[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wielkanoc obchodzono czasempotajemnie - na przykład w obozowej piekarni w więzieniu etapowym na Sołówkach - a niekiedyzupełnie jawnie i otwarcie podczas transportu: "Choć wagon podskakiwał na szynach, a strażnicyłomotali w ściany na każdym przystanku, ludzie śpiewali bez ładu i składu załamującymi się głosami.Mimo to śpiewali".Wigilię Bożego Narodzenia świętowano również w barakach: Jurij Zorin niemógł się nadziwić, jak sprawnie potrafili zorganizować sobie święta Litwini, którzy przygotowywalisię do nich przez cały rok: "Wyobraz sobie, stół w baraku zastawiony jest wszystkim: wódką, szynką,wszystkim".Wódkę, domyśla się Zorin, przemycali do zony po naparstku, w butach.W potajemnych obchodach świąt Wielkiejnocy uczestniczył też ateista, LewKopielew:  Prycze ustawiono pod ścianami; powietrze przesycone było aromatycznym zapachemkadzidła.Za ołtarz służył przykryty kocem stolik; pod ikoną jarzyło się kilka domowego wyrobuświeczek.Pop - w szatach liturgicznych uszytych z prześcieradeł - trzymał krzyż.Zwiece słabomigotały w mroku, nie sposób było rozpoznać twarzy uczestników uroczystości, czułem jednak, żejestem jedynym ateuszem w tym gronie.Pop zaczął śpiewać służbę Bożą drżącym głosem starca; przyłączyło się do niego kilka kobiet oczystych, wyszkolonych głosach.Chór odpowiadałw porę - choć bardzo, bardzo cicho, żeby nikt na zewnątrz nie usłyszał.W roku 1940 Kazimierz Zaród i inni Polacy z jego obozu pracy celebrowali Wigilię BożegoNarodzenia w obecności księdza, który tego dnia przemykał się ukradkiem po łagrze i odprawiałmszę w każdym baraku po kolei: Nie mając Biblii ani mszału, zaczął szeptem odmawiać słowa mszy - zgromadzeni ledwie mogli słyszeć dobrze znane łacińskie słowa i odpowiadali na nie równie cicho.Kyrie elejson, Christe elejson, Panie zmiłuj się nad nami, Chryste, zmiłuj się nad nami, Gloria inexcelsis Deo.".Słowa te oczyszczały nas i atmosferę baraku - zazwyczaj tak brutalną i odrażającą -zmieniały nas niepostrzeżenie, twarze zwrócone ku księdzu łagodniały."Wszystko w porządku" -dobiegł nas głos"wartownika" czuwającego przy oknie.W gruncie rzeczy dla ludzi wykształconych każdy rodzajpracy intelektualnej, twórczej był strategią przeżycia, pomagał przetrwać zarówno psychicznie, jak iw sensie jak najbardziej dosłownym, gdyż wszyscy obdarzeni jakimikolwiek uzdolnieniami lubszczególnym talentem mogli zrobić z nich użytek praktyczny.W świecie, w którym wieczniebrakowało wszystkiego, w którym każdy posiadany na własność drobiazg urastał do rangi skarbu,ktoś, kto potrafił zaopatrywać ludzi w rzeczy im potrzebne, nie narzekałna brak zamówień.Dlatego książę Kiriłł Golicyn nauczył się w więzieniu na Butyrkach robić igły doszycia z rybich ości, a Alexander Dołgun, zanim został obozowym felczerem, znalazł inną możliwośćzarobienia"paru rubli i kawałka chleba ekstra":  Zauważyłem, ze kable używane przez spawaczy są znakomitymzródłem aluminium.Przyszło mi do głowy, że gdybym nauczył się topić ten metal, mógłbym odlewaćz niego łyżki.Pogadałem trochę z więzniami mającymi jakie takie pojęcie o metalurgii ipodchwyciłem kilka ich pomysłów, nie zdradzając jednak ani słowem, o co mi chodzi.Znalazłem teżdobrą kryjówkę, gdzie można było spędzić znaczną część dnia, nie narażając się na ryzyko, że ktośzagna cię z powrotem do pracy, i kilka innych tajnych skrytek, w których mogłem schować narzędzia iskrawki aluminiowego drutu [.].Zmajstrowałem dwie formy odlewnicze, ukradłem trochęaluminiowego drutu, zrobiłem prymitywny tygiel z cienkiej blachy stalowej wziętej z warsztatu, wktórym wyrabiano piecyki, a gdy udało mi się zwędzić trochę węgla drzewnego i oleju napędowego,mogłem już spokojnie wziąć się do dzieła.Wkrótce mógł "wyprodukować dwie łyżki dziennie".Wymieniałje na olej jadalny, którym omaszczał chleb.Przedmioty, jakie wyrabiali więzniowie, niekonieczniemusiały mieć wartość użytkową.Nieustającym popytem cieszyły się usługi rzezbiarki AnnyAndriejewej - nie tylko zresztą wśród zeków.Administracja łagru zamawiała u niej tablicenagrobkowe, naczynia oraz zabawki dla dzieci: "Robiliśmy dla nich wszystko, co im było potrzeba io co nas prosili".Inny więzień rzezbił"pamiątki" z kłów mamuta - figurynki z motywami "Krajobrazu Północy", obrączki, broszki i guziki.Czasami czuł wyrzuty sumienia, że bierze za to od więzniów pieniądze: "Ale w końcu jeśli każdy maprawo myśleć o sobie.to nie wstyd brać pieniędzy za własną pracę".W założonym przez byłychzeków muzeum Stowarzyszenia "Memoriał" w Moskwie pełno jest takich drobiazgów: koronkowychhaftów, ręcznie wykonanych wisiorków i zapinek, kolorowych kart do gry, a nawet małych dziełsztuki - obrazów, grafik i rzezb - przechowywanych troskliwie najpierw w obozie, pózniej w domu, ana koniec ofiarowanych Stowarzyszeniu.Często zresztą w ogóle nie były to dobra materialne.WGułagu można było śpiewać albo grać czy też tańczyć, by żyć, zwłaszcza w większych obozach,których komendanci mieli "wyższe" aspiracje i lubili popisywać się "prywatnymi" orkiestramisymfonicznymi, zespołami operowymi i trupami teatralnymi, złożonymi często z najwyższej klasyprofesjonalistów.Kaprys komendanta Uchtpieczłagu któremu przyszło do głowy założyć operę, był szansą przeżycia dla dziesiątków śpiewaków, tancerzy i muzyków, którzy w najgorszym nawet raziemogli liczyć na zwolnienie od pracy przy wyrębie lasu na czas spektakli i prób.Równie ważne było,że pozwalało im to zachować poczucie własnej godności."Na scenie aktorzy zapominali o głodzie, otym, że pozbawiono ich wszystkich praw, i o czekających za bramą konwojentach z psami" - piszeAleksandr Klein.Skrzypek Gieorgij Feldgun, grając w orkiestrze Dalstroju, czuł się, "jakby oddychałświeżym powietrzem wolności".Zdarzało się również, że wynagradzano ich znacznie szczodrzej.Jeden z dokumentów Dalstroju zawiera spis"specjalnej" odzieży - włącznie z oficerkami będącymi w obozie przedmiotem szczególnej admiracji-jaką należy wydać muzykom z obozowej orkiestry; poleca również komendantowi łagpunktuzbudować dla nich osobne baraki.Thomas Sgovio odwiedził kiedyś jeden z baraków"muzycznych" w Magadanie:  Na prawo od wejścia znajdowało się niewielkie pomieszczenie zpiecykiem.Na ciągniętych między ścianami sznurach suszyły się onuce i walonki.Pojedyncze pryczebyły schludnie przykryte kocami: każda miała siennik i wypchaną słomą poduszkę.Na ścianachwisiały instrumenty - tuba, rożek francuski, trombon, trąbka.Więcej niż połowę "muzyków" stanowili kryminaliści.Wszyscy wykonywali lepsze,uprzywilejowane prace - kucharza, fryzjera, łaziebnego, księgowego itp.".Artystom wiodło się lepiej również w mniejszych obozach, a nawet więzieniach.W jednym zobozów etapowych Feldgun grał na skrzypcach dla grupy "urków", za co słuchacze wynagrodzili gododatkową racją chleba.Było to dziwne przeżycie - wspominał pózniej: "Siedzimy gdzieś na samymkońcu świata, w porcie Wanino [.] i gramy nieśmiertelną, napisaną przed dwustu laty muzykę.GramVivaldiego czterdziestu gorylom".Więzniarka Sudakowa trafiła do jednej celi z zespołem pieśniarzyi aktorek których - ze względu na ich umiejętności - nie wysłano do obozów.Widząc że traktuje sięich lepiej, Sudakowa uprosiła artystów, by pozwolili jej występować razem z nimi - podczasspektaklu straszliwie fałszowała i robiła z siebie pośmiewisko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki