[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gra go Christian Bale.Jest w obozie jenieckim, wmakabrycznych warunkach.John Malkovich uczy go sztuki przeżycia i Bale staje sięsprawnym oszustem.To cały Marko.A jeśli człowiek taki jest, nie zmieni się w jedendzień tylko dlatego, że go rzucono do kraju mlekiem i miodem płynącym. Widziałeś kiedyś, żeby Marko był agresywny? Nigdy. Uczniowie uważają, że ma przy sobie broń.Milczenie. Na pewno nigdy jej przy nim nie widziałem.Nie mówię, że to niemożliwe, biorącpod uwagę jego poziom paranoi.Ale sam nigdy jej nie widziałem.I gdybym zobaczył,bardzo by mnie rozczarował.Ciebie by rozczarował.Kogoś innego może zabił. Masz w domu broń? Ani jednej.Jestem zdecydowanym przeciwnikiem posiadania broni. Hm. Penn, podobno rada zamierza wydalić Marka.Może nawet doprowadzić do jegodeportacji.Cudownie.Jak powiedziałem Holdenowi Smithowi, żaden temat tych obrad niepozostaje tajemnicą. Tak między nami, Paul, to prawda.Powiedziałem im, że to niemożliwe bezdowodu, że złamał prawo. Rozumiem.Penn.wiem, że jest pózno, ale może moglibyśmy porozmawiać w cztery oczy o Marku? Jeśli ma poważne kłopoty, chyba powinienem wiedzieć, do jakiegostopnia.A ty powinieneś wiedzieć o niektórych jego przeżyciach w Sarajewie.Spoglądam na zegarek.23.25.Mia pewnie już się zaczyna niepokoić.Ale w końcuMarko jest największym znakiem zapytania w całym tym krwawym bigosie.A skoroSonny Cross wsadził mu pistolet w usta, nie wiadomo, do czego go to doprowadzi. Bardzo dobry pomysł.Będę za dziesięć minut. Już ci nalewam wina.Dzwonię do domu.Odzywa się zaniepokojona Mia. Jak sobie radzisz, mała? Dobrze.Annie śpi. A ty nie? Skończyłam Bowlesa i zaczynam Tajemną historię.Chciałam przeczytać tylkojeden rozdział, ale mnie wciągnęło.Niesamowite, że napisała ją dziewczyna z Missisipi. W dodatku odręcznie.Ty się nigdy nie bawisz? Wierz mi lub nie, ale to jest dla mnie zabawa.Moje pytanie, czy Mia może zostać jeszcze godzinę, przerywa szum i trzaski.Potemnatykam się na filcową kurtynę ciszy, która sygnalizuje przerwane połączenie.Dodajęgazu, wjeżdżam na pagórek.Na moim wyświetlaczu znowu pojawiają się trzy kreski.Wtedy zjeżdżam na pobocze i znowu dzwonię do Mii. Słyszysz mnie?  pyta. Tak, musiałem zjechać z trasy.Możesz zostać jeszcze godzinę? Jasne. Co powie twoja mama? Już do niej dzwoniłam i powiedziałam, że być może tu przenocuję.Niemiłe zaskoczenie. Meredith nie miała nic przeciwko? Nie.Wie, że pracujesz nad sprawą Drew. Co sądzi o Drew po tym, co usłyszała? Nie spieszy się z osądami.Mama nie wierzy plotkom.Zawsze szanowała Drew ipowiedziała, że trudno jej uwierzyć, że mógłby zabić Kate. Ale wierzy, że z nią sypiał? A jak.To facet, no nie? Zmieję się cicho. Chyba nie będziesz musiała tu nocować.Jadę do Paula Wilsona, ale nie zabawiętam długo.W jej głosie odzywa się nagły niepokój. Porozmawiasz z Markiem? Chciałem, ale go nie ma.Wyszedł z dziewczyną.Mia prycha. Co to było?  Marko nie ma dziewczyny. To o czym mówił Paul? A Alicia Reynolds? O Jezu.Alicia uwielbia Marka.Jest jakąś.no, nie wiem.Chyba gotką.Przez roknosiła czarne paznokcie.Teraz mówi tylko o długach Trzeciego Zwiata.Zdaje mi się, żeto jego dupa. Ale nie dziewczyna. Marko nie lubi się wiązać.Bierze, co mu w ręce wpadnie. I tym się różni od innych chłopaków? No.Jeśli chodzi o seks, to nie. Dobrze, dzięki.Będę kończyć. Hej, czekaj! Słyszałam, że dziś zabito policjanta.To prawda?Komórkowe tam-tamy dudnią przez całą noc. Tak. Wiesz, kto to zrobił? Mniej więcej. Miejscowy? Czemu o to pytasz? Bo nazwiska mi nie powiesz.Więc pytam o to, co możesz mi powiedzieć. Chyba się orientujesz, że handel narkotykami rozciąga się poza Natchez. No jasne.Tutaj tego nie hodują.Z wyjątkiem jednej dziadowskiej plantacjimarychy w hrabstwie Jefferson. Mia, zrobiłabyś karierę w organach ścigania. Pewnie tak.Ale tego chyba nie uczą w Brownie.Znowu się śmieję. Wrócę za niespełna godzinę. Jeśli zasnę, obudz mnie. Dobrze  odpowiadam i uświadamiam sobie, że rozmawiamy, jak wypisz, wymalujstare małżeństwo.***Wilsonowie mieszkają na Espero Drive, w części dużego osiedla zbudowanego wlatach siedemdziesiątych, które niegdyś wydawało mi się  nową dzielnicą Natchez.Teraz Espero i równoległa do niej Mansfield Drive toną w cieniu rozłożystych dębów,mieszkają tu emeryci, którzy dbają o swoje wypieszczone trawniki.Dom Wilsonów jestparterowy, stoi w dużym oddaleniu od drogi.Za nim, po prawej, znajduje się piętrowygaraż; na piętrze jest mieszkanie, które zajmuje Marko.Parkuję na ulicy i idę chodnikiem między szpalerami kwiatów, usiłując sobieprzypomnieć, co wiem o Paulu Wilsonie.Jego żona pochodzi z Natchez, ale Paulwywodzi się z Ohio.Od lat wykłada nauki polityczne na uniwersytecie w Hattiesburgu, mniej więcej trzy godziny jazdy samochodem z Natchez.Raz byłem na jego wykładzie ostosunkach rasowych na festiwalu literatury w Natchez i zrobił na mnie wrażenie.Lepiejrozumie ten temat niż większość jankesów, za co zasługę przypisuję jego żonie.Paul wieo byłych republikach jugosłowiańskich więcej, niż mógłbym się nauczyć w rok, ipodejrzewam, że wybrał Marka Bakica, korzystając właśnie z tej wiedzy.Choć mogłobyć i tak, że przydzielono mu Marka przypadkiem.Dzwonek jest tak donośny, że słyszę go przez drzwi, ale nikt nie odpowiada.Odczekuję trzydzieści sekund i znowu dzwonię.Nic.Może Marko wrócił i poszli z nim porozmawiać.Przechodzę przez jakieś krzaki i obchodzę dom od prawej strony, gdzie podjazdprowadzi do garażu.Nie chcę się wtrącać w domowe sprawy.Postanawiam, że przyjrzęsię budynkowi od tyłu.Jeśli dobrze sobie przypominam, Wilsonowie parę lat temudobudowali dużą oranżerię.Faktycznie.Szklana ściana nienaturalnie wystaje z ceglanego muru, aleprzypuszczam, że Wilsonowie z radością zrezygnowali z symetrii, by zyskać przyjemnemiejsce, w którym można pić wino i podziwiać ogród, nie narażając się na pożarcieżywcem przez komary.Podchodzę bliżej i widzę w oranżerii Janet Wilson na wiklinowym fotelu.Paula niewidać.Podchodzę do szklanych drzwi, żeby zapukać, kiedy nagle coś każe mi sięzatrzymać.Z tej odległości to, co wziąłem za kwiecisty wzór na bluzce Janet Wilson,wygląda bardziej jak rozbryzg krwi.Krew zaczyna mi dudnić w uszach.Rozglądam sięw poszukiwaniu obcych.Pusto.Znowu pochylam się ku drzwiom i omiatam wzrokiem resztę pomieszczenia.Dwafotele leżą przewrócone, może podczas bójki.Potem dostrzegam Paula.Leży twarzą wdół na jasno-błękitnej sofie, także zbryzganej krwią.Wyjmuję komórkę i dzwonię poddziewięćset jedenaście.Nie do wiary, zgłaszam morderstwo drugi raz tej samej nocy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki