[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A siostry? Miałaś siostry? W aucie wyjeżdżającym z Nowego Jorku nie było nikogo poza rodzicamiNatalie i dwójką dzieci, ale jakaś hipotetyczna siostra mogła przecież mieszkaću krewnych. Nie.Olivia trochę się speszyła.Doszła przecież do wniosku, że tajemniczadama musi być siostrą Natalie lub jej przyjaciółką.Zamierzała właśnie o to spytać, gdy Natalie wzięła do ręki zdjęcie dziecina traktorze i pogrążyła się w rozmyślaniach.Nim znowu się odezwała, minęłosporo czasu.Moja sytuacja różniła się znacznie od twojej.Mój brat i Carl otaczalimnie opieką, ale ja nie miałam nic przeciwko temu.Oni z kolei bardzo lubili133RLT moje towarzystwo.Byłam pyskata, żywa i bystra.Niedostatki sił nadrabiałaminteligencją.Trzymaliśmy się razem.Byłam jednym z chłopców.Nie wiem, jak bym sobie bez nich poradziła.Asquonset codzienniedostarczało mi nowych doświadczeń, a na rodziców liczyć nie mogłam.Bylizimni i surowi.Mówili nam, co mamy robić, ale nigdy się nie śmiali, a nawetnie uśmiechali.Pojęcia takie jak przyjemność zostały w Nowym Jorku, apoczucie bezpieczeństwa wraz z nimi.Dołóż do tego jeszcze kompleks winy, naktóry cierpiał mój ojciec, i sama się przekonasz, że sprawy nie wyglądałynajlepiej.Oboje żyli tak, jakby codziennie oczekiwali katastrofy.W tym czasie przybywało im lat z podwójną szybkością.Zestarzeli siębłyskawicznie.Gdy na nich patrzyłam, z żalu pękało mi serce.My okazaliśmy się bardziej elastyczni, ja nawet bardziej niż Brad.A mojeprzywiązanie do Nowego Jorku nie było wcale tak mocne, jak sądziłam.Pozatym już pierwszego dnia znalazłam coś, czego w Nowym Jorku nie miałam znalazłam Carla.Spokojny i pewny siebie, stał się moim idolem.Nic nie mogło zburzyćjego spokoju.Znał wszystkich i wszystko.I choć życie w Asquonset obfitowałow nowości, w towarzystwie Carla czułam się swojsko.Udzielała mi się pozatym jego pewność siebie.Zaczęłam chodzić do szkoły, zawarłam nowe znajomości, a moi koledzynie wiedzieli, skąd pochodzimy.Wiedzieli tylko, że mamy więcej pieniędzy niżinni.Pokrywało się to z rzeczywistością: ja daliśmy trzy razy dziennie,ubieraliśmy się wprawdzie bardziej praktycznie niż elegancko, ale nigdy niechodziliśmy boso.W każdą sobotę po południu bywaliśmy w kinie.Mogliśmysobie na to pozwolić.Na podróże nie było nas stać, ale pociągi straciły swój134RLT urok.Kłębiły się w nich tłumy bezdomnych i bezrobotnych.A my na szczęściemieliśmy gdzie mieszkać i co robić.Oczywiście wszystko jest względne.W miarę narastania kryzysuAsquonset stawało się coraz bardziej przygnębiającym miejscem.Rodzice alboniespokojnie wsłuchiwali się w wiadomości płynące z radia, albo wertowaligazety w poszukiwaniu złych wieści, których zresztą nigdy nie brakowało.Banki wciąż upadały.Wielu znajomych moich rodziców poszło na dno.Bezrobocie rosło.Jak grzyby po deszczu wszędzie wyrastały slumsy, w którychgniezdzili się bezdomni.Głodnym wydzielano talerze darmowej zupy.Obietnice Nowego Aadu zapewniły prezydenturę Rooseveltowi, Ale moirodzice dostrzegali tylko obrazy zniszczenia spowodowane suszą i nieodpo-wiednią uprawą roli.I choć gleba w Asquonset pozostała żyzna i wilgotna,obawiali się, że i nas czeka klęska.Czytali wszystko, co tylko im wpadło w ręce,by temu zapobiec.Dlatego wysyłali nas w najbardziej odległe zakątki farmy sadziliśmy tam trawę i drzewa, by podtrzymać wilgotność gleby.Kiedy stangospodarki nieco się poprawił, rodzice zaczęli się bać, że kryzys możepowrócić.Brad padł ofiarą tego strachu.Kiedy w domu zapanowała naprawdęgrobowa atmosfera, nie wytrzymał i uciekł.W wieku szesnastu lat zrezygnowałze szkoły i dostał posadę w Works Projects Administration.Budował mosty iautostrady.Kopał tunele.Wysyłał pieniądze do domu.Ale nie było topocieszenie dla mojego ojca, który chciał, żeby Brad był wykształcony i gotowydo podjęcia dobrej pracy w lepszych czasach.Co gorsza, tracąc Brada, straciłjednego z najlepszych pracowników.A ja straciłam jednego z dwóchnajlepszych przyjaciół.Carl również.Pózniej mieliśmy już tylko siebie.Dlategostaliśmy się sobie jeszcze bliżsi.Gdybyśmy dorastali razem w dzisiejszych135RLT czasach, ta różnica czterech lat okazałaby się nie do pokonania.Chodzilibyśmyz pewnością do różnych szkół, z różnymi dziećmi, i mielibyśmy zupełnie innezainteresowania.Ale wówczas życie wyglądało inaczej.Wszystko robiliśmyrazem.Przestała mówić i uśmiechnęła się.Siedziały teraz w wygodnychfotelach.Olivia robiła notatki w kalendarzu, który leżał na jej kolanach.Nataliespokojnie splotła palce.Olivia czekała niecierpliwie na dalszy ciąg opowieści, ale Natalie wciążuśmiechała się tylko słodko i od czasu do czasu kiwała głową.Wróciła dodawno zapomnianego świata.Olivia też pragnęła się w nim znalezć. Co na przykład robiliście? Chodziliśmy razem do szkoły. Piechotą? Oczywiście!  Olivia usłyszała dzwięczny śmiech swej rozmówczyni.Nie było autobusów.Chodziliśmy piechotą. Daleko? Niezbyt.Półtora kilometra.Po drodze spotykaliśmy inne dzieci ichodziliśmy razem.Carl był jak wabik.Najwyższy, najmniej rozmowny, miałcharyzmę.Nigdy nie pragnął niczyjej uwagi, nigdy o nią nie zabiegał, a jednakludzie do niego lgnęli.Przyciągał spojrzenia, a przy okazji dostrzegano i nas.Byliśmy jego gwardią przyboczną i dzięki niemu zaakceptowano nas szybko ibez zastrzeżeń.Olivia ujrzała oczyma wyobrazni tę procesję i uśmiechnęła sięmimowolnie. To brzmi sympatycznie.136RLT  Sympatycznie? Zabawnie. Spacery w deszczu nie były zabawne ani trochę. Ale taka czereda zebrana wokół Carla to wspaniały obrazek.Co jeszczerobiliście? Co robiliśmy? Dla zabawy. Ach, różne rzeczy. Na przykład?Natalie wzruszyła ramionami. Przecież wiesz.To, co robią wszystkie dzieciaki. Zrobiła krótkapauzę. Kiedy Carl miał czternaście lat, ja zaledwie dziesięć.Gdy on skończyłszesnaście, ja dwanaście.Nie obściskiwaliśmy się nigdy w ostatnim rzędziekina, jeśli o to chcesz zapytać.Zaległa cisza. Ale chciałaś tego  powiedziała ostrożnie Olivia. Nie mogłam sobie wyobrazić życia z nikim innym. Marzyłaś o ślubie? Tańczyliśmy  odparła Natalie. Marzyłaś o tańcu z Carlem? Nie, tańczyliśmy naprawdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki