[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Byron,co ty tam robiøeÅ›? To byøo szaleÅ„stwo, lekkomyÅ›lność.Michaiø.Jego myÅ›li przepeøniø lÄ™k i øzy Raven.Uspokój siÄ™, maleÅ„ka.To tylko draÅ›niÄ™cie, nic wiÄ™cej.Pozwól mi przyjść do ciebie.Jej bøaganie øamaøo mu serce.Byron oddarø rÄ™kaw koszuli i zabandażowaø udo Michaiøa.-Przepraszam.Powinienem byø ciebie posøuchać, powinienem byø wiedzieć, że pójdzieszpolować.MyÅ›laøem.- Umilkø z zażenowanÄ… minÄ….-Co myÅ›laøeÅ›? - spytaø Michaiø znużonym tonem.Rana bolaøa go jak diabli.Byøo mu søabo, krÄ™ciøomu siÄ™ w gøowie, a w jakiÅ› sposób musiaø uspokoić Raven.Staraøa siÄ™ go pocieszyć, odszukać;próbowaøa nawet ¹zobaczyć" coÅ› jego oczami.Raven, przestaÅ„.Rób, co mówiÄ™.Nie jestem sam.Jeden z moich ludzi jest ze mnÄ….Niedøugo do ciebie wrócÄ™.-MyÅ›laøem, że może bÄ™dziesz zajÄ™ty tÄ… kobietÄ… i nie znajdziesz czasu na polowanie.- Byronprzechyliø gøowÄ™.- CzujÄ™ siÄ™ jak ostatni idiota, Michaiø.Bardzo martwiøem siÄ™ o Eleanor.-Nigdy nie zaniedbujÄ™ obowiÄ…zków.Ochrona mojego ludu zawsze staøa na pierwszym miejscu.- Michaiø nie mógø nawet spróbować zaleczyć swojej rany przy Raven wciąż obecnej w jegomyÅ›lach.-Wiem, wiem.- Byron przesunÄ…ø døoniÄ… po kasztanowych wøosach.- Po tym, co staøo siÄ™ z Noelle,nie mógøbym znieść, gdyby coÅ› podobnego miaøo spotkać Eleanor.A to byø pierwszy raz, kiedykogoÅ› z nas ostrzegøeÅ›, żeby nie ruszaø twojej kobiety.Michaiøowi udaøo siÄ™ z trudem uÅ›miechnąć.-To nowe dla mnie doÅ›wiadczenie.Dopóki nie przestanie być takie nowe i takie Å›wieże, lepiej,żebym trzymaø jÄ… jak najbliżej siebie.W tej chwili køóci siÄ™ ze mnÄ….Byron byø zszokowany.-Ona siÄ™ z tobÄ… køóci?-Miewa wøasne zdanie.- Pozwoliø Byronowi pomóc sobie wstać na nogi.-JesteÅ› za søaby na zmianÄ™ postaci.A bÄ™dziesz potrzebowaø krwi i uzdrawiajÄ…cego snu.- Byronwysøaø wezwanie do Jacques©a.-Nie Å›miaøbym zejść gøÄ™boko w ziemiÄ™.Zostaøaby bez ochrony.Nosi mój pierÅ›cionek i mójznak.Jeden bøÄ™dny ruch i mogliby jÄ… zamordować.-Michaiø, musimy mieć ciÄ™ w peøni siø.- LiÅ›cie wirujÄ…ce niczym maøe tornada zapowiedziaøy pojawienie siÄ™ Jacques©a.ZaklÄ…ø pod nosem, klÄ™kajÄ…c obok Michaiøa.-Potrzebujesz krwi - powiedziaø cicho, rozpinajÄ…c guziki koszuli.Michaiø przerwaø mu nieznacznym gestem.ZmÄ™czonym wzrokiem powiódø po okolicy.Byron iJacÄ…ues zamarli, wytężali zmysøy, przeszukujÄ…c las.-Nikogo tam nie ma - szepnÄ…ø JacÄ…ues.-Jest ktoÅ› - stwierdziø Michaiø.Z gardøa Jacques©a wyrwaø siÄ™ cichy, ostrzegawczy warkot, kiedy instynktownym ruchemzasøoniø wøasnym ciaøem swojego ksiÄ™cia.Byron, zakøopotany, zmarszczyø brwi.-Michaiø, ja nic nie wyczuwam.-Ja też nie, ale ktoÅ› nas obserwuje.- W tym stwierdzeniu byøa taka pewność, że żaden zKarpatian nie próbowaø z nim dyskutować.Michaiø nigdy siÄ™ nie myliø.-Przywoøaj Erica z samochodem - poleciø i oparø gøowÄ™ o drzewo, żeby nie tracić siø.JacÄ…uesstanÄ…ø na straży, Michaiø ufaø jego wyczuciu.PrzymknÄ…ø oczy, zastanawiajÄ…c siÄ™, gdzie zniknÄ™øaRaven.Już go nie nagabywaøa.%7Å‚eby utrzymać kontakt, musiaøby zużywać cennÄ… energiÄ™, którejnie miaø w nadmiarze.A jednak milczenie, tak do niej niepodobne, niepokoiøo go. szona, taka bezraJazda samochodem do domu byøa nieznoÅ›nie bolesna.Organizm Michaiøa domagaø siÄ™ krwina miejsce tej utraconej Z każdÄ… chwilÄ… søabø, bruzdy na twarzy pogøÄ™biaøy siÄ™, wyostrzone bólem.Byø prastarÄ… istotÄ… i jak wszystkie istoty prastare, emocje i fizyczne rany odczuwaø intensywniej.Wzwykøej sytuacji po prostu zatrzymaøby bicie serca i pracÄ™ pøuc, żeby krew przestaøa krążyć.PotemzajÄ…øby siÄ™ nim uzdrawiacz, a inni dostarczyliby mu tego, czego potrzebowaø.Raven to wszystko zmieniøa.Raven i to coÅ› - czy ktoÅ› - co ich obserwowaøo.Czuø niepokój.Wiedziaø, że ktoÅ› przyglÄ…daø im siÄ™ z oddali, nawet wtedy, kiedy pokonywali te kilka kilometrówdzielÄ…cych ich od jego domu.- Michaiø.- syknÄ…ø Eric, gdy podjechali pod dom.- Pozwól, że ci pomogÄ™.Raven staøa przy drzwiach, wpatrujÄ…c siÄ™ w bladÄ… twarz Michaiøa.WyglÄ…daø na wiÄ™cej niżtrzydzieÅ›ci lat, na które go oceniaøa.Wokóø ust zarysowaøy siÄ™ biaøe linie, ale umysø mial spokojny,oddech wyrównany i swobodny.W milczeniu cofnÄ™øa siÄ™, żeby im umożliwić wejÅ›cie.Zraniøa jÄ… odmowa Michaiøa, który nie zgodziø siÄ™, żeby mu pomogøa.JeÅ›li wolaø towarzystwo ludziswojej rasy, to ona nie zamierzaøa tracić twarzy i pokazywać im, że siÄ™ tym przejmuje.PrzygryzøadolnÄ… wargÄ™, zacisnÄ™øa palce, staraøa siÄ™ opanować zdenerwowanie.Musiaøa przekonać siÄ™ nawøasne oczy, że jemu nic nie bÄ™dzie.ZnieÅ›li Michaiøa na dóø, do jego sypialni.Szøa ich Å›ladem.-Mam sprowadzić lekarza? - spytaøa, choć miaøa wrażenie, iż woleliby, żeby zniknÄ™øa, że w jakiÅ›sposób im przeszkadzaøa.Instynktownie wyczuwaøa, że Michaiø nie otrzyma pomocy, którejpotrzebowaø, dopóki ona siÄ™ nie wycofa.-Nie, maleÅ„ka.- WyciÄ…gnÄ…ø do niej rÄ™kÄ™.Splotøa palce z jego palcami.Zawsze byø taki silny, w tak Å›wietnej fizycznej formie, a terazleżaø blady i wycieÅ„czony.Zbieraøo siÄ™ jej na pøacz.-Michaiø, potrzebujesz pomocy.Powiedz, co mam robić.Oczy, tak czarne i zimne, ociepliøy siÄ™, kiedy tylko zatrzymaø spojrzenie na jej twarzy. -Oni wiedzÄ…, co robić.To nie jest moja pierwsza rana ani cięższa od poprzednich.Na jej twarzy pojawiø siÄ™ nieznaczny, pozbawiony radoÅ›ci uÅ›miech.-To byøa ta sprawa zawodowa, którÄ… musiaøeÅ› dziÅ› siÄ™ zająć?-Wiesz, że tropiÄ™ morderców mojej siostry.- Gøos miaø zmÄ™czony, i wyczuøa w nim napiÄ™cie.Raven nie chciaøa siÄ™ z nim køócić, ale pewne rzeczy musiaøy zostać powiedziane.-TwierdziøeÅ›, że po prostu wychodzisz, że nie ma żadnego niebezpieczeÅ„stwa.Niepotrzebnie mnieokøamywaøeÅ› co do swoich zajęć.Wiem, że w tej okolicy jesteÅ› wielkim ważniakiem, ale przecieżja sama tym siÄ™ zajmujÄ™.Tropieniem morderców.Michaiø, mieliÅ›my być partnerami.Byron, Eric i Jacques wymienili spojrzenia spod uniesionych brwi.Byron bezgøoÅ›niepowiedziaø: ¹ważniak", ale żaden nie odważyø siÄ™ uÅ›miechnąć, nawet Jacques.Michaiø zmarszczyø brwi, wiedziaø, że jÄ… dotknÄ…ø [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki