[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ufam, że niezapomnianym został rozgłos, jaki miało ongi to pamiętne doświadczenie,które tu w kilku wierszach streścimy.W kilka lat po wojnie o niepodległość kilku członków Klubu Strzeleckiego, znudzonychbezczynnością, umyśliło wysłać pocisk do księżyca zapomocą działa potwornych rozmiarów.Armata, długości dziewięciuset stóp, mająca dziewięć stóp w obwodzie kanału, zostałauroczyście odlaną w City-Moon, na gruncie półwyspu Florydy, potem nabitą czterystutysiącami funtów bawełny strzelniczej; ciśnięty przez to działo granat z aluminium,walcowato-stożkowy, pomknął ku gwiazdzie nocnej, pchnięty siłą sześciu miliardów litrówgazu.Okrążywszy ją wokoło skutkiem zboczenia z linii, po której miał biedz, opadł wkierunku ziemi i zanurzył się w Oceanie Spokojnym niedaleko 27 7 szerokości północnej i41 37 długości zachodniej.W tych to okolicach fregata Susquehanna, należąca do marynarkizwiązkowej, złowiła go na powierzchni oceanu, z wielkiem zadowoleniem znajdujących się wnim pasażerów.Tak jest, pasażerów! Dwóch członków Klubu Strzeleckiego, prezes klubu ImpeyBarbicane i kapitan Nicholl, w towarzystwie pewnego francuza, znanego dobrze zzamiłowania do wycieczek, grożących złamaniem karku, zajęli miejsce w tym pocisku,pełniącym funkcyę wagonu.Wszyscy trzej wrócili z tej podróży w dobrem zdrowiu.Alepodczas gdy dwaj amerykanie znajdowali się zawsze w Baltimore, gotowi ryzykować życiedla jakiejś nowej przygody, francuz Michał Ardan był nieobecnym.Powrócił na Stary Ląd,wiodło mu się świetnie, przyszedł do fortuny co wielu wielce dziwiło, a obecnie zostałhreczkosiejem, jadł dobrze, trawił jeszcze lepiej, jeśli mamy wierzyć sprawozdaniomreporterów, najlepiej poinformowanych.Po tej zasługującej na wiekuistą pamięć wyprawie Impey Barbicane i kapitan Nicholl żyliwe względnym spokoju, używając owoców sławy.Zawsze żądni wielkich czynów, marzyli ojakiej innej operacyi w podobnym rodzaju.Pieniędzy im nie brakło.Mieli jeszcze resztkifunduszów, zebranych na poprzednią wyprawę drogą składki publicznej, zbieranej tak naNowym jak na Starym Lądzie.Z sumy pięciu milionów dolarów pozostało im jeszczedwakroć sto tysięcy.Przytem, obwożąc po całych Stanach Zjednoczonych ów pocisk, zaluminium i pokazując go, jakby jakieś dziwowisko w klatce, zebrali wcale pokazną sumędolarów nie mówiąc już o ilości sławy, najwyższej, do jakiej sięgnąć może w marzeniunienasycona ambicya człowieka.Impey Barbicane i kapitan Nicholl mogli tedy, siedząc spokojnie, spożywać owoce sławy,gdyby nuda ich nie trawiła.Chcąc wyjść z doskwierającej im bezczynności, zakupili owąnieruchomość podbiegunową.Jednakże polecamy to pamięci łaskawych czytelników jeżeli to kupno dokonanemzostało za cenę ośmiukroć stu tysięcy dolarów, a nawet więcej, to dlatego, że mistressEvangelina Scorbitt poparła interes swym łaskawym udziałem.Dzięki tej szlachetnej kobiecie Ameryka wyszła zwycięzko z walki z Europą.Oto na czem polegała jej wspaniałomyślność:Jeśli prezes Barbicane i kapitan Nicholl używali od powrotu z wyprawy nieporównanejwziętości, był człowiek jeszcze jeden, który w niej niepośledni brał udział.Domyślicie sięzapewne, że chcę tu mówić o J.T.Mastonie, o owym kipiącym od wewnętrznego zapałusekretarzu Klubu Strzeleckiego.Wszak to temu genialnemu rachmistrzowi zawdzięczałaludzkość formuły matematyczne, zapomocą których spróbowano wielkiego, wyżejwymienionego doświadczenia.Jeśli nie towarzyszył swym dwóm kolegom w owejnadziemskiej podróży, to przecież nie z braku odwagi, do kroćset kul! Nie, godnyartylerzysta, mańkut, pozbawiony prawej ręki, był zaopatrzony w czaszkę z gutaperki,skutkiem jednego z tych, niestety zbyt pospolitych wypadków, zdarzających się na wojnie.Iw istocie, pokazując go selenitom, dałoby się im arcy-nieosobliwe wyobrażenie omieszkańcach ziemi, której księżyc jest przecież tylko pokornym satelitą.Tak tedy J.T.Maston musiał, choć z głębokim żalem, pogodzić się ze swym losem ipozostać w domu.Wszelako nie był bezczynnym.Pod jego kierunkiem wybudowanoolbrzymi teleskop i wciągniono go na szczyt Long Peak u, jeden z najwyższych szczytówłańcucha gór Skalistych.Maston przeniósł się tam w swej własnej osobie.Gdy pociskpuszczony dał się widzieć, opisując majestatyczną linię, J.T.Maston znalazł się już tam nastanowisku obserwacyjnem i nie zszedł z niego aż do końca.Tam przez szkło olbrzymiegoinstrumentu śledził jazdę przyjaciół, którzy, siedząc w napowietrznym rydwanie, lecieli wprzestrzeń.Można było mniemać, że ziemia utraci na zawsze swych zuchwałych podróżników.I wistocie, czyż nie należało się obawiać, że pocisk, zatrzymany w pewnej odległości przezprzyciąganie księżyca, skazany zostanie na wiekuiste krążenie wokoło gwiazdy nocy wcharakterze jej podrzędnego satelity? Wszakże nie tak się stało.Zboczenie, które należałobynazwać opatrznościowem, zmieniło kierunek pocisku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Cinq semaines en ballon Jules Verne
- verne face au drapeau
- verne pilote danube
- verne drame livonie
- Łukasiewicz Juliusz Dyplomata w Paryżu 1936 1939
- Machulski Juliusz Hitman
- Verne Juliusz Pięć tygodni w balonie
- Verne Juliusz Z Ziemi na Księżyc
- Verne Juliusz Król Przestrzen
- Verne Juliusz Plywajšce miasto
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szopcia.htw.pl