[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle zrozumiał, że Kajsa Stenholm nie żyje.Spojrzał za siebie.Starszy pan nadalstał w drzwiach.Trzymał w ręku pistolet wymierzony w inspektora. - Domyślałem się, że pan wróci - powiedział.- Myślałem, że będzie lepiej, jakumrze.- Proszę odłożyć broń - zażądał Wallander.Stenholm pokręcił głową.Wallandera ogarnął paraliżujący lęk.Potem wszystko rozegrało się błyskawicznie.Stenholm przytknął nagle pistolet doskroni i nacisnął spust.W pokoju huknął strzał, mężczyznę wyrzuciło za próg.Krewtrysnęła na ściany.Wallander bliski omdlenia, słaniając się, wyszedł z pokoju i zszedłna dół po schodach.Wykręcił numer komendy.Odebrała Ebba.- Hansson albo Rydberg - rzucił.- I to szybko.Zgłosił się Rydberg.- Już po wszystkim - rzekł Wallander.- Przyślij wozy do Svarte.Mam tu dwojemartwych ludzi.- Zabiłeś ich? Co się stało? - zapytał Rydberg.- Jesteś ranny? Jak mogłeś, chole-ra, sam tam pojechać?- Nie wiem - odrzekł Wallander.- Pospieszcie się.Jestem cały.Wyszedł i czekał na zewnątrz.Plaża była zasnuta mgłą.Przypomniał sobie słowastarego lekarza.O coraz większej liczbie przestępstw.O wzrastającej przemocy.Wielerazy sam o tym myślał.O tym, że jest policjantem z innej epoki.Mimo że nie przekro-czył czterdziestki.Być może dzisiaj potrzebni są w policji inni ludzie?Czekał we mgle na radiowozy z Ystad.Czuł się rozbity.Po raz kolejny wbrew so-bie uczestniczył w tragedii.Zastanawiał się, jak długo jeszcze wytrzyma.Kiedy wreszcie przybyli i z samochodu wysiadł Rydberg, ujrzał postać Wallanderaodcinającą się czarnym cieniem w mlecznej mgle.- Co tu zaszło? - spytał Rydberg.- Wyjaśniliśmy sprawę mężczyzny, który umarł na tylnym siedzeniu taksówkiStenberga - odparł Wallander.Widział, że Rydberg czeka na dalszy ciąg.- Nic ponadto - dodał.- To jedyne, co zdziałaliśmy. Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku plaży.Po chwili wchłonęła go mgła. ZMIER FOTOGRAFA Każdego roku wczesną wiosną miał powracający sen.Potrafił w nim fruwać.Wszystko zawsze przebiegało w ten sam sposób.Wchodził na górę po słabo oświetlo-nych schodach.Nagle sufit nad jego głową się otwierał i okazywało się, że schodyprowadzą na czubek drzewa.W dole rozciągała się przestrzeń.Podnosił ramiona i za-czynał spadać.Panował nad światem.W tym momencie się budził.Sen urywał się zawsze w tym samym miejscu.Mimoże od wielu lat śnił to samo, nigdy nie przeżył uczucia, że unosi się w powietrzu.Sen się powtarzał.A on za każdym razem czuł się oszukany***Myślał o tym, idąc przez centrum Malmo.Sen powrócił w ubiegłym tygodniu.Ijak zawsze skończył się w chwili, kiedy właśnie miał odfrunąć z czubka drzewa.Terazjuż długo się nie pojawi.Był kwietniowy wieczór 1988 roku.Nie czuło się jeszcze powiewu wiosny.Szedłprzez miasto, żałując, że nie włożył grubszego swetra.Tym bardziej że wciąż odczu-wał skutki upartego przeziębienia.Właśnie minęła ósma.Ulice świeciły pustką.Z da-leka słyszał dzwięk ostro startującego samochodu.Po chwili wszystko ucichło.Wy-bierał zawsze tę samą trasę.Z Lavendelvagen, przy której mieszkał, szedł Tennisga-tan.Skręcał w lewo przy Margaretaparken i kontynuował spacer Skottegatan aż docentrum.Potem znów w lewo, mijał Kristianstadsvagen i już po chwili znajdował sięprzy placu św.Gertrudy, gdzie mieścił się jego zakład fotograficzny Gdyby był mło-dym fotografem, który dopiero zaczyna w Ystad, lokalizacja zakładu nie należałabydo najbardziej korzystnych.Ale jego atelier istniało już od dwudziestu pięciu lat.Miałstałą klientelę, która wiedziała, gdzie go szukać.Robili sobie u niego ślubne zdjęcia.Potem zjawiali się z pierwszym dzieckiem.Albo z okazji innych uroczystości, któreuważali za warte uwiecznienia.Czasami zdarzało mu się robić ślubne zdjęcia dwóchpokoleń tej samej rodziny Kiedy stało się to po raz pierwszy, zrozumiał, że się starze-je [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki