[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dopuszczał do siebie myśli, że Karolciajest bardzo biedna.Dotknął jej czubkiem buta.Nie ruszała się.Czy jej się coś nie stało? Może umarła? Podły dla misia, obróciłgo nogą i krzyknął: Karolcia nie miała jednego oczka! Towyzywające, niegrzeczne oczko, było stłuczone.W miejscu gdziebyło, widniał miedziany sztyfcik, jak obnażony nerw wzrokowy.Byoczko lepiej się trzymało, był rozwidlony.W rozwidleniu widniałokruszek brązowego szkła.Biedny nieszczęsny paciorek jej oczka!Musiała uderzyć nim o nogę łóżka.Zlepy miś! Miś, który gonajbardziej kochał i którego on najbardziej kochał.Oślepił,oślepił ukochanego misia! Za to, że i tak go nie brał naprzyjęcie? Misiu, misiu, misiątko, Karolciu - tulił ją do siebie,ale było za pózno.- Coś sobie zrobiłeś? - wpadła matka.- Nie! Nie! On się tak bawi,że aż jęczy! - gniewała się matka.Jaon pokazał misia:- Ona nie widzi nic!- Ależ Jaoniku, widzi na jedno oczko, upewniam cię.Wstawimy jejnowe oczko.Pan w sklepie z zabawkami to potrafi.To chirurgmisiów.Zrobi operację.- Skąd wezmie oczko?- W sklepie z zabawkami mają oczka.- Chodzmy zaraz.Zatelefonujemy ze sklepu do Niki, by pozwoliła miją wziąć na wizytę.Nie zostawię jej samej.- Naprawdę chcesz dzwonić w tej sprawie? Nie pomyślisz, że państwoWoyniccy będą zdziwieni takim telefonem?Po chwili byli już na ulicy.Sklep, gdzie wuj Rudolf kupił Jaonowiwojsko, tylko w połowie był pełen zabawek.Druga połowa byłapoważna, przeznaczona dla dorosłych.Sprzedawano tam szczotki,froterki i wycieraczki do nóg.Jeden pan obsługiwał obie części.Wziął misia w rękę, sięgnął pod ladę, wyjął obcęgi i wyrwałsztyfcik pozostały po oku.Potem z półeczki za sobą wziąłtekturowe pudełko pełne oczek na sztyfcikach i zaczął dopasowywaćdo oczka Karolci.Ale takiego, brązowo-czarnego nie było.Jaon zaczął znów rozpaczać, ale nie okazał tego.- Albo wstawimy misiowi takie jakie jest i będzie miał dwa różneoczka, albo wyrwiemy mu to, co ma i wstawimy oba jednakowe.- Nie wyrywać! - krzyknął Jaon.Pan kiwnął głową i jednym, wprawnym ruchem wsunął sztyfcik z nowymszkiełkiem.Różnie teraz patrzyły jej oczka: jedno, jak dawniejwyzywająco, drugie - żałośnie.Nika powitała go w progu, ubrana w białą, bardzo krótką, wedługostatniej mody dziecięcej, sukienkę.Na obu rękach miała dwielalki, ubrane tak samo jak ona.Jaon przypomniał lalkom misie, żeznają się z wizyty u nich.Karolcię miał w kieszeni kurteczki.Wyglądała, jak z kieszeni kangura.- Laleczki! Misie przyszły w odwiedziny! - powiedziała Nika.Jaon i Nika nie przywitali się.Tego ceremoniału dopełnili za nichulubieńcy.- Eulalio i Wirginio wprowadzcie gości - mówiła Nika przejęta.Niedostrzegała Jaona, przenosząc całą swoją uwagę na jego misie.- Jaonie, chcesz by twój Niedzwiedz Biały ożenił się z moją lalkąEulalią? Urządzimy im ślub.Drużbami będą Wirginia i NiedzwiedzBrązowy.Potem im też urządzimy ślub.My jesteśmy rodzicamipaństwa młodych.To mogłaby być najradośniejsza wiadomość jaką słyszał Jaon wżyciu.Chciał zapytać: - "Skoro jesteśmy ich rodzicami, to jestemtwoim mężem, czyli kochasz mnie?" - ale bał się gniewu panaWoynickiego.Nika mogła mu powtórzyć.Skutkiem byłoby wyproszeniejego i jego rodziców z przyjęcia i usunięcie ojca z banku.Jedynąistotą, której bał się Jaon na świecie był pan Woynicki, jako ojcaNiki, zwierzchnika i przyjaciela ojca.Nika stawała się przez tojeszcze bardziej niedostępna i upragniona.Tymczasem panna młoda była goła.Czy Nika jest równie naga podsukienkami? Nika nacierała ją puszkiem od pudru swojej mamy.Wonności były prawdziwe i Nika pachniała heliotropem.Z szufladki,gdzie leżały jej kokardy, wyjęła białą, najszerszą, błyszczącątaką, jaką sama miała we włosach, rozwinęła ją i związała rękęmisia Niedzwiedzia Białego i lalki Eulalii.- Już są małżeństwem - oznajmiła Nika.- Teraz mogą się ucałować.- Przytknęła pyszczek misia do wyrzezbionych w ebonicie usteczekEulalii.- Będą spali w jednym pokoju - objaśniła Nika - i wjednym łóżku.Położyła poduszkę na ziemi i ułożyła obok siebiemisia i Eulalię.Teraz dopiero było widać do jakiego stopniaEulalia przewyższała wielkością misia.- Już śpią.Nie będziemy im śpiewać kołysanki.Usną sami, bo niesą dziećmi.Ich sen nie trwał dłużej niż minutę.Małżeństwo wstało i okazałosię, że ma już dziecko.Była nim malutka laleczka Zyta.Grymasiłai Nika musiała za nią płakać.Wydawało się, że lalki są zmęczonezabawą, która dla nich była prawdziwym życiem.Wpadła pokojówka:- Panienka Nika płacze? Państwo proszą dzieci do stołu.Gdy weszli, pani Woynicka spojrzała badawczo, ale nic niepowiedziała. - Pamięta pan, panie Józefie - mówił pan Woynicki - jak milionerKiński klęknął przed panem? Jako pośrednicy między tłumem, którynie zastanawia się skąd biorą się towary, a anonimowym tajnymkapitałem, wiemy jak ogromne napięcie rodzi pieniądz.Teraz mamygodnego przeciwnika, który chce użyć w walce naszej własnej siły,by nas obalić.Spółka "Vaucaire", nie okazując obrazy wobec panaJózefa, proponuje bankowi udział i zmianę nazwy koncernu na"Vaucaire-Silesia".Wiedzą skądś, że rząd ma w naszym bankunajwiększy pakiet.Rządowi musimy ulec.Teraz, gdy jest za pózno,prezes jest po naszej stronie.Serce banku, wydziałdługoterminowy, będzie zablokowane taką sumą na lata [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki