[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam kłopot, kot zniknął.Cholera jasna, przecież nieotwierałam balkonu!Odłożyła słuchawkę.Cholera jasna, tak? Cholera jasna,ten weterynarz najwyrazniej spędził u niej noc! I to wcale niez powodu kota.Oni nawet nie wiedzą, gdzie jest pacjent! A tooznacza, że.no tak.Na pewno ze sobą spali.Nagle przed oczyma stanęły mi silne, ruchliwe plemnikiweterynarza.On na pewno nie ma problemów z jakościąnasienia.On mógłby zostać ojcem w każdej chwili.Powinnamchyba zadzwonić do Leny i powiedzieć jej, żeby skorzystała ztego, co się jej pcha w ręce.No, może niedokładnie w ręce.Jest jeszcze młoda, pewnie zajdzie w ciążę bez problemu.Zjurnym weterynarzem.Ależ ja bym chciała być na jej miejscu!Przez sekundę, pół sekundy dosłownie, miałam ochotęzadzwonić i zapytać, czy nie zechciałaby zostać matkązastępczą.Boże, jakie idiotyczne pomysły przychodzą mi do głowy!A przecież wiem doskonale, że Piotr nigdy się nie zgodzi naadopcję.Nie tylko na adopcję gotowego dziecka, ale nawetkomórki jajowej.Podsunęłam mu ostatnio artykuł Nowewynalazki w służbie płodności, nawet nie doczytał do końca.Bo nas to nie dotyczy.My mamy spłodzić nasze dzieckonaturalnie.Naturalnie i już, tak?Tylko jak to zrobić?A Lena.Lena pewnie robi, co może, żeby nie zajść wciążę z jednym ze swoich adoratorów o dziwnych imionach.Gracjan, Marcel.Ciekawe, kogo jeszcze ma na składzie.Założę się, że nie ma wśród nich żadnego Krzyśka, Wojtkaalbo Pawła.LENAPaweł zadzwonił dokładnie w chwili, kiedy Marcel smażyłjajecznicę na pózne popołudniowe śniadanie, nie zdejmująclewej ręki z mojego pośladka.Wyglądał na wniebowziętego.Jakby chciał tu wrócić na dobre i spędzić resztę życia, smażącjajecznicę z pieczarkami i trzymając mnie za pupę.Nagle jednak zadzwonił Paweł.- Lecisz służbowo do Stanów, prawda? - Bardziejstwierdził, niż zapytał.- We wtorek, prawda?- Skąd to wiesz? - Byłam wściekła na tego, kto mupowiedział.Kimkolwiek był. - Nieważne.Potrzebuję mojego obrazu.Wiesz, kubiściXXI wieku.Kubiści XXI wieku? Czyli nieudolna podróba wszystkichsławnych kubistów, połączonych w jednym dziwacznympseudodziele? Tkwiąca do niedawna w piwnicy, za regałem zesłoikami dżemu jagodowego mojej mamy? I wyciągniętastamtąd tydzień temu z powodu remontu pionów wodno-kanalizacyjnych w całym bloku? I zawieszona chwilowo najedynym porządnym haku w moim mieszkaniu?- Mam nadzieję, że odpowiednio o niego dbasz? Wiesz,ten obraz potrzebuje stałej temperatury powietrza, nadmiernawilgotność i chłód mogłyby być zabójcze.Czekałam, aż doda, że trzeba go przechowywać wpółmroku, jak pastele impresjonistów w paryskim d'Orsay.Odziwo, półmrok sobie darował.- Paweł, nie wybieram się do Miami, tylko do NowegoJorku, mam zaledwie trzy dni na wszystkie spotkania,naprawdę nie mogę.- próbowałam wyjaśnić, lecz on niezamierzał mnie wysłuchać.- Zostawiłem ci mieszkanie, samochód, firmę.- Jego głosbył zimny jak lód.- Firmę? Ty dupku! Zostawiłeś mi kupę długów iwściekłych kontrahentów, których zawiodłeś! Przez rok wiłamsię jak piskorz, żeby ich pospłacać i zamknąć tę firmę, zanimktoś zamknie mnie!- Mieszkanie, samochód, firmę i nazwisko - kontynuowałniezrażony.- W zamian chcę tylko kubistów.Masz mi ichdostarczyć do Miami.Over.Over??? Cholerny James Bond! Over! Bez odbioru!Sygnał ciągły w słuchawce.Dupek! Cholerny dupek!- Nazywam się Tokarska od urodzenia.- W tej samejchwili płakałam na ramieniu Marcela.- Jak on możepodarować mi coś, co mam od trzydziestu dwóch lat? Wzamian za kubistów?Marcel nie powiedział ani słowa, tylko zaczął mniecałować.Po czole, po włosach, po policzkach, po którychpłynęły łzy.A potem po szyi.Po raz trzeci w ciągu ostatnich dwunastu godzinwylądowaliśmy w łóżku, pod którym leżał Drops.Nad nami,na haku po dawnej rurze centralnego ogrzewania, wisieli cicholerni kubiści.Dwa metry na dwa i pół.Nagle ktoś zaczął się dobijać do drzwi.Pewnie listonosz zjakimś poleconym.Chociaż nie, listonosze nie chodzą wsobotę.Włożyłam szlafrok i ruszyłam do drzwi, nakazującMarcelowi wzrokiem, żeby pilnował kota.- Jestem weterynarzem, nie zrobię mu krzywdy -roześmiał się, siadając na łóżku.W progu stał Gracjan, trzymając w dłoni moją pończochęsamonośną, wypchaną wacikami.Maska ochronna Marty,rany boskie!- Rany boskie, orgie na klatce schodowej? - Pokręciłgłową z niesmakiem.- Drops, nie martw się, twój pan się tobązajmie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Lilian Jackson Braun 26 Kot, który mówił po indyczemu
- Ethel Lilian Voynich Szerszeń przeł Maria Kreczowska
- Fabisińska Liliana Z jednej gliny
- Popławska Halina Talerz z Napoleonem 02 Anto
- 36
- Zaborowski Zbigniew Stosunki miedzyludzkie a wychowanie
- Robotham Michael Uprowadzona[PL][ ](2)
- Carey Mike Felix Castor 05 Nazwanie Bestii
- Small Bertrice Piekielnica
- Victor Ostrovsky Drugie oblicze zdrady(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elanor-witch.opx.pl