[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie  warknął w końcu, chodząc po mieszkaniu i ściskając pocisk tak mocno, żezaczynał się deformować i wbijać mu w ciało.- Jak długo będziesz się opierał? Aż wezmie ją inny samiec, a ty go za to zabijesz?- Zapanuję nad tym  warknął, na co jego ojciec po prostu się perfidnie zaśmiał&- Powodzenia z tym.& a potem się rozłączył.A niech to szlak.Wanna.Naga.Aóżko.Moja.Chcę!A niech to jasny szlak!97 Rozdział VIzzy westchnęła błogo przez sen, mocniej wtuliła głowę w poduszkę i zastanawiała sięco tak nieziemsko pachnie wszędzie dookoła& Było jej ciepło, miękko, cudowny spokójnapełniał całe jej ciało.Relaks.O tak, już dawno nie czuła się tak dobrze.Jakby umarła iznalazła się w niebie.- Może zapadła w jakąś czarodziejską śpiączkę?  usłyszała jak przez mgłę, gdzieś zoddali, co ją w ogóle nie zaniepokoiło.Absolutnie nic jej nie niepokoiło.Była tak szczęśliwa,wypoczęta i przyjemnie zdezorientowana po bardzo twardym śnie, że aż się uśmiechnęła zczystą rozkoszą i znowu głęboko westchnęła.Nie budziła się taka spokojna od&Wolno, z uśmiechem zaczęła unosić powieki i zamrugała, kiedy zobaczyła przed sobąjakiś kształt.Nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia, po prostu się dalej uśmiechała, jakbyto było najnormalniejsze w świecie.Zwłaszcza w świetle tego, o czym tak realistycznie śniła.A potem zamrugała znowu i wzrok jej się wyostrzył wystarczająco, żeby zobaczyła, żekształt przez nią jest młodym chłopakiem z ciemnymi, rozczochranymi włosami, wpadającymimu trochę do oczu, który był tak blisko jej twarzy, jakby chciał sprawdzić czy oddycha.Akiedy zorientował się, że otworzyła oczy, posłał jej szeroki, bardzo szelmowski uśmiech.- No cześć.Puls Izzy gwałtownie podskoczył, wrzasnęła z przerażenia i wyskoczyła z łóżka jakoparzona, jednocześnie potykając się o splątaną pościel i w efekcie jak długa wylądowała napodłodze, za łóżkiem.Rąbnęła całym ciałem o ziemię i tylko wykładzina lekko złagodziła jejsromotny upadek, ale to nie znaczyło, że i tak nie będzie posiniaczona.Stęknęła głucho idopiero wtedy bardzo gwałtownie sobie przypomniała gdzie jest i co się wydarzyłowczorajszej nocy.Boże, spała tak twardo jakby straciła przytomność.Jak jej się to udało w domuwilkołaków?- O rany  usłyszała zatroskany głos i z krawędzi łóżka wychyliła się do niej głowachłopaka, który ją tak przeraził. Wystraszyłaś się? Nie chcieliśmy cię przerazić.Nic ci się niestało?98 Czując się zażenowana jak jeszcze nigdy w życiu, podniosła czoło z podłogi i odchyliłagłowę w górę.Chłopak miał jakieś piętnaście lat, słuchawki zawieszone na szyi, grzywęsterczących włosów i takie same błękitne oczy jak Croft i Sonia.Był bardzo szczupły ipatykowaty, jak to nastolatek, ale już teraz przystojne rysy zdradzały z jakiej rodzinypochodzi.Wystraszyła się najmłodszego brata Sonii.Zaczerwieniła się niemal po korzonkiwłosów.- O Boże  mruknęła.Nie tylko rozdarła się na jego widok jak szalona, to jeszczezaliczyła najbardziej niezdarny upadek w historii ludzkości.- Nie Bóg, Michael  chłopak wyszczerzył do niej radośnie zęby, po czym spojrzałprzez ramię i rzucił: - Chyba trochę się uderzyła w głowę.Izzy szybko poderwała wyżej głowę, przerażona tym, że jeszcze ktoś był świadkiem jejpaskudnej wywrotki i naprawdę jęknęła na widok osoby, do której mówił Mickey.Facet stałoparty o framugę drzwi od łazienki w bardzo nonszalanckiej pozie, z ramionami i kostkamiskrzyżowanymi, ale kiedy na niego spojrzała, to uniósł jedną dłoń i szelmowsko pomachał doniej palcami.Był szalenie rozbawiony.I rozkosznie przystojny jak kolejny, pogański bóg.Wysoki, atletycznie zbudowany, na pewno nie starszy od Crofta, a do tego onieziemskim uśmiechu, teraz szalenie rozbawionym.Miał włosy ciemniejsze od Crofta itrochę krótsze, ale pewnie też sięgały gdzieś do nasady szyi, choć ciężko powiedzieć, bo terazbyły ściągnięte na karku.Na twarzy miał seksowny, dwu lub trzydniowy, ciemny zarost, ablado błękitne oczy Whitmorów dosłownie się śmiały.Wyglądał na rasowego drania, którypożera kobiece serca na śniadanie, obiad i kolację.I zawsze ma co jeść.Boże, był zabójczy.Kolejny.Czy wszystkie wilki w Wulfridge takie są?- Cześć, kochanie  zamruczał do niej z rozbawieniem i nieodzowną, szelmowskąnutką.- Boże, tylko nie to  mruknęła i znowu stuknęła czołem o podłogę.Jej upokorzeniesięgnęła punktu krytycznego.A przynajmniej tak myślała, dopóki Mickey nie chrząknął:- Wiesz, Izzy, Sonia rozerwałaby mi gardło, gdybym w takiej sytuacji jej tego niepowiedział, więc może powinnaś wiedzieć, że koszula ci się trochę podwinęła.Izzy ponownie gwałtownie poderwała głowę i z przerażeniem po sobie spojrzała.Powiedzieć, że koszula jej się podwinęła, było niedopowiedzeniem.Ona się dosłownie99 zawinęła wokół jej klatki piersiowej, odsłaniając przed nimi całą lędzwiową część jejkręgosłupa, z tatuażem triquetry tam usytuowanym, tyłek okryty tylko czerwonymi,prześwitującymi, koronkowymi szortami pożyczonymi od Sonii i całą rozpiętość jej nagichnóg.Dobrze, że przynajmniej je wydepilowała.Ponieważ gorzej już być nie mogło, znowu jęknęła i pospiesznie zaczęła obciągaćkoszulę, żeby zakryć przynajmniej pupę.- Ale ty jesteś głupi  rzucił przystojniak spod drzwi do chłopaka, ale nadal szalenierozbawiony.Najwyrazniej całkiem dobrze mu się patrzyło, więc cała czerwona na twarzy,odchyliła głowę i posłała mu bure spojrzenie.- To nie peep show, koleś  burknęła, po czym przeniosła spojrzenie na nastolatka.Dzięki.- Proszę bardzo  odparł i znowu wyszczerzył do niej zęby. Ale powiedziałbym, żenie masz się czego wstydzić  rzucił, a kiedy znowu jęknęła, pospiesznie dodał: - Ale toniestosowne, więc oczywiście tego nie powiem.Przystojniak pod ścianą zaśmiał się szelmowsko, na co pomyślała, że będzie pierwsząosobą na świecie, która naprawdę umarła z zażenowania.- A co tu się dzieje?  rozległ się zirytowany, kobiecy głos i do pokoju wpadła Sonia.Na widok obu budzików Izzy, będących ewidentnie rodzonymi braćmi wilczycy, z jej gardłarozległ się bardzo grozny warkot i wzięła się pod boki.- Czego z  Nie-Budzcie-Jej-Do-Jasnej-Cholery! nie zrozumieliście, durnie?!- Sama się obudziła!  obronnym tonem powiedział Mickey, bo jego starszy brat nadalgapił się na Izzy, uśmiechając się przy tym szelmowsko i wprawiając ją w jeszcze większezawstydzenie, czym chyba się zresztą napawał. Poza tym, byłem się ciebie zapytać, czy z niąna pewno wszystko w porządku, bo nikt zdrowy nie może tyle spać, ale byłaś tak długo włazience, że gdybym ja tam siedział tyle czasu, to na pewno zrobiłbym sobie jakąś krzywdę.Tyle spać?  zapytała samą siebie Izzy i zerknęła w stronę okna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki