[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej zachowanie było tak kobiece, w znaczeniu ziemskim, że jakkolwiek moja godność własna została urażona,serce wypełniało mi ciepłe uczucie wspólnoty.Dobrze było wiedzieć, że ktokolwiek na Marsie poza mną mawłaściwe cywilizowanym ludziom odruchy, mimo że sposób ich okazania był dla mnie tak przykry.Gdyby zielona kobieta chciała okazać niechęć czy niezadowolenie, prawdopodobnie by to zrobiła zapomocą miecza lub pociągnięcia za spust.Jednak tylko bardzo poważna obraza mogłaby wywołać w nich takąreakcję, gdyż są one całkowicie pozbawione uczuć.Sola, muszę to zaznaczyć, stanowiła pod tym względemwyjątek.Nigdy nie zauważyłem, aby komukolwiek okazała okrucieństwo czy też była nieuprzejma lub surowa.Rzeczywiście miała, jak to powiedziały kobiety z jej plemienia, charakter swoich zdolnych do uczuć przodków.Widząc, że uwięziona dziewczyna jest centrum powszechnego zainteresowania, zatrzymałem się, by byćświadkiem tego, co miało nastąpić.Wkrótce nadszedł Lorquas Ptomel wraz z towarzyszącą mu świtą dowódcówi gestem nakazał straży wprowadzić dziewczynę do sali.Postanowiłem wejść za nimi, mając nadzieje że niezostanę wyrzucony.Dotychczas okazywano mi pewne względy, a poza tym Marsjanie nie wiedzieli, że znam ichjeżyk.Uprosiłem Sole, by zachowają to na razie w tajemnicy, mówiąc, że nie chce być zmuszany do rozmów zmężczyznami, póki nie nabiorę wprawy w posługiwaniu się jeżykiem marsjańskim.Marsjanie usadowili się na stopniach podwyższenia, a wieziona dziewczyna w towarzystwie dwóchstrażników stała przed nimi.Zauważyłem, że jedną ze strażniczek była Sarkoja.Jej zachowanie w stosunku dodziewczyny było szczególnie okrutne i obrazliwe.Trzymała ją, zatapiając w skórze swoje pazury lub też boleśniewykręcając jej ramie.Gdy przechodziły z jednego miejsca w inne, ciągnęła ją brutalnie bądz poszturchiwała ipopychała przed sobą.Wydawało się, że chce skupić na tej biednej, bezbronnej istocie całą nienawiść, złość iokrucieństwo, z jakimi się stykała w ciągu dziewięciuset lat swego życia, dodając do tego długie tysiącleciadoświadczeń swych dzikich, brutalnych przodków.Druga strażniczka była mniej okrutna, ale było jej absolutnie wszystko jedno, co się z dziewczyną działo.Gdyby zostawiono wiezioną tylko pod jej strażą, a na szczęście tak było w nocy, nie zadawałaby jej bólu, alerównież byłaby obojętna na wszelkie jej potrzeby.Lorquas Ptomel podniósł oczy, by się zwrócić do więzniarki i zauważył moją obecność w sali.Powiedział coś do Tars Tarkasa, robiąc przy tym wrażenie zniecierpliwionego, ale gdy Tars Tarkas muodpowiedział, niestety zbyt cicho, bym mógł usłyszeć, uśmiechnął się i nie zwracał odtąd na mnie najmniejszejuwagi.- Jak się nazywasz? - spytał dziewczynę.- Dejah Thoris, córka Mors Kajaka z Helium.- Jaki był cel waszej wyprawy?- Była to czysto naukowa ekspedycja - odpowiedziała dzwięcznym, cichym głosem - wysłana przez ojcamego ojca, Jedaka z Helium w celu sporządzenia mapy prądów powietrznych i przeprowadzenia badań gęstościatmosfery.Byliśmy całkowicie nie przygotowani do walki  kontynuowała  gdyż nasza misja miała pokojowycharakter, na co wskazywały chorągwie i kolor naszych statków.Praca, którą wykonywaliśmy dotyczy was wtakim samym stopniu jak nas, gdyż wiecie doskonale, że bez naszych wysiłków i badań naukowych Mars stałby się martwą planetą, powietrza i wody nie wystarczyłoby nawet na podtrzymanie życia jednej istoty.Od wiekówzapewniamy ich stały dopływ, a z waszej strony spotykamy się.wyłącznie z brutalnymi napaściami i ciągłymiprzeszkodami! Dlaczego nie nauczycie się żyć z nami w przyjazni? Czy koniecznie musicie kroczyć drogą, którasprowadza was do poziomu nie wiele wyższego niż poziom tych głupich zwierząt, które wam służą? Jesteścienarodem nie znającym pisanego jeżyka, nie znającym sztuki, domów, miłości, obciążonym tysiącleciamistraszliwych zwyczajów.Posiadając wszystko wspólnie, nawet żony i dzieci, nie posiadacie nic.Nienawidziciesię wzajemnie, nienawidzicie wszystkich, oprócz siebie.Powróćcie na drogę, którą kroczyli nasi wspólniprzodkowie, na drogę wzajemnego poszanowania i przyjazni.Jest ona dla was otwarta, czerwoni ludzie gotowisą wam pomóc ją odnalezć.Wspólnie możemy działać znacznie skuteczniej, możemy uratować naszą umierającąplanetę.Wnuczka największego i najpotężniejszego z czerwonych jeddaków prosi was o to.Czy wysłuchacie tejprośby?Lorquas Ptomel i wojownicy siedzieli przez chwile w milczeniu, uważnie przyglądając się dziewczynie.Nikt nie wie, jakie myśli przepływały przez ich głowy, ale jestem pewien, że byli głęboko poruszeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki