[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będziesz cierpieć i dopiero to cierpienie pokaże ci całą krzywdę, jaką wyrządzałaś innym.Będziesz umierać w samotności.Zobaczysz!Na te słowa Serafina, zaskoczona niespodziewaną agresją młodej kobiety, pobladła izamknęła z hukiem drzwi, w ustach międląc jeszcze przekleństwa.Ruta wyszła z domu, alejeszcze na schodach odwróciła się, by ogarnąć ostatnim spojrzeniem szarą bryłę domu.Dwa tygodnie pózniej zmarł mąż Serafiny.Na zawał.Człowiek, który nigdy nieskarżył się na serce, który całe swoje życie przepracował w spokoju, stawiając pieczątki nakopertach.Serafina płakała po nim, zaskoczona jego śmiercią, krzyczała, że zostawił ją taknagle, bezmyślnie.A potem przypomniała sobie słowa opuszczającej na zawsze swój domRuty:  Wszystko, co złego wyrządziłaś innym ludziom, do ciebie powróci.Będziesz cierpieć idopiero to cierpienie pokaże ci całą krzywdę, jaką wyrządzałaś innym.Ruta nie sprzedała domu od razu.Skoncentrowała się przede wszystkim na szukaniupracy i jakiegoś miejsca do zamieszkania.Postanowiła wyjechać do innego miasta, najlepiejw innej części Polski.Znalazła pracę w Krakowie, co było dodatkową atrakcją, bo z miastemtym łączyły ją wyłącznie miłe wspomnienia.Szybko znalazł się kupiec na mieszkanie, zakochany w Mazurach i starych domach z przeszłością bogaty warszawiak, który za nic miałostrzeżenia Ruty o przykrym sąsiedztwie.Był to typ człowieka nieznoszącego kompromisówi Ruta intuicyjnie przeczuwała, że on może poradzić sobie z Serafiną.Być może był podobnydo Bronka z zapisków Fridy - podobnie jak on silny i zdecydowany na wszystko.MożeSerafina po prostu musi się kogoś bać, bo inaczej to czyjś lęk przed nią wyzwala u niejagresję i wrogość? Miał żonę, spokojną i sympatyczną brunetkę o oczach w kształciemigdałów.Podczas podpisywania umowy raczej milczała, z radością patrząc na ściany ipodłogi.W tym miejscu kiedyś urodzi się ich dziecko.%7łwirowa ścieżka po raz ostatni poniosła Rutę w kierunku żółtej ciężarówki, wynajętejz innego miasta, by Serafina nie mogła ustalić jej miejsca pobytu.W ten sposób odcinałapępowinę łączącą ją z domem.Wynosiła stąd wiele trudnych wspomnień oraz zakurzonyszary zeszyt Fridy Kalińskiej.Jechała na spotkanie z nowym życiem.Wtedy jeszcze nie wiedziała, że za kilka lat znów przyjdzie jej spotkać się z Serafiną,oglądać ją już z innej perspektywy.Nie sądziła, że kiedykolwiek doczeka się takiejkonfrontacji. Poznanie? Naprawdę poznanie tylko? - Przebaczenie.Przebaczenie czego? Miłość.Mój Boże: miłość.- Teraz, jak pani wreszcie się tu pojawiła, to pewnie starsza pani odejdzie.Pani będziedla niej dobra, zrobi wszystko, o co poprosi.- Pielęgniarka westchnęła, opuszczając pokój wdomu opieki na Mazurach.Dlaczego mam teraz zrobić wszystko, o co ona poprosi? Mam jej po prostu wybaczyćśmierć mojej mamy, lata psychicznego terroru, pobicie, po którym umarło moje dziecko?! I tewszystkie rozprawy sądowe, donosy, przekleństwa rzucane na schodach.Mam jej to wszystkowybaczyć? Jak? - myśli zmieniały się jak w kalejdoskopie.Raz myślała, że to nie problempowiedzieć: wybaczam, innym razem nie znajdowała na to dość siły.Pielęgniarka delikatnie zamknęła drzwi.Znów zostały same.Ona - Ruta,trzydziestopięcioletnia kobieta, poraniona życiem i układająca je z tą samą co kiedyśdeterminacją, i tamta, Serafina, kobieta stara, na łożu śmierci, która dopiero teraz dostrzegła,ile zła wyrządziła innym.I żebrała swoimi woskowymi palcami o wybaczenie.Ruta wróciła do niej, na skraj łóżka, delektując się ciszą.Serafina trochę się ożywiła,zastrzyk uśmierzył jej ból i otępienie wynikające z niego dało jej szansę na w miarę normalnąrozmowę.- Ruto.Czekałam na ciebie.Oni do mnie nie przyjdą, wiem o tym.- szeptała.Rutawiedziała, że mówi o swoich synach, Janie i Zygmuncie.- Zygmunt mi mówił o testamencie.- Tak, nie mogą.pogodzić się.- Głos wciąż się rwał, ale rzadziej.- Więc może.- W szufladzie jest nowy.Ale nic im nie mów.Dopiero jak.umrę.To niedługo.- Jednak.może teraz do nich zadzwonić, mam numer do Zygmunta.- Nie, nie trzeba.Już niedługo.Ja przemyślałam wszystko.Tyle zła, tyle.przezcałe życie wyrządziłam.Proszę.Wybaczysz?- Nie mam siły, naprawdę.Proszę dać mi trochę czasu.- Ruta, ja.wtedy.Oni mieszkali tam, gdzie wy.Zakochałam się w nim.W Bronku.- Wiem.Jego żona, Frida, o wszystkim napisała.Znalazłam jej zapiski. - Ach tak.Pisała?- Tak, ja wszystko wiem, niech pani się nie denerwuje, to już minęło, proszę sięuspokoić.- Nigdy go nie mogłam mieć.Nigdy! On był.taki silny.Inny niż mój mąż.- Niech już pani nic nie mówi - wyszeptała Ruta, wycierając łzy chusteczką.Pojawiłysię nagle, niechciane.- Zazdrość, złość.gniew.Przepraszam.Ruto.- Pani.Serafino - wyszeptała.Nie pamięta, czy kiedykolwiek się do niej tak zwróciła.Może, jak się wprowadzały do tamtego domu?- To jeszcze nie wszystko.Ruta spojrzała na nią, bladą jak poduszka, na której leżała.- Co jeszcze? - zapytała drżącym głosem.Miała złe przeczucia.To była spowiedzSerafiny, wiedziała o tym, że musi jej wysłuchać i po katolicku dać rozgrzeszenie.Choć - niebyła przecież katoliczką!- Jest.jeszcze coś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki