[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SR - Czy to ty, Angelo? - Głos Luciusa otaczał ją tak ciepło ibezpiecznie jak jego ramiona.- Mogę wiedzieć, dokąd to sięwybierasz?- Do domu.- Choć marzyła o tym, by pobyć jeszcze przez chwilęw jego ramionach, wysunęła się z jego objęć.- Tam przynajmniej niktnie udaje, że jestem czymś więcej niż tylko przykrym obowiązkiem.- Jak mam to rozumieć? - rzucił ostro.- Czy ktoś cię obraził?Czyżby Vaughan pozwolił sobie na niestosowne zachowanie wobecciebie? - Sprawiał wrażenie, jakby zamierzał zemścić się okrutnie nakażdym, kto ośmielił się sprawić jej przykrość.- Naprawdę cię to obchodzi? - zapytała podniesionym głosem.-Przecież bez słowa pozwoliłeś temu okropnemu typowi porwać mniedo tańca.- Nie słyszałem, byś protestowała.- Lucius chwycił ją za nad-garstek.- Pokaż choć raz, że masz charakter.Jeżeli nie chcesz, by jakiśmężczyzna okazywał ci względy, powiedz mu to wprost.Nie czekaj, ażktoś inny wkroczy do akcji, żeby cię wyratować.Może i miał rację, ale dlaczego jego słowa zabrzmiały jakoskarżenie? Kto jak kto, ale on nie miał prawa być na nią zły.- Proszę mnie puścić, milordzie! Czy to wystarczy? Myślałam, żepan Vaughan to pański przyjaciel, i nie chciałam urazić go odmową.- Och, za przeproszeniem, moja droga.- Puścił ją tak raptownie,że omal się nie przewróciła.- Myślę, że człowiek zawsze powinien sięstarać być uprzejmy i wielkoduszny, nawet jeżeli oznacza to udawanie,że dobrze się bawimy w niemiłym towarzystwie.SR Niech go wszyscy diabli! Wolała już jego kąśliwe, gniewneuwagi, niż lodowatą obojętność, za którą tak często ukrywał swojeuczucia.- Więc sam to przyznajesz? - Błagalny ton w jej głosie napawał jąobrzydzeniem, wiedziała jednak, że jeśli poczeka, aż jej emocjeostygną, może stchórzyć i już nigdy nie przeprowadzi szczerejrozmowy z Luciusem.- Mów jasno! - krzyknął.Widocznie warstwa lodu, pokrywającajego uczucia, była cienka i krucha.- Co takiego przyznaję?Czy będzie potrafiła odpowiedzieć, nie zalewając się głupimiłzami?- %7łe tej nocy mnie.uwiodłeś.tą rozmową o niedyskrecji ipokusie.A ja, naiwna, uwierzyłam, iż coś do mnie czujesz.może coś,czego nie chciałeś poczuć.- Tego byś właśnie chciała? Abym poczuł coś, czego nie chcępoczuć?Och, gdyby mogli puścić w niepamięć ostatnie pół godziny iwrócić do słodkiego, niewinnego flirtu! A jednak aura intymności, jakazrodziła się między nimi w tej chwili, także miała swój grozny,niezaprzeczalny urok.- A dlaczego nie? - Omal nie udławiła się z goryczy.- Przecieżmnie do tego zmusiłeś.Czy to aż takie śmieszne mieć nadzieję, żetakże mógłbyś coś do mnie poczuć?Ledwie słowa te padły z jej ust, a już dałaby wszystko, by jecofnąć.Miała wrażenie, że błaga go o odrobinę uczucia jak żebraczka oSR garść miedziaków.- Zmieszne? Nie.- Znów ujął ją za rękę, ale tym razem deli-katniej.- Co najwyżej nie fair.w stosunku do ciebie.- Przyciągnął ją,jakby chciał ją objąć, ale w ostatniej chwili odwrócił ją tak, że oparłasię o niego plecami, a on wtulił policzek w jej włosy.- Tego dnia,kiedy przyjechałem do Netherstowe, żeby się oświadczyć,powiedziałem ci wyraznie, że nie zamierzam się żenić.Jeżelipozwolisz, wytłumaczę ci teraz, dlaczego.- Próbowała skupić się najego słowach, a nie na tym, jak ją trzymał i jakie budziło to w niejuczucia.On zaś wyszeptał: - Byłoby z mojej strony nie fair brać sobieżonę, skoro mam już kochankę, której poświęcam mnóstwo uwagi.- Kochankę? - Poczuła się bezsilna wobec fali zazdrości, która jąogarnęła.- Jaką kochankę?Uniósł jej twarz w kierunku usianego gwiazdami nieba.- Tę właśnie.Jest chłodna i wymagająca, ale piękna i bez-względnie wierna.Kiedy do niej przychodzę, zawsze na mnie czeka zotwartymi ramionami.Westchnęła.Skoro tak to wygląda, czy ma jakiekolwiek szansena to, by go zdobyć? A potem przypomniała sobie, co sugerował jejhrabia.Nie miała żadnych szans.jeżeli nie spróbuje.Już wiedziała, skąd żołnierze czerpali odwagę w obliczu pewnejklęski.Zwiadomość, że nie ma już żadnej nadziei i nie ma się nic dostracenia, daje człowiekowi swoiste poczucie wolności.Odwróciła się w ramionach lorda i przylgnęła do niego całymswoim rozgrzanym, spragnionym ciałem.SR Ta nagła zmiana pozycji wytrąciła Luciusa z równowagi.Stojącza Angelą, miał wrażenie, że nad wszystkim panuje - nad nią, a takżenad sobą.- Twoją kochanka? - wykrzyknęła, zarzucając mu ręce na szyję.-W życiu nie słyszałam czegoś równie absurdalnego! Sam mi mówiłeś,że to tylko wielka czarna próżnia wypełniona kulami płonącego gazu.Przecież ona nie wie, kim jesteś, i nie może nic do ciebie poczuć,choćbyś ty czuł do niej Bóg wie co.A ja mogę!Jej słowa kłuły go jak pęsety, którymi niegdyś wyjmowanoziarnka prochu z rany wokół oka.Było to niewątpliwie koniecznyzabieg, by ocalić mu życie, wtedy jednak gotów był zamordowaćwojskowego chirurga własnymi rękami, gdyby tylko mógł jeoswobodzić.Nacisk słodkich krągłości Angeli był innego rodzaju torturą,podobnie jak obietnice, których z pewnością nie dochowa, a w które onnie śmiał uwierzyć.- Sama siebie oszukujesz, moja droga.- Nie wolno mu myśleć otym, jak gorąco jej pragnie.- Nie możesz darzyć mnie uczuciem; toniemożliwe.Nic o mnie nie wiesz poza tym, co pozwoliłem cizobaczyć.- Wiem więcej, niż ci się wydaje.Gdy uniosła ku niemu twarz, dostrzegł tylko jej blady zarys,wiedział jednak, gdzie znajdzie spragnione usta.Wyczuwajączagrożenie, jakie sobą przedstawiała, wykonał strategiczny manewr,wycofując się w mrok, ale ona zmusiła go do przyjęcia bitwy.Poczuł,SR że wobec siły jej uścisku i jawnej deklaracji uczuć, jego sercu i ciaługrozi sromotna klęska.Nie pozostało mu nic innego, jak tylko zdecydować się nadesperacką szarżę.- Nic nie wiesz! - rzucił ostro, zamykając ją w stalowym uścisku.A potem jego usta zaatakowały brutalnie jej wargi.Chciał w tensposób pokazać, jak łatwo mógłby ją ujarzmić, gdyby tylko zechciał.Miało to być przykre, lecz konieczne ostrzeżenie, by wycofała się zzajętych bezprawnie obszarów jego serca.Spodziewał się, iż po tym ataku Angela zacznie się bronić alborzuci się do ucieczki.Kontynuując swój podbój, szykował się w duchuna kontratak, na przykład na paznokcie orzące policzek.Nie spodziewał się jej palców w swych włosach, ani że jej ustaotworzą się szerzej.Ostatkiem sił odepchnął ją, choć wszystko się w nim buntowało.- Co ty wyprawiasz, Angelo? - wydyszał, czując, że nogi się podnim uginają.Odpowiedziała cichym, bezgłośnym śmiechem, w którymdzwięczały triumfalne nuty.- Może i ty nie znasz mnie tak dobrze, jak ci się wydaje,milordzie.SR Rozdział czternasty- Już dawno powinienem był wydać bal - zwrócił się hrabia doAngeli, kiedy kilka dni pózniej, o poranku, pożegnali ostatnich gości.-Dodał mi wigoru.Dzień jest zbyt piękny, żeby wracać do domu.Przejdzmy się do rozarium, a potem usiądziemy sobie na chwilę.- Doskonale.- Ujęła go pod rękę i ruszyli przez ogrody.-Cieszęsię, że jest pan zadowolony.Ten bal był spełnieniem wszystkich moichmarzeń [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki