[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet podbródek był doskonały.Chłopak przypominał fikcyjnych bohaterów, których nierazsobie wyobrażała.Tyle że w jej marzeniach ktoś taki nigdy nie przeklinał ani nie wygrażał jej zakrwawioną ręką.Intruz zauważył osłupiałe spojrzenie Tessy i zamilkł na chwilę.- Skaleczyła mnie pani - powiedział w końcu.Miał przyjemny głos.Brytyjski akcent.Całkiem zwyczajny.Zkrytycznym zainteresowaniem popatrzył na swoją dłoń.- To może być śmiertelna rana.Tessa spojrzała na niego wielkimi oczami.- Pan jest Mistrzem?Chłopak obrócił rękę.Zciekająca po niej krew splamiła podłogę.- No tak, duża utrata krwi.Zmierć może nastąpić w każdej chwili.- Pan jest Mistrzem?- Mistrzem?  Chłopak wyglądał na lekko zaskoczonego gwałtownością jej tonu. Opanowałem w życiuwiele umiejętności: nawigowanie po ulicach Londynu, mówienie po francusku bez akcentu, tańczenie kadryla,japońską sztukę układania kwiatów, oszukiwanie w grach, ukrywanie stanu odurzenia, zachwycanie młodychkobiet swoimi wdziękami.Tessa wytrzeszczyła oczy.Miała coraz silniejsze wrażenie, że znalazła się w dziwnym śnie.-Niestety, nikt nigdy nie zwracał się do mnie  mistrzu".Niestety.- Jest pan teraz odurzony? - Tessa zdała pytanie z całą powagą, ale w chwili, kiedy wypowiedziała te słowa,uświadomiła sobie, że musiały zabrzmieć bardzo niegrzecznie albo, co gorsza, kokieteryjnie.Nieznajomyzresztą zbyt pewnie stał na nogach jak na pijanego.Wystarczająco dużo razy widziała Nate'a w tym stanie, żebypoznać różnicę.Może ten chłopak był tylko szalony.-Jaka bezpośrednia! Ale przypuszczam, że wszystkie takie jesteście, wy, Amerykanki, prawda?  Chłopakwyglądał na rozbawionego.- Tak, zdradza panią akcent.Jak pani ma na imię?Tessa popatrzyła na niego z niedowierzaniem.- Jak mam na imię?- Nie zna go pani?- Pan.wpada do mojego pokoju, straszy mnie na śmierć,.1 teraz pyta, jak mam na imię? A pan jak sięnazywa, do licha? I kim w ogóle pan jest?23 - Nazywam się Herondale - odparł wesoło chłopak.- Wil-liam Herondale, ale wszyscy mówią mi Will.Tonaprawdę jest pani pokój? Niezbyt ładny, co? - Podszedł do okna, zatrzymał się, spojrzał na stosy książek leżącena nocnej szafce, a potem na samo łóżko.Wskazał ręką na sznury.- Często śpi pani przywiązana do łóżka?Tessa poczuła, że twarz jej płonie.Była zdumiona, że nawet w tych okolicznościach potrafi czuć sięzakłopotana.Powinna powiedzieć mu prawdę? Czy to możliwe, żeby był Mistrzem? Przecież ktoś o takimwyglądzie nie musiałby porywać dziewczyn ani ich wiązać, żeby je zmusić do ślubu.- Proszę.- Podał jej świecący kamień.Tessa wzięła go do ręki, spodziewając się, że sparzy jej palce,.ile okazał się zimny w dotyku.W chwili, gdyznalazł się w jej dłoni, światło przygasło do migotliwej poświaty.Tessa z konsternacją spojrzała nanieproszonego gościa, ale on podszedł do okna i wyjrzał przez nie, jak gdyby nigdy nic.- Szkoda, że jesteśmy na trzecim piętrze.Ja mógłbym skoczyć, ale pani prawdopodobnie by zginęła.Nie.Musimy zaryzykować i wyjść normalną drogą.-Wyjść.Co takiego? - Tessa potrząsnęła głową w niemal permanentnym stanie oszołomienia.- Nierozumiem.- Jak może pani nie rozumieć? - Wskazał na książki.- Czyta pani powieści.Przybyłem tutaj, żeby paniąuratować.Nie wyglądam jak sir Galahad? - Dramatycznym gestem uniósł ramiona.-  Moja siła jest siłądziesięciu, bo moje serce jest czyste.".Z głębi domu dobiegło trzaśniecie drzwiami.Will wykrzyknął słowo, którego sir Galahad nigdy by nie wypowiedział, i odskoczył od okna.Skrzywił się,popatrzył na swoją skaleczoną rękę.- Muszę pózniej się tym zająć.Chodzmy.- Spojrzał na nią pytająco.- Panna Gray - powiedziała Tessa słabym głosem.- Panna Theresa Gray.- Panna Gray - powtórzył Herondale.- W takim razie chodzmy, panno Gray.- Wyminął ją i ruszył do drzwi.Sięgnął do gałki, przekręcił ją, szarpnął.I nic.- Nie można otworzyć tych drzwi od środka - poinformowała go Tessa.Will uśmiechnął się drapieżnie.- Naprawdę?Sięgnął do pasa i z zatkniętych za nim przedmiotów wybrał coś w rodzaju długiej, smukłej witki, starannieobranej z mniejszych gałązek i wykonanej ze srebrzystobiałego materiału.Herondale przytknął jej koniec do24 drzwi i zaczął coś na nich rysować.Na to, co robił, nie było innego określenia.Z czubka giętkiego cylindraspiralą spływały grube czarne linie i z sykiem rozprzestrzeniały się po drewnianej powierzchni jak kleks z atra-mentu.- Rysuje pan? - zapytała Tessa.- Naprawdę nie rozumiem, jak to może.Rozległ się trzask, jakby pękło szkło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki