[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko tak mogła przez toprzebrnąć, nie krzycząc ani nie rzucając przedmiotami.Już na samym początku Anne odłożyła kanapkę i już po nią nie sięgnęła.- Prasa to zaczęła - zakończyła Vicki.- Więc niech teraz z tym skończy.- Dlaczego ja? Na miejscu byli dziennikarze.- Bo kiedyś mi powiedziałaś, że różnica między reporterem a felietonistą polega na tym, że felieto-nista ma luksus nie tylko zadawania pytań, ale też udzielania na nie odpowiedzi.Anne uniosła brwi.- Zapamiętałaś?- Rzadko o czymś zapominam.Obie kobiety spojrzały na jej notatki i Anne lekko prychnęła.- Szczęściara.- Zabrała kartki i gdy Vicki skinęła przyzwalająco, włożyła je do plecaka.- Zrobię, comogę, ale niczego nie obiecuję.W mieście jest pełno wariatów, nie wszyscy czytają moje teksty.Po-dejrzewam, że nie zdradzisz, skąd masz te informacje? - Większość z nich stanowiły szczegóły zwyklenieujawniane prasie.- Nieważne.- Wstała.- Uporam się z tym, nie wymieniając nazwiska Celluciego.Oczywiście masz świadomość, że zrujnowałaś mi niedzielę?Vicki kiwnęła głową i zgniotła swój pusty kubek.- Wesołych świąt.- W tej chwili Henry Fitzroy nie może podejść do telefonu.Po sygnale podaj nazwisko, numer i po-wód, dla którego dzwonisz, a z pewnością skontaktuje się z tobą przy najbliższej okazji.Dziękuję.Je-śli to ty, Brendo, zdążyłaś przed terminem.Przestań się martwić.Kiedy brzmiał sygnał, Vicki zastanawiała się, kim jest Brenda i z czym zdążyła.Potem przypomniałasobie Kapitana Macho i młodą damę z ogromnym biustem.Obraz wampira z automatyczną sekretarkąrozbawił ją, choć dostrzegała jego praktyczną stronę - istoty nocy, witajcie w dwudziestym wieku.- Henry, tu Vicki.Słuchaj, nie ma sensu, żebym dziś przychodziła.Nie trafiłam na nic nowego, a wczatowaniu ci nie pomogę.Jeśli coś się stanie, zadzwoń.Jeśli nie, ja zadzwonię jutro.- Odkładającsłuchawkę, skrzywiła się.Coś w mówieniu do maszyny sprawiało, że jej głos brzmiał jak Jack Webbw roli narratora starych odcinków serialu Dragnet.-Jadłem serowy pasztecik - mruknęła, poprawiającokulary.- Friday jadł pączka.Sięgnęła po kurtkę i torbę i ruszyła do drzwi.Po wyjściu z posterunku Celluci szedł do domu swojejbabci, gdzie miał spędzić Wielką Niedzielę z niezli-czonymi wujami, ciotkami, kuzynami i ichdziećmi.Tak było w każde święta i jeśli nie pracował, w żaden sposób nie mógł się wymigać.Jeśli nawet niedostanie od nich tego, czego potrzebował - w co Vicki wątpiła, pamiętając, co spotkało Anickę Hen-dle: nieważne, jak wspierająca i kochająca była jego rodzina, nie potrafili zrozumieć tej złości ifrustracji - zjawi się u niej nie wcześniej niż o ósmej.Miała czas, żeby tego popołudnia przejrzećraporty na co najmniej jednej komendzie. Gdy zamykała drzwi, zadzwonił telefon.Zatrzymała się, spoglądając przez niedomknięte drzwi wgłąb mieszkania.To nie mógł być Henry.To nie był Celluci.Coreen jeszcze nie wróciła do miasta.Najpewniej dzwoniła matka.Vicki zamknęła drzwi.Nie była gotowa na poczucie winy.-.a także kable, rozgałęznik do nich i listwę przeciwprzepięciową.Krótko mówiąc, cały system.-Vicki wskazała na koniec raportu ołówkiem.Jej cała wiedza o komputerach zmieściłaby się na główceszpilki i jeszcze zostałoby tam dość miejsca, by parę aniołów mogło zatańczyć tango.Ale jeśli dobrzewszystko zrozumiała, z zamkniętego i strzeżonego sklepu komputerowego wyparował sprzęt, przyktórym jej własny przypominał abakus.- No, no.Czyż to nie  Skrzydlata Wiktoria"?Vicki wyszczerzyła zęby jak do warczenia.Zmusiła końcówki ust, żeby uniosły się o kilka centyme-trów, prawie tworząc uśmiech.- Sierżant sztabowy Gowan, co za miła niespodzianka.Nie próbując nawet ukryć grymasu, Gowan porwał z biurka raporty i odwrócił cielsko tak, by spojrzećw twarz dyżurnego sierżanta.- Co tu, kurwa, robi ten cywil? - Potrząsnął garścią papierów.- I skąd ma pozwolenie na czytanietego?- Więc ja.- zaczął dyżurny.- Kim ty, kurwa, niby jesteś? - przerwał mu Gowan.- To mój posterunek i to ja decyduję o tym, ktoma tu wstęp, a kto nie.- Skierował swoją złość na Vicki, która pospiesznie wstała, nim przesunąłbiurko tak, że zostałaby za nim uwięziona.- Ten cywil nie ma, kurwa, nic do roboty w pobliżu tegobudynku, nieważne, jakim cholernie superśledczym była.- Proszę sobie nie fundować zawału, sierżancie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki