[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam nadzieję, że nie porywam się z motyką na słońce - powiedziała pustemu mieszkaniu. ROZDZIAA 3Chcąc uniknąć zmiażdżenia wypchanym plecakiem, Norman Birdwell uchylił się, zatoczył prosto napostawnego młodego mężczyznę w skórzanej kurtce Uniwersytetu York i odkrył, że wciąż stoi nakorytarzu obok sali wykładowej.Chwycił mocniej aktówkę, wyprostował wąskie barki i spróbowałponownie.Zawsze był zdania, że studenci, którzy wychodzili, powinni poruszać się w równychrzędach przez lewe skrzydło podwójnych drzwi, aby ci wchodzący wcześniej na kolejne zajęcia moglibez problemu iść prawą stroną.Prześlizgując się obok dwóch dziewczyn, które nieświadome jego obecności kontynuowały omawianiekwestii seksistowskiej niesprawiedliwości kontroli urodzin oraz suszarek do włosów, Norman dostałsię do sali i zaczął szukać sobie miejsca.Lubił przychodzić wcześniej, wtedy mógł zająć krzesło pośrodku trzeciego rzędu - jego szczęśliwemiejsce od dnia, kiedy siedząc na nim, idealnie napisał test.Wybrał ten wieczorny kurs socjologii, bopodsłuchał, jak dwóch facetów w stołówce mówiło, że to świetny sposób na poznanie dziewczyn.Narazie nie miał szczęścia.Poprawiając nowy skórzany krawat, zastanowił się, czy nie lepiej było kupićkurtkę.Kiedy wciskał się na miejsce, jego aktówka zaklinowała się między dwoma krzesłami w poprzednimrzędzie i wypadła mu z ręki.Schylił się, by ją podnieść, i wtedy z trzymanego w kieszeni futerału wy-sunął się automatyczny ołówek i potoczył w cień.- Kurwa - syknął, padając na kolana.Ostatnio eksperymentował z wulgaryzmami w nadziei, że dziękitemu będzie brzmiał bardziej macho.Bez widocznych oznak powodzenia.Krążyły legendy o tym, co się czai pod siedzenia-mi sal wykładowych Uniwersytetu York, ale poza swoim ołówkiem - który miał dopiero od niedziel-nego wieczoru i którego nie chciał zgubić - Norman znalazł tylko schludnie zwinięty egzemplarzśrodowego wydania brukowca.Wsadzając ołówek z powrotem na miejsce, rozłożył gazetę.Wiedział,że profesor się spózni, może nawet kwadrans, miał więc dużo czasu na przeczytanie komiksów.WAMPIR PRZEZLADUJE MIASTO Trzęsącymi się rękoma rozłożył gazetę, żeby przeczytać artykuł.- Spójrz na Birdwella.- Napakowany chłopak szturchnął kolegę.- Blady jak upiór!Rozmasowując posiniaczone żebra, ofiara jego przyjacielskiej subtelności zerknęła w dół na samotnąpostać w trzecim rzędzie.- Skąd wiesz? - burknął.- Upiór czy dziwak, w sumie wychodzi na to samo.- Nie wiedziałem -Norman wyszeptał do czar-nych liter.- Przysięgam na Boga, nie wiedziałem, o nie moja wina.On.nie: to powiedziało, że musi się pożywiać.Norman nie pytał gdzie ani jak.Może, przyznał teraz przedsobą, nie chciał wiedzieć. Nie pozwól, byktoś cię zobaczył", to było jego jedyne zalecenie.Wytarł odbicie druku z wilgotnych dłoni, uniósł je wgórę, umazane i drżące, i przysiągł: - Nigdy więcej, obiecuję, nigdy więcej.Gong oznajmił, że kolejne zamówienie w  Pekińskiej Kaczce" zostało zrealizowane.Kiedy dzwiękwibrował przez całą restaurację, tworząc łagodny podkład dla rozmów prowadzonych w co najmniejtrzech różnych językach, Vicki uniosła do ust łyżkę pełną słodko-kwaśnej zupy i spojrzała badawczona Mike'a Celiuciego.Przez pierwsze pół godziny tego wieczoru był niemal czarujący, a ona jużprawie nie mogła tego znieść.Przełknęła i rzuciła mu swój najlepszy uśmiech pod tytułem  nie wciskaj mi kitu, koleś, bo zaraz sięza ciebie zabiorę"- Więc jak, dalej trzymasz się tej idiotycznej teorii z anielskim pyłem i szponami Freddy'egoKruegera?Celluci zerknął na zegarek.- Trzydzieści dwie minuty i siedemnaście sekund.- Pokręcił smętnie głową, aż kosmyk brązowych włosów spadł mu na czoło.- Założyłem się z Dave'em, że nie wytrzymasz nawet pół godziny.Przez ciebie właśnie straciłem pięć dolców.Tak się nie robi.- Przestań narzekać.- Upolowała leżący na skraju miski kawałek zielonej cebuli.- W końcu to japłacę za obiad.A teraz odpowiedz mi na pytanie.- Myślałem, że zależało ci na moim towarzystwie.Nie znosiła, kiedy robił się sarkastyczny.Fakt, że nie miała okazji tego wysłuchiwać przez osiem mie-sięcy, nie zmniejszył jej niechęci.- Zawlokę to twoje towarzystwo za uszy do kuchni, jak mi nie odpowiesz.- Do diabła, Vicki.- Jego łyżka z brzękiem wpadła do spodka.- Czy naprawdę musimy o tym rozma-wiać podczas posiłku? Jedzenie nie miało z tym nic wspólnego.Każdą sprawę, jaką prowadzili, czy to razem, czy osobno,omawiali przy posiłkach.Vicki odsunęła na bok pustą miskę i splotła palce.Całkiem możliwe, żeteraz, kiedy już nie służyła w policji, Celluci nie będzie z nią rozmawiał o zabójstwach.Możliwe, alemało prawdopodobne.- Jeśli spojrzysz mi prosto w oczy - powiedziała cicho - i powiesz, że nie chcesz o tym ze mną roz-mawiać, odpuszczę.W zasadzie zdawał sobie sprawę, że właśnie to powinien zrobić: spojrzeć jej prosto w oczy i po-wiedzieć, że nie chce z nią o tym rozmawiać.Biuro miało określone poglądy na temat śledczych, któ-rzy nie umieli milczeć.Ale Vicki należała do najlepszych - trzy przyspieszone awanse i na dodatekdwie publiczne pochwały, a co ważniejsze - lista rozwiązanych przez nią spraw była niemalnajdłuższa w wydziale.Uczciwość kazała Celluciemu przyznać, choć tylko w duchu, że statystyczniejej wyniki dorównywały jego, mimo że miał o trzy lata dłuższy staż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki