[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Meshuggah: Winieneś napisać raczej:  niekorzystne według moich przewidywań.A z tego, co wcześniej napisałeś, jasno wynika daremność wszelkich przepowiedni.Nie mylęsię?Dziedzic Pruski: Nie.Meshuggah: Nie myl sumienia z uniesieniami honoru.Sumienie to prawo naszegoducha.Szeroka przestrzeń dla naszych dobrych czynów.Dziedzic Pruski: %7łeby jeszcze chodziło tylko o własną nielojalność.Meshuggah: Czar dotarcia do prawdy byłby niewielki, gdyby nie morze wstydupo drodze.Dziedzic Pruski: Ale składać cudze dobro na swojej szali?Meshuggah: Jeżeli nie jesteś gotowy wybrać pomiędzy osobami, wybierz międzywartościami.Dziedzic Pruski:????Meshuggah: Między prawdą i kłamstwem.Dziedzic Pruski: Chyba muszę to wszystko jeszcze raz przemyśleć.Meshuggah: Sądzę, że o efekcie twojego dumania dowie się wkrótce bardzo dużoosób.Dziedzic Pruski: To wskazówka?Meshuggah: Tylko twierdzenie wynikające z obserwacji i pewnej, wybacznieskromność, znajomości twego charakteru, mój drogi.Dziedzic Pruski:????Meshuggah: Wydaje mi się, że znam Cię już lepiej niż ty siebie.Tacy jak TyZAWSZE WSTAJ, i to jest piękne.Czapką ognia nie przykryjesz.Dziedzic Pruski: Nie chcę pożaru.Meshuggah: Chcesz ładu serca.To dobrze.* **Idąc godzinę pózniej do Iwony - z obstawą za plecami - Robert czuje się tak mocno przeziębiony, że nawet nie chce mu się palić.Przez ostatnie miesiące zrobił trasę pomiędzyulicami Kraszewskiego i Gagarina co najmniej dziesięć razy.Jeżeli jechał autem, schodziłjeden pall mall.Gdy szedł pieszo - dwa.Tym razem wyciąga zieloną paczkę dopiero w jejmieszkaniu, gdy czyta - po raz pierwszy - zostawioną na stole kartkę.Umówili się równo na siódmą - Iwona sama wyznaczyła godzinę.Czterdzieści minutwcześniej Kamila poszła z chłopakami do multipleksu na kolejną ekranizację Tolkiena.Onsię spokojnie przebrał i pozbył starych opatrunków.Majtki i skarpety z tak zwanej lecznicywylądowały w śmietniku razem z bandażem i plastrami.Obejrzał przed łazienkowym lustremszwy na czole - wyglądały paskudnie, ale i tak lepiej niż obie poranione ręce.Nakleił nowe,dużo mniejsze plastry z domowej apteczki, zjadł trzy aspiryny, popił wodą z kranu, wlałdo nosa trochę kropli, wyszedł, doszedł na Gagarina, wjechał na dziewiąte i zastał drzwizamknięte na klucz.Otworzył sobie sam, otrzepał resztki śniegu przed progiem, wszedłdo pustego mieszkania, zapalił światło, kartkę zauważył od razu. Nie mogłam czekać, aż przyjdziesz, nagła sprawa, przepraszam.Zdzwonimy się.Napisała to czerwonym, przerywającym flamastrem, w wyraznym pośpiechu.Niedodała ani uśmiechniętej buzki, ani serduszka, ani  pocałuj mnie w dupę.Może pisak sięwyczerpał?Prawie nigdy nie palił u Iwony w mieszkaniu, jeżeli już, to w kuchni, podplastikowym okapem.Tym razem zaciąga się i wypuszcza dym na środku pokoju.Wybierajej numer, dzwoni, słucha długiego sygnału.Jeden, drugi, trzeci, przerwane.Rozłączyła się?A co myślisz, głupku?Spójrz prawdzie w oczy.Iwona ma w tym miasteczku ważniejsze sprawydo załatwienia niż witanie ciebie.Zwija kartkę w lejkowatą tutkę i wykorzystuje jako popielniczkę.Staje w kąciez twarzą zwróconą do ściany i stoi tak przez piętnaście minut.Dopala papierosa, potem następnego.Dreszcze przechodzą go falami, piasek pod powiekami piecze, swędzi i kłuje.W skroniach dwa młotki: puk-puk, puk-puk-puk.Ręce drętwieją od łokci w dół.Ale towszystko nic w porównaniu z uczuciem utraty.Zastanawia się, jak mógłby zamknąć drzwi za sobą, zostawiając jednocześnie kluczew środku.Tego się albo nie da zrobić wcale, albo jesteś, człowieku, za głupi, by wynalezćsposób.Najprostsze łamigłówki - te z dopasowywaniem figur w ramce i przestawianiemzapałek, by odwrócić kierunek, w którym płynie rybka - przerastały cię od dziecka.Jedyny przychodzący do głowy pomysł - pozostawienie kluczy sąsiadce - odrzuca. Zamyka drzwi i chowa klucze z powrotem do kieszeni.Ma przy tym uczucie, jak gdybyprzywłaszczał sobie znaleziony portfel.Wracając na Kraszewskiego, pali jednego papierosa po drugim, a gdy robi mu się jużniedobrze od smoły i nikotyny, zjada kilka garści śniegu zgarniętych z dachu jakiegośstojącego samochodu.Od czasu, kiedy ostatni raz żarł śnieżki i lizał sople, minęło prawie czterdzieści lat.Tobył zawsze dobry sposób na to, by zachorować i nie iść do szkoły.Bolą zęby, usta szczypią, gardło już nawet nie piecze.Wszystko od przełyku w dółzdaje się należeć do kogoś innego.Jego ciało drewnieje.Może chcesz, chłopie, doprowadzić się do zniszczenia, żeby nie musieć decydować?W mieszkaniu Kamili kolejny raz robi coś, co mu się nie zdarzyło od niepamiętnychczasów - włącza telewizyjne wiadomości i kładzie się na kanapie przed ekranem.Sędzia Aleksandra Jasińska-Chadib, ostatnia ofiara Kajetana Leskiego, zamachowcaz Omegi, zmarła o siedemnastej w gdańskim szpitalu.Osierociła szesnastoletnią córkę.Kamera pokazuje kilka fotografii - chyba z narciarskich wakacji - przedstawiających zmarłąprawniczkę w towarzystwie męża o ciemnej karnacji i zjawiskowo pięknej dziewczynki.Potem najazd operatora na lekarkę w zielonym czepku, która tłumaczy, dlaczego medycynanie poradziła sobie z ciężkimi obrażeniami wielokrotnie postrzelonej kobiety.Kolejna informacja: wspólny, uroczysty pogrzeb policjantów, którzy oddali życiew walce z bandytami we Włocławku, odbędzie się we wtorek.Obecność zapowiedzieliprezydent i premier.Rada Etyki Mediów potępiła decyzję dziennika, który opublikował szokujące i skandaliczne zdjęcia ciał zmasakrowanych funkcjonariuszy.Redaktor naczelnypisma broni się, powołując na wolność słowa, i przytacza przykłady zachowaniazagranicznych mediów w takich sytuacjach.Przewodniczący Rady Etyki odpowiada na żywo.Potem - ilustrowana wykresami i zdjęciami paczek z kokainą - lawina danych statystycznychna temat polskiego podziemia narkotykowego.Archiwalne zdjęcia ze strzelaniny podWarszawą sprzed dobrych paru lat.Dalsze newsy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki