[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A więc, Isa.- zwrócił się do mnie grubasek, gładzącpalcami wąsik.Nagle zdałem sobie sprawę, że wszyscy mamy wąsy, i toniemal identyczne.Wyjątkiem były wąsy należące do czło-wieka podobnego do Alberta, którego wąsy przypominałytypowy brytyjski wąsik, z uniesionymi w górę, jakby nawos-kowanymi końcami.- Czytałem raport Zuhira - kontynuował mężczyzna.-Jest tak wiele spraw, o których chciałbym porozmawiać, żenie wiem, od czego zacząć.Może podpowiesz, co przerobimyna początek?- Hmm.- Wyjąłem z paczki papierosa i stuknąłem jegokońcem o blat stołu.- Na początek powinniśmy chyba263 wyjaśnić, czego dla was nie mogę zrobić, żebyście niestawiali przede mną wymagań, którym nie będę w staniesprostać.- Brzmi logicznie - zauważył ten z wyróżniającym sięwąsikiem, spoglądając na starszego kolegę.- Na przykład,w czym nie możesz nam pomóc, mimo że, twoim zdaniem,chcielibyśmy pomoc uzyskać?Widziałem, dokąd zmierza rozmowa.Znałem tę technikę.Podczas przesłuchania należy starannie unikać sytuacji, wktórych zdradza się własne posunięcia i informuje prze-słuchiwanego o lukach we własnej wiedzy.Moi gościewyraznie unikali opowiadania o sobie.- Zakładam, że chcielibyście wiedzieć, czy Mosad mawśród was agentów i kim oni są.- Takie założenie ma mocne podstawy - stwierdził naj-.młodszy.- No, więc mogę wam zdradzić, że zgodnie z nadchodzą-cymi raportami, jest wśród was wielu agentów, głównie wterenie.Jednak praca w Mosadzie jest tak zorganizowana, żemógłbym poznać ich nazwiska tylko wówczas, gdybym znimi pracował, czyli w przypadku, gdyby byli moimiagentami.Nigdy nie miałem takiej okazji, więc w tym wamnie pomogę.Mimo to mogę was trochę uspokoić.Oficerowiewywiadu nie są dobrym celem i rzadko są werbowani przezMosad.- Dlaczego? - mruknął grubasek.- Zwykle są podejrzliwi i pozostają pod nadzorem, znajątechniki rekrutacyjne, a jeśli uda się ich zwerbować, niemają dostępu do informacji, na których wywiadowi najbar-dziej zależy.Zwykle wiedzą więcej o kraju, który chce ichzwerbować, niż o własnym.Innymi słowy, zysk nie jest wartzachodu.Usłyszałem pukanie.Wszystkie oczy zwróciły się w kierun-ku drzwi.Miałem wstać i otworzyć, ale Albert był szybszy.264 - Ja pójdę - rzekł.- To pewnie Fadllal.- Co chciałeś nam przez to powiedzieć? - zapytał naj-młodszy z moich gości, podtrzymując rozmowę.Przeniosłem na niego wzrok.*- Mówię, że jeśli chodzi o nazwiska, nie będę mógł wampomóc.Słyszałem otwierające się za moimi plecami drzwi i krótki,urywany dialog.Albert próbował uspokoić kogoś mówiącegopodniesionym, wzburzonym głosem.Na twarzach siedzącychprzede mną ludzi odmalowało się zdumienie.Zanim zdąży-łem obrócić głowę i zobaczyć, co się dzieje, poczułemnaciskający na czaszkę, niemal na jej czubek, jakiś twardyprzedmiot.Czyjaś silna dłoń chwyciła mnie za kołnierz.Jejwłaściciel powiedział coś po arabsku, co zabrzmiało jakrozkaz.Głos był szorstki, nieprzyjemny.Czułem, jak w jednejchwili krew odpływa z górnej połowy mojego ciała i oblewamsię zimnym potem.- Co jest, do kurwy nędzy? - wrzasnąłem.Pilnowałem, aby nie poruszyć rękami.Miałem wrażenie,że broń jest niewielkiego kalibru, ale z tej odległości nawetdwudziestka dwójka rozbryzgałaby mój mózg po ścianach isuficie.Nie miałem pojęcia, o co chodzi.Nawet niepróbowałem się domyślać.Nie miałem wątpliwości, żewkrótce albo zostanę wyczerpująco poinformowany, albozastrzelony, a wtedy będzie mi wszystko jedno.Albert przetłumaczył arabskie słowa, daremnie starającsię oddać również szorstkość tonu.- On mówi, że jesteś agentem Mosadu i przyleciałeś, żebysiać tu dywersję.- Przecież to nie tajemnica, że jestem z Mosadu.- Usiło-wałem uspokoić się na tyle, żeby mój głos nie drżał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki