[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem czekała na przystan-SR ku przy Mount Merrion Avenue na autobus numer 5, gdy zatrzymałsię przy niej znajomy czarny rangę rover.- Saro, podwiezć cię? - zapytał Mark McGuinness, otwierającokno.- Dzięki, Mark.- Westchnęła z ulgą.- Wracam z pracy.Na tejtrasie autobusy często się spózniają.- Jak udało się przyjęcie?- Przyjęcie?- Twojej córki.Przepraszam, że nie przyszedłem, ale musiałemwyjechać do Niemiec.- Nie ma sprawy, dostałam wiadomość.Było super.Dziew-czynki przebrały się za wróżki i jadły deser w ogrodzie.- Mmm.Przyjęcia urodzinowe z dzieciństwa człowiek za-wsze pamięta - powiedział Mark.- Evie jest świetna.To twojazasługa.- Dziękuję - odparła, obserwując jego profil.Zsunęła buty.-Co za ulga - mruknęła.- Przez kilka godzin byłam na nogach.Po-dawałam jedzenie.- Wydawało mi się, że pracujesz w szkole.- Trzy razy w tygodniu, ale dzisiaj obsługiwałam gości na sty-pie, jedzenie przygotowywała moja przyjaciółka Cora.Było ponadsto osób.Pracuję u niej w niektóre weekendy i przy specjalnych oka-zjach.- Nie marnujesz czasu, Saro - stwierdził z podziwem.Seksowny z niego facet, pomyślała.Dojrzały, ale swobodny.- Co u twojej siostry? - zapytał, gdy zatrzymali się na świat-łach.- Mam dwie.Anna wyjechała do Connemary pisać o poezji.Grace jest architektem.- Tak, tego dowiedziałem się podczas naszej dość gorącej dys-kusji.- Mark się roześmiał.- Biedna Grace.Niedawno zerwała ze strasznym dupkiem.I do-brze, bo żadna z nas go nie lubiła.No i teraz Grace pogrążyła sięw pracy.SR - Ciężka praca jeszcze nikogo nie zabiła - skwitował Mark, ru-szając w kierunku placu Przyjemnego.Rozmawiali o sąsiadach.McGuinness może nie jest w moim ty-pie, myślała Sara, ale to porządny facet.Pomimo opinii Grace lubiłaMarka.Dobrze, że zamieszka w domu naprzeciwko.- Dziękuję za podwiezienie.- Włożyła buty i wysiadła z samo-chodu.- Dobrze widziałam, że podwiózł cię Mark McGuinness? - za-pytała matka, kiedy Sara zwolniła ją z opieki nad Evie.No nie, ależ mama jest ciekawska.- Tak.Pewnie wciąż bym sterczała na przystanku w Blackrock,gdyby nie on.- Lubisz go, Saro?- Mamo, przestań, dobrze? To nasz nowy sąsiad, podrzuciłmnie i tyle.Po podwieczorku wykąpała Evie i przebrała w piżamkę.Po-tem poszła do sypialni, żeby przejrzeć garderobę - głównie dżinsyw rozmaitych odcieniach i fasonach.Karen, najlepsza przyjaciółka,organizowała w sobotę kolację i Sara chciała zrobić dobre wrażenie.Nie mogła pojawić się w dżinsach.Wyjęła kolorową spódnicę Zary,którą zwykle nosiła z czarną bluzką na ramiączkach; nie, zbyt starai znoszona, żeby pójść w niej na przyjęcie.Luzna niebieska sukienkai następna z drukowanego jedwabiu, z wyprzedaży - to samo.- Co robisz, mamusiu? - zapytała Evie, przyglądając się jejz progu.- Szukam czegoś ładnego na sobotni wieczór, bo idę na kolacjędo Karen i Micka.Powinnam elegancko się ubrać.- Ciocia Grace ma ładne ubrania - zasugerowała mała.- Bierz, co chcesz! - Grace otworzyła drzwi przestronnej gar-deroby, pełnej bluzek, szali i pasków.Sama usiadła na łóżku.- Kilkarzeczy Karen Millens może ci się spodobać.Mam też śliczny gorsetz Rococo.Pasuje do tej marszczonej spódnicy.SR Sara wolno przeglądała drogie markowe ubrania.Chanel, StellaMcCartney, Chloe.Grace musiała wydać na to fortunę.W niektórych rzeczach utonęła, bo była niższa od Grace, choćfigurę miała bardziej zaokrągloną i o wiele mniej wysportowaną.- A co powiesz na to? - Grace zdjęła z wieszaka dwuczęściowąsukienkę z szyfonu.- Kupiłam ją w Paryżu.Sara przymierzyła sukienkę.W szaroniebieskim było jej do twa-rzy.Dekolt w literę V podkreślił krągłość piersi i optycznie wydłu-żył szyję.- Mnie nie jest w niej tak dobrze - oceniła Grace.- Na pewno mogę ją wziąć? - Sara się wahała.Od bardzo daw-na nie ubierała się elegancko, nie starała się wyglądać seksowniei atrakcyjnie.- Sandałki na wysokich obcasach i będzie super.Sara okręciła się na pięcie i przyjrzała swojemu odbiciu w lu-strze.Jak rzadko wyglądała i czuła się świetnie.- Zlicznie, Saro, naprawdę - powiedziała szczerze Grace.Sara nie potrafiła uwierzyć, że Grace coś jej pożyczy.Kiedy by-ły młodsze, Grace wrzeszczała na siostry, jeśli z jej pokoju zabrałyrajstopy albo T-sbirt.Dochodziło do prawdziwych bitew z powodukosmetyków, wacików do demakijażu, tuszu do rzęs i lakieru do pa-znokci.Lynchowie musieli myśleć, że mają za sąsiadów kompletniezwariowaną rodzinę, która wiecznie krzyczy i wali drzwiami.Terazchyba wreszcie dorosły.- Jak jutro pojedziesz do Karen?- Autobusem albo taksówką.- W żadnym razie.Ja cię podwiozę - oznajmiła stanowczoGrace.- Obiecałam, że jutro wpadnę do Roisin, więc będzie mi podrodze.- Dziękuję - odparła z wdzięcznością Sara.Evie bacznie obserwowała mamę, gdy ta się ubierała, suszyławłosy i robiła sobie makijaż.Z poważną miną studiowała rytuałprzygotowań przed  wielkim wyjściem".SR Sara ostatni raz przesunęła spiralką po rzęsach.Dzięki srebrno-szaremu cieniowi do powiek z nutką różu, który znalazła na dniekosmetyczki, zdołała sprawić, że jej oczy wydawały się ogromne.Nakoniec delikatnie spryskała się perfumami.- Wyglądasz ślicznie, mamusiu - zapewniła ją córka, mocno sięprzytulając.- Och, oczu od ciebie nie można oderwać, Saro - oznajmiłamatka.- Jesteś olśniewająca.Sara zdawała sobie sprawę, że to stronnicze opinie, ale też byłazadowolona z rezultatu swoich wysiłków.Evie spędzała noc u babci, gdzie czekały na nią przysmaki i dłu-ga opowieść na dobranoc.Nic dziwnego, że uwielbiała zostawaćz babcią.Wsiadając do samochodu Grace, Sara głęboko odetchnęła.Togłupie, że tak się denerwuje, przecież przyjazni się z Karen od daw-na.Razem chodziły do szkoły, dwa lata temu Sara była druhną na jejślubie.Mick okazał się miłym facetem.Stanowili rewelacyjną parę.Kolacja u nich w domu zapowiadała się na świetną zabawę.Więcskąd te obawy?- Wyglądasz cudownie! - zapewniła raz jeszcze Grace, kiedysiostra wysiadła przed białym domem przy Sycamore Road.- Bawsię dobrze.- Saro, tak się cieszę, że jesteś - powitała ją Karen.Ciemnewłosy miała upięte, obcisła czarna sukienka podkreślała wąską talięi mały brzuszek.- Przyniosłam wino i słodycze.- Sara serdecznie uściskałaprzyjaciółkę.- Moje ulubione! Orzechy i migdały w czekoladzie.Jak tak dalejpójdzie, osiągnę rozmiary słonia, zanim dziecko się urodzi.- Nikt by się nie domyślił, że jesteś w ciąży!- Powiedz to Mickowi! W zeszłą sobotę zarzygałam cały samo-chód, kiedy wracaliśmy z przyjęcia, a nawet nie powąchałam alko-holu.SR - Biedactwo! - współczuła jej Sara.- Kiedy ja byłam w ciążyz Evie, nie znosiłam zapachu smażenia.Nie mogłam nawet przejśćobok smażalni.- Ale warto, no nie?- Bez dwóch zdań.- Chodzmy do salonu.Poznasz kilka osób.Jest Rachel ze swo-im chłopakiem Danem i kuzyn Micka, Ronan Dempsey.Na tydzieńprzyjechał do domu z Londynu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki