[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skierował spojrzenie na koszyk Helen. Słyszałem, że panienka również para się rzemiosłem, panno Helen.W wiosce tak małej jak Thorpe Fen ukrycie czegokolwiek byłoniemożliwe.Helen oblała się rumieńcem. Trochę szyję w domu.Właśnie dlatego zrobiłam te zakupy  wskazałana pakunki z materiałami i nićmi.Dotarli do bramy plebanii.Adam oddał Helen kosz. Ubrania szyte na miarę są lepsze niż gotowa odzież, prawda pannoHelen?Dotknął czapki i odszedł.Helen otworzyła drzwi.Dzisiaj wypadał pierwszy czwartek miesiąca iJulius Ferguson przebywał u biskupa w Ely.Helen najpierw zajrzała dokuchni, gdzie Betty kroiła jarzyny i mięso na gulasz, a Ivy, służąca zatrudnionado sprzątania, wywracała do góry nogami spiżarnię.Helen usiadła przy stole w139RS jadalni i odpisała na korespondencję, która nadeszła do jej ojca.WielebnyFerguson sporządził ołówkiem notatki na dole każdego listu i Helen rozwinęłaje swoim starannym pismem w pełne zdania.Na kredensie stała duża fotografiaw barwie sepii przedstawiająca Florence Ferguson.Zdjęcie było oprawione wramkę z wytłoczonymi przebiśniegami, a pod spodem widniały napisanekursywą słowa:  Biały kwiat nienagannego życia".Helen siedziała znarzuconym na plecy pledem.(Betty nigdy nie rozpalała w kominku w jadalniprzed siódmą.) Na jej kolanach spał zwinięty w kłębek kot, Percy.Gdyuporała się z listami, skroiła materiał na trzy bluzki, które zamówiła u niej żonaarcydiakona.Helen obiecała, że będą gotowe pod koniec tygodnia i niepokoiłasię, czy zdąży je skończyć na czas.Była spózniona z robotą, gdyż sporo czasustraciła na wyjazd do Ely po materiały.Od szycia odciągały ją równieżprzygotowania do kiermaszu bożonarodzeniowego, a także spotkania zwiernymi i prowadzenie domu.Starannie złożyła wykroje i schowała je do kosza z przyboramikrawieckimi.W przestronnej jadalni panował półmrok i cisza.Betty i Ivywróciły już do swoich rodzin i domów w wiosce.%7ładna ze służących niemieszkała u Fergusonów na stałe.Helen zapaliła dwie lampy naftowe, którerzucały w ciemnościach jedynie małe rozlewiska światła.%7łałowała, że w domunie ma radia, ojciec był jednak przeciwny zakupowi odbiornika.Znudzony kotwybrał się na dwór na przechadzkę.Helen wydobyła z dna koszyka mały notesi zapisała w nim koszty materiałów, które nabyła w Ely.To zadanie byłonajgorsze ze wszystkich.Lubiła szycie, ale nie znała się na rachunkach.Rezultat, który uzyskała po dodaniu kolumny cyfr, wskazywał, że więcej pie-niędzy wydała, niż zabrała ze sobą.Oczywiście musiała się pomylić.Spróbowała ponownie policzyć wydatki, lecz końcowa suma wydawała sięzbyt mała, gdyż wyniosła zaledwie dwa szylingi i siedem pensów.Zmęczona140RS Helen zamknęła notes i oparła policzek na rękach.Finanse były jej zmorą.Niechciała prosić o pomoc ojca.Stwierdziłby tylko, że córka bierze na siebie zbytwiele obowiązków.Nagle pomyślała o Hughu Summerhayesie.Był ogromniemądrym i cierpliwym człowiekiem.I na pewno nie miałby jej za złe, że muzawraca głowę.Przypomniała sobie ich wspólny taniec w zimowym domu ciepło jego ramion, gdy ją trzymał w objęciach oraz naturalny wdzięk, z jakimsię poruszał pomimo wysokiego wzrostu.Była pewna, że Hugh wszystko jejwyjaśni.Uśmiechnęła się.Wkrótce zmorzył ją sen.Po przebudzeniu stwierdziła, że już nie jest sama.Otworzyła oczy izobaczyła ojca siedzącego po drugiej stronie stołu.Nie miała pojęcia, od jakdawna się jej przygląda.Na tydzień przed świętami Bożego Narodzenia zastępca kierownikainstytucji ubezpieczeniowej wezwał Robin do siebie.Mamrotał coś pod nosemi nie patrzył jej w oczy.Nic dziwnego, że dopiero po dobrej chwili dotarł doniej sens jego wypowiedzi.Mężczyzna mówił coś o modernizacji,oszczędnościach i finansach firmy.W końcu wykrzyknęła z oburzeniem: Zamierzacie mnie wyrzucić z pracy! Ogromnie mi przykro, panno Summerhayes, ale w obecnej sytuacji. Przecież nie może pan tego zrobić, ot tak, po prostu.Wszystko wskazywało jednak na to, że mógł.Nastały ciężkie czasy,pracowała w firmie dopiero od roku, a jej zasługi były, oględnie ujmując,mierne.I nim się Robin spostrzegła, opuszczała biuro z płaszczem, kapeluszemi tygodniową pensją w garści.Ku swojej wielkiej uldze zastała Francisa w domu.Od czasu powrotu zrejonu wschodnioangielskich nizin, widywała się z nim regularnie.Powróciłaich wcześniejsza zażyłość oraz zwyczaj bywania na zebraniach NiezależnejPartii Pracy i na spontanicznie organizowanych przyjęciach.Odpędzała od sie-141RS bie myśli, że Francis mógłby stać się dla niej kimś więcej niż tylkoprzyjacielem.Kiedy całował ją tamtej nocy we dworze Długi Prom, obojemieli niezle w czubach.Francis otworzył butelkę piwa. Każdy powinien uczcić pierwszą utratę pracy  podniósł do góryszklankę. Za upadek oraz za ludzką podłość!Zachichotała i od razu poczuła się lepiej. Z czego ja teraz będę żyła, Francisie? Muszę do końca grudnia zapłacićza wynajem pokoju, a mam tylko, niech sprawdzę. zajrzała do torebki .sześć funtów, dwanaście szylingów i dwa pensy. Powinnaś pojechać do Francji.Koszty utrzymania są tam o wieleniższe.Rozległ się zgrzyt klucza w zamku i do sutereny wszedł Joe.Wciążpadało i głowę oblepiały mu ciemne, mokre włosy. Właśnie próbuję przekonać Robin, że powinna się wybrać z nami doFrancji  oświadczył Francis, nalewając trzecią szklankę piwa. Czemuż by nie?  powiedział Joe, otrzepując przemoczoną marynarkę iwieszając ją na oparciu krzesła. Angus ma mieszkanie w Deauville.Vivien dała mi klucze.Chyba niezamierzasz zostać na święta Bożego Narodzenia w Londynie, Robin? Tutaj jestzbyt ponuro.Pomyśl tylko o upiornych indykach, puddingach i brukselkach.Oraz o posępnych grach salonowych. W komórki do wynajęcia. I w Mah jonga. Może Robin wybiera się na święta do domu  zasugerował Joeznacząco. Na łono rodziny.142RS Pomysł wydał się jej zatrważający.Szare, wschodnioangielskie niziny wdeszczu, rodzinne kłótnie i utarte zwyczaje.Nie była nawet w stanie o tymwszystkim myśleć. A więc jedziecie do Francji!  szepnęła.Zawsze pragnęła podróżować. Och! To cudownie!Dwa dni pózniej była na promie i płynęła przez kanał La Manche [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki