rozło\one nagazetach, wzdłu\ drogi, plastykowe Matki Boskie.Dookoła pustka, tylko bariera, brama i my.Czas ju\ zupełnie przestał istnieć.Modlę się, sam, bez ró\ańca, ustami w których czai się gorycz.Nie chce mi się kląćsiebie i parszywego losu, nie chce mi się patrzeć z daleka na plecy milszych Panu ni\ja.Stoją jak posągi, jakby dusze ju\ z nich powychodziły i zleciały się ku środkowibłoni, gdzie strzela w niebo powitalny ołtarz.Do\yć tej chwili.tak, zostało nam todane.Zgodnie z instrukcją ryglujemy wrota na amen.Policjanci porozłazili się,odpoczywają.Czego ci tam tak się zlezli w kupę? Jakby kogoś słuchali.Nawetgliniarzy w tym zbiegowisku coraz więcej.Jakiś wichrzyciel, bluznierca? Aapie sięczasem takich.Nawet w ostatnich tygodniach opowiadali mi chłopcy z operacyjnego,jak przycięli jednego gościa, bezczeszczącego powitalne plakaty  Rzekł pan: przyjdędo ludu mego, który się nigdy mnie nie wyparł , dopiskiem:  aby mnie po raz wtóryukrzy\ował.Swoją drogą, trudno wyczuć, o co takim ludziom mo\e chodzić.I gdzieś tam, pośród nich, plącze się pewnie ta idiotka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki