[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tłum gęstniał, zasłaniali go inni ludzie, ale dostrzegła twarz Carla.Patrzył w jej stronę aż do ostatniej chwili, bez ruchu, jak człowiek, zktórego uszło życie.100RS ROZDZIAA DZIEWITYGdy Della wylatywała, w Neapolu świeciło słońce.Londynprzywitał ją słotą.Doskonały komentarz do mojej sytuacji życiowej,pomyślała.Sol czekał na nią na lotnisku uradowany, że przybyła rozwiązać jegoproblemy.- Cieszę się, że wróciłaś, mamo - powiedział na powitanie i uścisnąłją.Gdy dotarli taksówką do jej domu na barce, Sol pochwalił się, żetrochę posprzątał na jej przybycie.- Serio? - wypytywała zaskoczona.- Jackie mi pomogła - przyznał.W domu wszystko lśniło czystością, co upewniło Delię, że większośćprac wykonała jej sekretarka.Sol zachowywał się jak idealny syn, nawetwniósł jej walizki do sypialni, kazał usiąść i poczekać na kawę.- Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć - przyznał, gdy usiedli.- Comam zrobić z tym dzieckiem?- Sądziłam, że raczej chodziło ci o to, żebym to ja się wszystkimzajęła.- Jesteś cudowna! - wykrzyknął i pocałował ją w policzek.- No jasne - przyznała.Następnego ranka obudziła się o świcie i poszła na pokład obejrzećwschód słońca.To był błąd.Przypomniała sobie od razu dzień, w którymspotkała Carla, i to, jak mu opowiadała o wschodzie słońca nad Tamizą.Szybko wróciła do środka.101RS Nikt z rodziny Rinuccich nie pomyślał, że nagły powrót Delii doAnglii to coś dziwnego.Dużo czasu natomiast zabrało im przyzwyczajeniesię, że ona do nich nie wróci.Carlo nie zachęcał nikogo do zadawaniapytań.Rozmawiał na ten temat jedynie z Hope.- To nie zdałoby egzaminu, mamo.Obydwoje zdawaliśmy sobie ztego sprawę.Nasze kariery zupełnie by się nie zgrały.- Wasze kariery? - zapytała retorycznie, nie dowierzając.- Oczywiście.To przecież poważna sprawa.- Powiedz mi lepiej prawdę, synu.Carlo westchnął i przestał udawać.- Poszło o różnicę wieku.Po prostu mnie nie chciała.- Ona nie chciała ciebie? To jakaś bzdura.Carlo nawet się roześmiał.- Nie do wiary, prawda? Czyli istnieje na świecie kobieta, której sięnie podobam.- Chyba tylko ta jedna - odparła Hope.- Musi być stuknięta, a tobiebędzie lepiej bez niej.- Pewnie tak, mamo.- Nie mów do mnie takim tonem - odburknęła.- Jakim tonem?- Potulnym i pokornym.Wiem, co to znaczy.Oznaczało to, że Carlo zamknął się w sobie.Często odwiedzałrodziców, jakby chciał uspokoić ich obawy.Czasami nawet zostawał nanoc, czasem przyprowadzał jakąś przyjaciółkę, ale zawsze odsyłał jąwieczorem taksówką.Wydawało się, że wrócił do swojego dawnego stylu102RS bycia - śmiał się, flirtował, chodził na imprezy.Jednak im bardziej cieszyłsię życiem, tym bardziej rosły obawy Hope.Kiedyś go nawet zapytała:- Czy ona się do ciebie odzywała?- Ani słowem.A o czym niby mielibyśmy rozmawiać?- O tym programie telewizyjnym.- Nic z tego nie będzie.Pierwszą sprawą, którą Della miała do załatwienia, była wizyta wkwiaciarni, gdzie pracowała Gina.Gdy tam dotarła, zobaczyła zmęczonądziewczynę wyglądającą na dziewiętnaście lat.- Czy mogę pani w czymś pomóc? - zapytała Gina i w tymmomencie przymknęła powieki i zachwiała się.Della złapała ją i posadziła na krześle.- Mnie też się to przydarzało - wyznała ze współczuciem.Ginapodniosła wzrok, gdy do kwiaciarni wpadła jej kierowniczka.- Zabiorę ją do domu - oświadczyła Della stanowczo.-Jestem jejciotką.Gina mieszkała w wynajętym pokoju kilka przecznic dalej.Pozwoliła, by Della zawiozła ją taksówką do domu.Pokój Giny był skromny i prosty, ale posprzątany i zadbany.Dellakazała Ginie położyć się na sofie, zaparzyła imbryk herbaty i usiadła obokdziewczyny.- Jestem matką Sola.Przyszłam zobaczyć, jak się czujesz.- Czy to on panią przysłał? - spytała Gina żarliwie, co wzbudziłosympatię Delii.- Nie.I na twoim miejscu nie oczekiwałabym zbyt wiele od Sola.103RS - Wiem.On nie chce tego dziecka.- A ty?- Ja chcę je urodzić - odpowiedziała zdecydowanie Gina.- Bezwzględu na to, co ludzie mają do powiedzenia.Della nie spodziewała się, że polubi tę dziewczynę, ale już poczułasię z nią związana.- To bardzo dobrze.- Mówi pani szczerze? Nie przyszła pani, by mi powiedzieć, że.?Sol nie chce dziecka.- Sol nie ma tu nic do powiedzenia.Jest bardzo niedojrzały.- Tak, i szybko się nudzi - przyznała Gina.- Wiem, że ma już mniedość.- Niektórzy mężczyzni tacy właśnie są.Ale nie wszyscy.Są naświecie mężczyzni, na których można polegać, którzy zostaną z tobą nazawsze.- Nic pani nie jest? - zapytała nagle Gina.- Nie, absolutnie nie.Czemu pytasz?- Pani głos tak nagle przycichł i tak dziwnie patrzyła pani w pustąprzestrzeń przed sobą.- Naprawdę? Nawet sobie z tego nie zdawałam sprawy -odparłazdziwiona.- Opowiedz mi trochę o swojej rodzinie.- Moja mama umarła, tata ożenił się ponownie, lecz oni zupełnie sięmną nie przejmują.Matka mojej mamy jeszcze żyje, ale tata kłócił się znią, gdy mama umarła.Mówił nam, że babcia ciągłe wtrącała się w jegosprawy i nie pozwalał nam jej odwiedzać.104RS - Więc będziesz potrzebowała trochę pomocy i dlatego właśnie tutajjestem.Della postanowiła utrzymywać dziewczynę i kazała jej zwolnić się zpracy.Wróciła do domu szczęśliwsza, choć odrobinę zadziwiona swojąpostawą.Jestem apodyktyczna, pomyślała o sobie, patrząc na światła nadrzeką.Robię różne rzeczy dla ludzi, nie pytając ich o zdanie.I nigdy do tejpory nie zdałam sobie z tego sprawy, dodała w myślach.Czas upływał, a prace wykopaliskowe w Pompejach dobiegałykońca.Carlo przesiadywał tam całe dnie, wracał do swojego mieszkaniatylko po to, by się przespać i zmienić ubranie.Pewnego popołudniapodniósł wzrok i zobaczył Ruggiera, który przyglądał mu się w zadumie.- Co się stało? - zapytał Carlo.- Nie poznaję cię.Co ty zrobiłeś ze swoimi włosami?- Obciąłem - odpowiedział Carlo, przesuwając dłonią po głowie.- Ale czemu na tak krótko?- To był wypadek - bronił się Carlo.- Pobrudziłem włosy jakimśsmarem, który nie dawał się zmyć, więc musiałem obciąć włosy.- I chyba sam to robiłeś, bo niezbyt równo ci wyszło.- Spieszyłem się.- To dlatego tak długo nie odwiedzałeś rodziców.Boisz się pokazaćmamie.- Wcale nie.Ale nie chcę jej przestraszyć.Najpierw muszą mi trochęodrosnąć.- Zbieraj swoje rzeczy i chodz ze mną.105RS - Dokąd?- Najpierw do fryzjera, żeby wyrównał ci włosy, potem do twojegomieszkania.Wezmiesz prysznic i ubierzesz się w coś eleganckiego.Potemwyruszamy na miasto.Wyglądasz mi na faceta, który musi się dziś napić.Kilka godzin pózniej, gdy państwo Rinucci szykowali się do snu,Toni nagle zamarł i przekręcił głowę w kierunku drzwi.- Czy ja słyszę śpiewanie?Nasłuchiwał razem z Hope, która zauważyła złośliwie:- To chyba miało być śpiewanie.Chwilę pózniej w drzwiach domu stanęli ich dwaj zataczający sięsynowie.- Dobry wieczór - przywitał się Ruggiero, przeciągając słowa.-Kogo prowadzisz? - dopytywała się Hope.- Dobry Boże!- Tak, to naprawdę Carlo, choć wcale do siebie niepodobny -wyjaśnił Ruggiero [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki