[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spróbujcie tylko jej dotknąć, zdawały się mówić.Będziecie wtedy mielido czynienia z nami.- Mądra jak moje psy? - spytał, dotykając delikatnie jej ręki.- Całkowiciesię zgadzam.Twierdzę, że moje psy są bardzo, bardzo mądre.I podobnie mądrajest moja propozycja.- Idz się, dziecko, przebrać - powitała Annie na progu kucharka, paniFarley.- Musisz być okropnie zmęczona.Wszystko już wiem, bo właśnieprzyjechała karetka Zajmę się dzieciakiem, a ty odpocznij trochę.Najważniejsze, że przyszło mi właśnie do głowy, kto mógłby pomóc przyHannah.Annie wzięła więc prysznic i przebrała się, a potem usiadła i zaczęła sięzastanawiać, co robić przez resztę popołudnia.Tom jej nie potrzebował.Albert Hopper, człowiek, którego udało się uratować, miał się już dużolepiej.W szpitalu rozpoczynały się właśnie odwiedziny i pacjenci wyczekiwalina swoich bliskich.Nie czekał na nikogo jedynie Rod Manning, który powitał jąbardzo nieuprzejmie.- Do jasnej cholery, jakim prawem dała pani glinom wyniki moich badań?Pozwę panią do sądu! Niech no tylko stąd wyjdę, to mnie pani popamięta!Potrzebuję też czegoś na ten cholerny ból.Cóż to za baba, nawet leczyć nieumie!- 72 -SR Podała mu mocniejsze środki przeciwbólowe i uciekła od razu z jegopokoju.Zamknęła się w swym gabinecie, aby zająć się zaległą pracą biurową,ale ciągle słyszała głos Toma.Opowiadali sobie z Robbiem dowcipy, Tomwydawał polecenia pielęgniarkom.Nie była więc w stanie się skupić.Szpital jest stanowczo za mały! Zabraław końcu swoją robotę pod pachę i usiadła w szpitalnym ogrodzie.Doczekałazmroku i po długim spacerze wróciła do siebie.Tylko po to, aby znowu usłyszeć głos Toma!Karmił właśnie Hannah.Mała grymasiła i Tom mówił do niej bez końca,dopóki dziewczynka się nie uspokoiła.Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.Nie miała najmniejszej ochoty otwierać.- Idz sobie, Tom.Jest pózno, a ja jestem okropnie zmęczona.Usłyszała swój własny głos i zrobiło jej się głupio.- Czego się boisz? - odrzekł Tom.- Czy nadal masz rozpuszczone włosy?- Nie! - Mówiąc to, chwyciła okulary i wcisnęła je mocno na nos.Musisię bronić, nie wolno jej w niczym mu ustąpić!- Otwórz mi!- Jestem zmęczona!- Muszę z tobą porozmawiać.- O czym?- O pacjentach - odparł z przekonaniem w głosie.- Nie możesz miodmówić rozmowy o pacjentach.- %7ładen inny pretekst nie przyszedł ci do głowy?- Przestań! Chyba trochę przesadzasz.Wiedziała, że przesadza i że jest niemiła, zacisnęła więc wargi i otworzyładrzwi.Tom wszedł energicznym krokiem, nie ukrywając zadowolenia, i niezatrzymując się, powędrował prosto do kuchni.- A gdzież ty idziesz? - Annie nie posiadała się ze zdumienia.- 73 -SR Widać było, że jest na dyżurze, bo miał na sobie fartuch, a na szyistetoskop, jej zaś jak zwykle wystarczyło tylko na niego spojrzeć, by poczućszybsze bicie serca.- Muszę sobie zaparzyć kawę - oznajmił, jakby nie zauważał w ogóle jejniechęci.- Nie masz pojęcia, jak marzę o kawie.- Dlaczego nie zaparzysz jej u siebie?- Moja kuchnia zawalona jest brudnymi garnkami i butelkamiprzygotowanymi do sterylizacji.Chyba sobie nie dam rady bez gosposi.- A tą gosposią mam być ja.Odwrócił się gwałtownie od zlewu.- Przecież prosiłem cię, żebyś została moją żoną - zaprotestował, patrzącjej w oczy.- Nie mówiłem nigdy nic o gosposi.- A cóż to za różnica? - spytała z goryczą.Podszedł, aby ją objąć.- Co ty w ogóle opowiadasz? - zapytał, tuląc ją do siebie.Serce Anniezaczęło bić jak oszalałe.Był tak blisko! Wiedziała jednak, że nie wolno jej terazstracić głowy.- Chcesz powiedzieć, że nie jestem ci potrzebna tylko w kuchni, ale żeprzydam się także w łóżku?Patrzył na nią długo, a widząc na jej twarzy zagubienie i strach, wypuściłją powoli z objęć i wrócił do kuchni.- Zacznijmy wszystko od nowa - odezwał się po chwili.- Co byśpowiedziała na filiżankę kawy?- Nie! Chce mi się spać.Celowo zachowywała się nieuprzejmie, widząc w tym jedyny ratunek.Serce pękało jej z rozpaczy na myśl, że oto Tom ofiarowuje jej coś, o czymmarzyła od dawna, a ona to teraz musi odrzucić.Nagle jednak dotarło do niej, żeTom nie zamierza wcale ziścić jej marzeń.Chciał się z nią ożenić, a ona marzyłazawsze o zdobyciu jego miłości.Małżeństwo bez miłości nie ma najmniejszegosensu!- 74 -SR Aby stłumić rozpacz, zrobiła to, co robiła zawsze w podobnychsytuacjach: postanowiła zająć się pacjentami.- Jak się ma Albert Hopper? - spytała, siadając na taborecie w kuchni.- Kiepsko - odparł i zmarszczył czoło.Nalał sobie kawy do filiżanki iusiadł przy stole.- Płuca są czyste, szok powypadkowy wkrótce minie, ale onokropnie przeżywa to, co się stało, i pewnie prędko z tego nie wyjdzie.Mówiłzawsze, że ujście rzeki, tak zresztą jak całe wybrzeże, zna jak własną kieszeń.Była przed chwilą u mnie jego żona.Powiedziała, że nie chce z nią w ogólerozmawiać, unika nawet jej wzroku.A w dodatku łódz nie była ubezpieczona.- Boże.- To mu na pewno skróci życie - westchnął Tom.- Wszystkim przecieżzawsze przypominał, że nie ma w okolicy bardziej niebezpiecznego miejsca niżujście rzeki, a sam zapomniał o podstawowych zasadach bezpieczeństwa i omalnie stracił życia.Tak sobie myślę - ciągnął - że człowiek zbyt łatwo oswaja się ztym, co ma wokół siebie, że zbyt prędko przestaje widzieć najbliższe otoczenie.Tak było i ze mną.Przyzwyczaiłem się do twojej obecności i nie miałempojęcia, kogo mam przy sobie.- Przestań - szepnęła, a on pił kawę, nie spuszczając z niej oczu.- Czy niepowinieneś zająć się Hannah? - spytała po chwili.- Jest przecież za ścianą, to tak jakby była w drugim pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki