[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na srebrnej tacy stała dodatkowa filiżanka, a za plecami służącej pojawił się Harry.Muszę przyznać,że mnie zaskoczył.Nie spodziewałam się, że okaże tyle śmiałości.Szedł na sztywnych nogach, lecz nie rzucałosię to zbytnio w oczy; tylko ja obserwowałam go sokolim wzrokiem.Służąca nalała kawy i postawiła moją filiżankę na biurku, a potem zostawiła nas samych.Milczałam.Zmęczenie minęło i czułam się jak kłusownik: czujna, a zarazem przerażona.Harry z brzękiem odstawił filiżankę na porcelanowy spodek. Beatrice  odezwał się, a brzmiało to jak westchnienie, oznaka obsesji i wyczerpania.RLT Natychmiast poczułam w sercu blask i ciepło stu świec.Zdobyłam go.Miałam go.Nie musiałam się jużbać o swoje miejsce w Wideacre.Złapałam dziedzica w sieć dewiacji moralnej. Traktujesz mnie, jak gdybyś mnie nienawidziła, ale ty mnie nie nienawidzisz, prawda, Beatrice? powiedział to takim tonem jak żebrak, który prosi o jałmużnę.To chyba po głosie Ralph rozpoznał upodobania Harry'ego.Tego tonu Harry nauczył się w szkole,kiedy wielki bohater Staveley kazał swojej gromadce obsługiwać się, walczyć i rozdawać szturchańce w swymimieniu.Tym tonem Harry prosił o bicie i znęcanie się, tym tonem błagał o słodycze w nagrodę.Gdybym znałaStaveleya albo gdyby Ralph wyjaśnił mi te sprawy, wiedziałabym teraz, co robić, kiedy karać Harry'ego i kiedymu pobłażać.Szukałam jakiegoś tropu. Myliłem się całkowicie  skarżył się jak oćwiczony spanielek. Nie bij mnie więcej, Beatrice.Jasię poprawię.Nigdy cię już nie obrażę.Harry, dziedzic Wideacre, a tu  skamlące dziecko.Poczułam fizyczny wprost wstręt.Natychmiastprzypomniałam sobie pogardę w błyszczących oczach Ralpha, kiedy Harry klęknął na zakurzonej podłodzestodoły i przytulił policzek do jego bosej stopy.Ralph oczywiście czuł także ulgę, że w ten oto cudowny sposóbuniknęliśmy zdemaskowania.Z pewnością jednak musiał pomyśleć o tym samym co ja teraz: Harry stanowiłnieprzyzwoitą pomyłkę natury porównywalną do trójgłowego cielęcia.Widziałam przed sobą długie latazadawania się z dziedzicem kwilącym dzidziusiem.Zatęskniłam za Ralphem i jego zdrowym spontanicznympożądaniem. Napawasz mnie wstrętem  nie powstrzymałam się, prawda przeszła przez moje usta.Harry zaskowyczał i osunął się z wytwornego krzesła na kolana, na dywan u moich stóp. Wiem.Wiem  stwierdził żałośnie. Nic nie poradzę.Chyba zostałem zaczarowany.Przez całeżycie myliłem się.Tylko ty możesz mnie ocalić, Beatrice, choć to ty mnie zaczarowałaś.Złapałaś mnie w swesidła i teraz jestem bezbronny.Na miłość boską, miej litość nade mną.Uśmiechnęłam się obojętnie, okrutnie.Oto nowa rola dla mnie, wyznaczona przez Harry'ego w jegorozgorączkowanej, przeerotyzowanej i nafaszerowanej książkami wyobrazni. Jesteś mój na zawsze, Harry  oznajmiłam. Twoje igraszki z młodą żonką, twoje przyjaznie zmężczyznami, twoja miłość do mamy, twoja praca na roli  wszystko to nie ma nic wspólnego z realnymżyciem.Realne życie dla ciebie to potajemne spotkania ze mną w zamkniętym pokoju.Ty to świetnie wiesz.Awejść do tego pokoju możesz tylko wtedy, gdy ja cię zaproszę, bo tylko ja mam klucz.Doprowadzę cię do bólui jeszcze dalej, poza granicę bólu.I nigdy się nie rozdzielimy, bo ja nie chcę odejść, ty natomiast  tuuśmiechnęłam się na widok jego białej jak śnieg twarzy  skonałbyś pozbawiony rozkoszy.Jęknął i przypadł twarzą do mojej sukni.Dotknęłam delikatnie jego głowy, tak jak nasza mama, a onznów zajęczał w reakcji na ten gest czułości.Chwyciłam za długie jasne pukle i pociągnęłam.Spojrzałam muprosto w oczy. Chcesz być moim sługą?  spytałam lodowatym szeptem. Tak  odrzekł bezdzwięcznie. Tak. Chcesz być moim niewolnikiem? Tak.RLT  A zatem idz sobie; mam cię dość.Zabrzmiało to bezwzględnie.Odwróciłam się do biurka.Powłócząc nogami skierował się do drzwi.Położył już dłoń na klamce, gdy zawołałam go zupełnie tak, jak zwykłam wołać na swoje psy: Harry!Odwrócił się natychmiast, skory spełnić każde me życzenie. Masz się zachowywać przy obiedzie, jak gdyby nic się nie wydarzyło  przykazałam. Totajemnica życia i śmierci i nie wolno ci jej zdradzić wyrazem twojej głupiej szczerej twarzy, bo będzieszzgubiony.Pamiętaj, Harry.Kiwnął głową niczym żebrak słuchający regulaminu przytułku.Już miał otworzyć drzwi, kiedypowiedziałam jeszcze ciszej, przeciągając nieco głoski: Harry, dziś w nocy otworzę drzwi mego sekretnego pokoju.Możesz przyjść o północy.Rzucił mi spojrzenie pełne niewymownej wdzięczności.Pozwoliłam mu odejść.Wciąż nie rozwiązałam problemu Johna MacAndrew oraz (prawdę mówiąc) problemu przyjemności,jaką odczuwałam przebywając w jego towarzystwie.Z niechęcią musiałam z tego zrezygnować.Jak? Po prostuskłamać.Powiedzieć, że Harry zle zrozumiał moje zachowanie i że chociaż cieszy mnie przyjazń doktora,wątpię, czy stanowilibyśmy dobraną parę.Dumałam tak nad papierami zaściełającymi biurko.Powinnamsprawdzać rachunki, a wpatrywałam się w ciężki szklany przycisk do papieru z zatopionym w środkuczerwonym makiem.Odgrywałam w myślach tę scenę: ubolewanie z powodu odrzucenia Johna MacAndrew.Przepowiadałam nawet sobie po cichu pełne dziewczęcej skromności zdania.Moją poważną twarz rozjaśniłnagle uśmiech.To tylko górnolotne frazesy! Bystry, sprytny John MacAndrew w okamgnieniu przejrzy mniena wylot.Musiałam znalezć jakiś przekonywający powód, aby przestał myśleć o małżeństwie i wywiezieniumnie do Szkocji.Nigdy nie przekonam go stwierdzeniami, że traktuję naszą znajomość jak przyjazń, skorowszyscy widzieli moje uśmiechy na jego widok i skoro tak świetnie umiał mnie zabawić.Nie tęskniłam za nim tak boleśnie jak ongiś za Harrym.Myśl o Johnie nie owładnęła pragnieniamimego ciała, jak to się stało w przypadku Ralpha.Nie mogłam się jednak powstrzymać od uśmiechu, gdywspominałam doktora, a wyobrażając sobie jego pocałunki, od razu czułam się przyjemnie.Nigdy o nim nieśniłam, ale przed snem rozmyślałam o doktorze.Kiedy wciąż zastanawiałam się gorączkowo, cóż mam mu powiedzieć, usłyszałam odgłos kół ikońskich kopyt.Kosztowny powóz doktora MacAndrew wtoczył się po podjezdzie i zatrzymałbezceremonialnie, zuchwałe, przed moim oknem.John wyjrzał z budki dla woznicy i uśmiechnął się.Podeszłam do okna i energicznie je otworzyłam. Dzień dobry, panno Lacey  odezwał się. Przybyłem porwać panią od spraw interesu.Szkodamarnować tak piękny dzień na siedzenie w czterech ścianach.Proszę wybrać się ze mną na przejażdżkę.Zawahałam się.Odmówić  to okazać niewdzięczność i odwlec tylko złożenie propozycji małżeństwa,jeśli zdecydował się już na nie.A przyroda kusiła.Zapach dojrzałych róż, dzwonków i lewkonii.Gruchanieleśnych gołębi.Pożegnalne loty jaskółek przed wyruszeniem do ciepłych krajów.Mogliśmy zobaczyć, jakprzebiega bronowanie torfowych gleb na polach przygotowywanych po odpoczynku do zasiewów. Skoczę po kapelusz  odparłam z uśmiechem i wybiegłam z pokoju.RLT Nie wzięłam jednak pod uwagę mamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki