[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla niej zaśprzewidziała prawo własności młyna i domu przy młynie,a do tego wszystkie meble i sprzęty, które jej sięspodobają.Poza tym mogła sobie wziąć inwentarz ilezechce kur, świń i krów.Astrid dostałaby się stararodzinna biżuteria po obu babkach. Dałam ją wycenić i wiem, że część spadkuprzypadająca Astrid nie jest wcale gorsza niż wasza.Wszyscy uznali podział za sprawiedliwy.Zdziwiłoich tylko jedno: nieślubnemu Ragnarowi miało przypaśćtysiąc talarów. Przecież on jest z rodziny, i ze strony matki, i ojca wyjaśniła Ingegerd.Broman był zadowolony, dobrze jest gospodarowaćna własnym.A trochę zwierząt będą mogli sprzedać. A ty? Co ty zamierzasz?Usłyszeli wtedy, że dostała posadę zarządzającej wjakimś domu towarowym w Sztokholmie.Sztokholm.To wzbudziło ogromne zdumienie.Tamnie ciągnęli uchodzcy z Dal, tak daleko, niemal na koniecświata.Ingegerd roześmiała się.To przecież o wiele bliżejniż Ameryka powiedziała i dodała, że już dawnopragnęła przenieść się do stolicy. Chcę zobaczyć króla rzekła.Przygotowała już papiery, wszystko spisane jasno ponajmniejszy detal. Przeczytajcie je uważnie poprosiła. To ważne,żebyście wszystko rozumieli, bo nie chcę potem żadnychkłótni.Przeczytali i powpisywali swoje nazwiska podtekstem.Ledwie Ingegerd wyszła, Hanna już zaczęłazałamywać ręce.Skąd, na litość boską, wezmą teraz paszędla tylu krów i takich wspaniałych koni? Broman odrzekł,że muszą się zastanowić, czy nie sprzedać częściinwentarza we Fredrikshald.Ragnar wziąłby to w swojeręce, przecież z niego taki zdolny kupiec.Hannaposmutniała, musiała jednak przyznać mężowi rację, gdypowiedział, że potrzebują teraz gotówki.W duchu pomyślał sobie, że będzie mu brakowaćIngegerd.Tej jesieni wydarzył się w domu młynarza cud.Pewnego wieczoru nurek skrzeczał jak zwykle i naglemała Johanna, siedząc u ojca na kolanach, powiedziała: He, he.Nulek, nulek.Ojciec i bracia śmiali się do rozpuku, lecz Hanna istara kobieta wymieniły pełne niepokoju spojrzenia.Nigdy jeszcze nie słyszały, żeby ośmiomiesięczne dzieckoumiało mówić. Jestem przerażona rzekła Hanna, gdy zostałypotem same w kuchni. Czy to znaczy, że nie dane jejdługie życie? Nie, to przesąd odparła Anna.Ale już wcześniejsama myślała o tym starym porzekadle.Wedle niego ci,których kochają bogowie, umierają młodo.A ta maładziewczynka była wyjątkowo ładnym i mądrymdzieckiem.Gdy Johanna w jakiś miesiąc pózniej zrobiła swojepierwsze kroki po kuchennej podłodze, obie kobiety niepotrafiły się nie cieszyć. Czy widział kto kiedy takie zdolne dziecko rzekłaHanna, rozdarta między dumą i lękiem.Broman był zmęczony i przesiadywał tej zimy wieleczasu w ciepłym domu.Na szczęście ów zły kaszel niedawał mu się już tak mocno we znaki, dlatego młynarzbył w dobrym nastroju. Nigdy jeszcze nie widziałam go tak zadowolonego powiedziała Hanna. A ja nigdy nie myślałam, że on zna tyle bajek i żema taki ładny głos dodała Anna.Johanna śmiała się równie dużo i często jak kiedyśRagnar, Hanna zaś nieraz myślała, że to takie dziwne, iżdzieci, które wydała na świat w największych bólach, byłynajbardziej promienne z całego rodzeństwa. Była sobiekiedyś biedna żona wyrobnika, której urodziło siędziecko.Ale nikt nie chciał zanieść maleństwa do księdza,no bo oboje byli tak biedni, że ludzie by się wstydzili,gdyby mieli z nimi coś wspólnego.Dlatego wyrobnikmusiał sam wziąć dziecko i iść z nim do księdza.John opowiadał Johannie sagę o wyrobniku i śmierci.Dziewczynka chciała słuchać jej ciągle na nowo.Wreszcie znała ją już tak dobrze, że gdy ojciec zmieniłchoćby jedno słowo albo coś pominął, od razu gopoprawiała. Przecież to niemożliwe, żeby ona rozumiała todziwaczne opowiadanie rzekła Hanna. Coś tam chyba rozumie, bo nie słuchałaby z takimprzejęciem odparł Broman i nie mógł powstrzymać sięod śmiechu, kiedy przypomniał sobie, jak pierwszy razopowiadał tę sagę o śmierci Hannie.Była tak zasłuchana,że aż upuściła czajnik na podłogę.Stało się to w tymmiejscu, gdy wyrobnik spotkał w drodze samego PanaBoga, a ten zaofiarował się pójść z nim do księdza.Wyrobnik rzekł wówczas: Nie sądzę, żebym chciał mieć z tobą coś wspólnego.Jesteś takim niesprawiedliwym ojcem.Niektórymludziom dajesz bardzo dużo, innym bardzo mało, a mnienie dałeś nic.Bądz zdrów!Zrobiło się wtedy wielkie zamieszanie, gdy pełenczajnik upadł na podłogę.Hanna musiała potem nakolanach długo wycierać z niej wodę.Wykręcała iwykręcała tę swoją szmatę i cały czas nie przestawała sięśmiać.John śmiał się także. A potem powiedziała Johanna, a jej oczybłyszczały potem spotkał szatana. Tak, samego Belzebuba, i on też go spytał, czymoże z nim iść do księdza. O, nie powiedział wyrobnik bo dostałbym sięjeszcze w twoje szpony.%7łegnam cię! A pózniej rzekła Johanna pózniej spotkał samąZmierć! Zgadza się, i Zmierć spytała go także, czy może iśćz nim do księdza.No i popatrz, całkiem mu toodpowiadało, bo pomyślał sobie, że Zmierć to dobrykompan. Przynajmniej jesteś taka sama dla wszystkich,czy to dla bogatych, czy dla biednych , rzekł wyrobnik.John przeciągał i przeciągał opowiadanie.Najpierwkazał iść swoim bohaterom przez las, a dopiero potemzaprowadził wyrobnika i Zmierć do księdza, gdziedziecko otrzymało chrzest. Teraz będzie to najładniejsze powiedziałaJohanna.I rzeczywiście: Zmierć zaprosiła wyrobnika doswojego domu. Chodz teraz ze mną.Zobaczysz, jak mieszkam.Kiedy doszli do domu Zmierci, wyrobnika oślepiłblask świec. Bo paliło się tam takie mnóstwo świec, po jednejdla każdego człowieka żyjącego na ziemi.I jedna też dlanowo narodzonego dziecka wyrobnika. Poczekaj, tato, poczekaj szepnęła Johanna, bochciała zatrzymać się dłużej w domu Zmierci, żebyposzukać swojej świecy, przekonać się, że jest wysoka ipali się mocnym płomieniem.Zwieca mamy też była wporządku, ale ojcowej nie mogła znalezć.Opowiadanie kończyło się tym, że Zmierć wzięławyrobnika do siebie na służbę i nauczyła go, jak maleczyć ludzi i kiedy powinien im mówić, że już nie wartoprzedłużać ich życia.Wyrobnik stał się sławny i bogaty idobrze mu się żyło, dopóki jego własne światło niewypaliło się i nie zgasło. W domu Zmierci dodała Johanna, drżąc zrozkoszy. Myślę, że powinnaś pojechać powiedziałJohn do Hanny. Nie wiadomo, kiedy ty i Astridbędziecie mogły znowu się zobaczyć. Jest aż tak zle? Zabierz małą, ją naprawdę warto pokazać.Hanna skinęła głową, bo Broman chyba rzeczywiściemiał rację.Ragnar wpadł na krótko do domu, a potem wybierałsię ostatni raz do Fredrikshald, żeby się pożegnać ispakować swoje rzeczy.Stamtąd droga wiodła doVanersborga, gdzie miał zostać rekrutem w pułkuVastgóta-Dal.Dwanaście miesięcy służby wojskowej !Cieszył się, że wydostanie się z Norwegii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- KS. DR MARIAN PIĽTKOWSKI ZARYS KATOLICKIEJ DEMONOLOGII
- Keyes Marian Siostry Walsh 04 Jest tam kto
- Keyes Marian Sushi dla poczštkujšcych
- Seria do Torebki Keyes Marian Jest tam kto
- Leżeńska Katarzyna Ależ Marianno!
- Keyes Marian Wakacje Rachel
- Marian Keyes Wakacje Rachel
- Myst 01 Księga Atrusa Miller Rand, Wingrove David
- Chiang Ted Die Holle ist die Abwesenheit G
- Richard Castle Nikki Heat 05 Deadly Heat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lastella.htw.pl