[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Collis zamknął na chwilę oczy i modlił się, żeby nie była odrażająco brzydka.Nie byłpewien, czy jego bolące gałki oczne zniosłyby widok jakiejś maszkary.Zeskoczył z konia i oddał lejce stajennemu.Potem wszedł po schodach i zapukał do pomalowanychna czarno drzwi.Czekając, objął wzrokiem całą ulicę, aż po Stuyvesant Square, przyglądając siępowozom i dorożkom, turkoczącym w szpalerach drzew.Było to ciepłe, parne popołudnie ipowietrze przesycone było fetorem z fermentującego końskiego łajna.Po jakimś czasie drzwiotworzył ponury kamerdyner z włosami lśniącymi pod grubą warstwą brylantyny.Wprowadził Collisa do pustego, rozbrzmiewającego echem korytarza, a potem do malutkiejpoczekalni, która pachniała stęchłym suszonym zielem i korzonkami.Poproszono go, aby poczekał, więc usiadł, uderzając biczem jezdzieckim o wypolerowane cholewkii przyglądając się wypchanym ptakom i pękatym wazom z suszonymi kwiatami.Popołudniowe słońce przeciskało się przez zwoje koronkowych firanek i Collis aż ziewnął, wsłodkim powietrzu.Przyjęcie u Eliego zakończyło się, jak zwykle, wielką pijatyką  hulaj dusza,piekła nie ma.Eli przechadzał się po stołach, udając pelikana, a zagraniczny kompozytor, który byłjego gościem, spił się na umór, padł na sofę i tam też zasnął.Collis zaczął już nawet żałować, żezamiast jazdy konnej nie zaproponował Delfinie jakiejś mniej wyczerpującej rozrywki.Gra wwarcaby, na przykład, zdawała mu się w tej chwili bardziej stosownym sposobem spędzania czasu wtakie upalne popołudnie.Ale po chwili Collis usłyszał szelest sukien i w drzwiach ukazała się malutka Winifreda Spooner,cała we fioletach, atłasach i pąsach, a za nią Delfina i całkiem do rzeczy wyglądająca brunetkaubrana na szaro.Collis wstał i ujął dłonie Mrs Spooner w swoje ręce.Ale całując pierścienie Winifredy,obserwowałDelfinę.Wyglądała  jeżeli to w ogóle było możliwe  jeszcze ładniej niż w czwartek; o wieleładniej w rzeczywistości niż w jego najśmielszych, najskrytszych marzeniach.Miała na sobie czarnykapelusz przybrany piórami i kurteczkę jezdziecką z czarnymi, jedwabnymi frędzelkami.Ale surowość jej stroju uwypuklała jeszcze tylko jej urodę  delikatną, promieniejącą cerę i wielkieoczy.Zdawała się Collisowi zjawiskiem absolutnie doskonałym, kobietą, o której musiał marzyć każdy mężczyzna. Zna pan już Delfinę, oczywiście  rzekła Winifreda.Collis skłonił się i ucałował dłoń Delfiny w czarnej rękawiczce. A to  rzekła Winifreda  jest cioteczna siostra Delfiny, Miss Alicja Stride.Alicja Stride skinęła lekko głową.Nos miała nieco zbyt wydatny w stosunku do całej twarzy, ale jejoczy miały wyraz inteligencji i dobroci, których Collis szukał u przyjaciół.Bez wątpienia pewnegodnia będzie wymarzonym materiałem na idealną żonę dla jakiegoś mężczyzny, a tymczasem, przyodrobinie szczęścia, powinna okazać się dyskretną i usłużną przyzwoitką. Jestem zaszczycony, że mogę panią poznać, Miss Stride  rzekł Collis. Czy jest panispowinowacona z tymi Stride ami, którzy mają takie chody w Kongresie? Senator William Stride jest moim ojcem  odparła, nie bez dumy, Alicja.Collis zwrócił się do niej rozbawiony. Wobec tego będziemy się mieli o co sprzeczać. Czy przyprowadził pan ze sobą Nadzieję, Mr Edmonds?  zapytała Delfina. Tę klacz, którąobiecał mi pan pożyczyć? Czeka na panią tuż przed domem  rzekł Collis. Na swój sposób wygląda równie strojnie jakpani.I ma podobnie słodkie, łagodne usposobienie.Potem zwrócił się do Winifredy i dodał:  Na ogół, kiedy spotykam śliczną i czarującą dziewczynę wtowarzystwie jej rodziców, zachodzę w głowę, skąd się u niej biorą taki wygląd i takie maniery.Ale wystarczyło mi tylko raz spojrzeć na panią, Mrs Spooner, aby wiedzieć natychmiast po kimodziedziczyła je Delfina.Winifreda oblała się rumieńcem, zaśmiała dzwięcznie i beztrosko, niczym nastolatka, a potemzwróciła się do Collisa:  Czy ma pan ochotę na kieliszek sherry przed tą przejażdżką? Nie, nie  rzekła Delfina. Chodzmy już. A co pan na to, Mr Edmonds?  zapytała raz jeszcze Winifreda.Collis pokręcił grzecznie głową.Ale nawet to lekkie poruszenie wystarczyło, żeby łupanie w głowiewróciło, i to ze zdwojoną siłą. Nie jestem koneserem win, Mrs Spooner  wyjaśnił z galanterią.Winifreda odprowadziła ich do drzwi z całą pompą, a czarny chłopak stajenny podprowadził już konie i umieścił drewniane schodki dla pań, tak, aby mogły swobodnie dosiąść swych rumaków.Collis, pstrykając swoją klacz Nadzieję w nos, przytrzymywał ją lekko za uzdę, podczas kiedyDelfina sadowiła się w siodle, z nóżkami wdzięcznie skrzyżowanymi pod czarnymi frędzlamispódniczki, która zakrywała jej drobne kostki, kusząco obute w trzewiki do konnej jazdy z czarnejskórki. Miss Spooner! Wygląda pani jak z obrazka!  rzekł Collis [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki