[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Docierało do nas jedynie skrzypienie chorągiewki na dachu oraz nierówne podmuchy nocnego wiatru.Odczasu do czasu stary dom trzeszczał przeciągle, jakby poruszając się w swym nie kooczącym się śnie,pełnym wspomnieo o wszystkich tych ludziach, dziś już nieżywych, którzy przechodzili jego korytarzami. Więc tak  powiedziałem. W środku jest dzban.Może lepiej będzie, jeśli wyważymy te drzwi isprawdzimy, co się tam dzieje.Uniosłem kilof i zacząłem zeskrobywad wosk jego ostrym koocem.Wyliczyłem sobie, że cztery lub piędsilnych uderzeo w płyciny drzwi powinno utorowad nam drogę, i to bez konieczności zrywania biegnącejśrodkiem sztaby oraz niszczenia unikalnych pieczęci.Ująłem mocno kilof w obie dłonie i odchyliłem do tyłu, szykując się do pierwszego ciosu.Nagleuświadomiłem sobie, że tuż obok mnie znajduje się ktoś jeszcze.Nie profesor Qualt ani Anna.Właśnie ktośjeszcze.Z nerwowym jękiem opuściłem kilof i spojrzałem za siebie.Za moimi plecami, w poruszającym sięleniwie księżycowym blasku, ubrana w długą, bawełnianą togę rdzawej barwy, stała panna Johnson.Miałabladą, nieruchomą twarz i wyciągała rękę, jakby chciała mnie komuś wskazad lub przywoład do siebie. Panno Johnson?  warknąłem ze złością i zarazem ze strachem. Panno Johnson, co się tutajdzieje?W milczeniu postąpiła krok do przodu, tak że księżycowe światło ześlizgnęło się z jej twarzy, oświetlającjedynie okulary, które zaczęły błyszczed w mroku niczym para monet. Panie Erskine  usłyszałem jej szept. Nie wolno panu dotykad tych drzwi. Panno Johnson  odparłem. Nadszedł czas, żeby ktoś to zrobił.Czy wie pani, że pani Greaves nieżyje?Nastąpiła dłuższa pauza, po której powiedziała: Domyślałam się tego.Bardzo mi przykro. Domyślała się pani?  włączył się do rozmowy profesor Qualt. Oczywiście  przytaknęła panna Johnson, kierując głowę w jego stronę. Miała do czynienia zrzeczami, których nie pojmowała, więc musiało się to tak skooczyd. Zamilkła na chwilę, po czym dodała: Pragnę was zapewnid, że nie mam nic wspólnego z jej śmiercią.Po prostu domyśliłam się, to wszystko.Nie wiedziałam, co on zamierza zrobid. On?  zapytałem. Co za  on ?Panna Johnson spuściła głowę, dwie błyszczące monety pogrążyły się w mroku.  Myślę, że lepiej będzie porozmawiad o tym na dole  zaproponowała. Dzban bardzo się niepokoi,gdy ktoś znajduje się tak blisko niego jak my teraz.Wiecie paostwo, on zdaje sobie sprawę ze wszystkiego,co się tutaj dzieje.Ponadto jest nieobliczalny.Nigdy nie można dokładnie przewidzied, jakie będzie jegonastępne posunięcie. Jeśli pani chce, będziemy rozmawiad na dole  powiedział profesor Qualt. Uważam jednak, żepan Erskine zasługuje na wyjaśnienia.Nie co dzieo traci się dziadków i zdobywa przyjaciół, prawda? Tak.Myślę, że tak  wyszeptała panna Johnson.Zawróciła na pięcie i ruszyła korytarzem, przykażdym kroku szeleszcząc ciągnącą się po sosnowej podłodze rdzawą togą.Gdy znalezliśmy się w salonie,zabrała się do zapalania lamp naftowych i wkrótce zasiedliśmy twarzą w twarz w żółtym, migotliwymświetle siedmiu czy ośmiu kopcących naftówek. Nie ma prądu?  zapytałem.Panna Johnson skinęła głową. Jest, ale ja go nie lubię.Pan Max zawsze powtarzał, że energia elektryczna należy do diabła, a jamartwiłam się, gdyż nie chciałam mimowolnie dostarczad mu mocy. Czyli że osoba, o której pani mówi, ta sama, z którą przypuszczalnie kontaktował się Max Greaves,jest w pani przekonaniu diabłem?Panna Johnson spuściła głowę. Wiem, że zabrzmi to śmiesznie, ale wierzę, iż właśnie tak jest.Następne pytanie zadał profesor Qualt. Czy pani, podobnie jak Max Greaves, wierzy, iż dzban jest siedliskiem ducha?Panna Johnson z uwagą przypatrywała się swym dłoniom, próbując jednocześnie oderwad nadłamanykawałek paznokcia. Powiem nawet więcej, proszę pana  szepnęła. Wiem, co kryje wnętrze tego dzbana.Wiem też,co muszę zrobid i wolałabym, jeśli nie macie nic przeciwko temu, zrobid to sama. Co chce pani zrobid sama?  zaniepokoiła się Anna. Panno Johnson, musi pani zrozumied, że mywiemy o dżinnie i jesteśmy tu, aby pani pomóc.Panna Johnson obdarzyła nas krzywym uśmiechem. Wiem, że wy wiecie.Inaczej nie przyszlibyście tutaj z kilofem i nie próbowali włamania.Obserwowałam was od chwili waszego przyjazdu. Dlaczego, u diabła, nie wpuściła nas pani w takim razie do środka?  rzuciłem ze złością. Przezpanią rozwaliłem pierwszorzędne drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki