[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tacy ludzie jak ty i mój ojciec, którzynie chodzą do kościoła, nigdy nie będą spo-kojni.A wez mnie % ja wierzę i jestemspokojna.Tak samo Bubber i mój Highboy,i Willie.I zdaje mi się, jak patrzę na tegopana Singera, co tu mieszka, że i on ma137_obie spokój.Poczułam to, ledwo go zoba-/łam. Myśl sobie po swojemu powiedziała.Mick. Jesteś na pewno o wiele bardziejpomylona, niż ten twój ojciec. " Ale ty nigdy nie kochałaś Boga aninikogo.Jesteś twarda i nieustępliwa jakwołowa skóra.Ale ja cię znam.Dziś po po-łudniu będziesz się wałęsać po domu, staleniezadowolona.Będziesz się włóczyć, jakbyśszukała, czego nie zgubiłaś.Będziesz sięsztucznie podniecać.Serce będzie ci biło takmocno, jakby cię miało zabić, bo nie ma w to-bie miłości i spokoju.Aż kiedyś tak się roz-hulasz, że cię to wykończy.I nic ci już wtedynie pomoże. Powiedz, Portia? pytał Bubber.Co On je?Mick roześmiała się i wyszła z kuchni.Istotnie błąkała się koło domu w- ciągupopołudnia nie mogąc znalezć sobie miejsca.Już od kilku dni tak było.Po pierwsze, drę-czyła ją nadal myśl o skrzypcach.Nie po-trafiłaby nigdy zrobić ich tak, by wyglądałyjak prawdziwe.Po tych wszystkich tygo-dniach, w czasie których planowała to sobie,sama myśl o skrzypcach wywoływała mdłoś-ci.Jak mogła być tak pewna, że jej się uda?Taka głupia? Może, gdy ludzie marzą o czymśtak bardzo, to marzenie każe im wierzyć wewszystko, co mogłoby je spełnić?Mick nie chciała wracać do pokojów,gdzie przebywała rodzina.I nie miała ochoty138rozmawiać z żadnym z lokatorów.Pozosta-wała tylko ulica, a tam słońce grzało zbytsilnie.Chodziła bez celu z góry na dół poklatce schodowej, odgarniając dłonią zwich-rzone włosy. % Do licha! powiedziała nagle głoś-no. Drugą rzeczą po prawdziwym forte-pianie, którą najbardziej chciałabym mieć, tojakiś kąt dla siebie.Ta Portia to trochę zwariowana Murzynka,ale nie najgorsza.Nigdy nie skrzywdziłabyBubbera czy Ralpha, jak to robią inne Mu-rzynki.Ale powiedziała o niej, że ona nigdynikogo nie kochała.Mick zatrzymała sięi stała bez ruchu, pocierając pięścią czubekgłowy.Co pomyślałaby Portia, gdyby wie-działa prawdę? Co by pomyślała?Mick zachowywała dla siebie swoje taje-mnice.To jedno było pewne.Weszła wolno po schodach.Minęła pierw-szy 'podest i szła dalej na piętro.Kilkorodrzwi było otwartych dla przewiewu, z miesz-kań dobiegały różne odgłosy.Mick zatrzy-mała się na ostatnim zakręcie schodówi usiadła.Jeśli panna Brown otworzy radio,mogłaby posłuchać muzyki.Może będziejakaś dobra audycja.Oparła głowę na kolanach i zawiązała sznu-rowadła tenisówek.Co powiedziałaby Portia,gdyby wiedziała, że ona kochała stale kogoinnego? A za każdym razem było tak, jakbycoś ją rozsadzało.139Ale nigdy nie mówiła o tym nikomu i niktnie wiedział.Mick siedziała czas dłuższy na schodach.Panna Brown nie otworzyła radia i słychaćbyło tylko hałasy dochodzące z mieszkań.Uderzając pięściami o biodra rozmyślała dłu-go.Miała uczucie, jakby twarz jej rozpadłasię w kawałki, a ona nie mogła złożyć jejz powrotem.Było to uczucie o wiele gorszeniż głód przed obiadem, ale tak się czuła. Chcę.chcę.chcę." to była jej jedynamyśl, ale nie wiedziała, czego chce naprawdę.Po jakiejś godzinie na podeście nad niąrozległ się zgrzyt obracanej klamki.Mickspojrzała szybko w górę.Był to pan Singer.Stał chwilę w sieni, twarz jego była spokoj-na i smutna.Potem poszedł do łazienki.Jegogość się nie pokazał.Z miejsca, gdzie sie-działa, mogła dojrzeć część pokoju; gość spałna łóżku przykryty prześcieradłem.Czekała,aż pan Singer wyjdzie z łazienki.Policzki jąpaliły, dotknęła ich rękoma.Może to praw-da, że przychodziła czasem na te schody, byzobaczyć pana Singera, słuchając jednocze-śnie radia panny Brown, grającego o piętroniżej.Zadawała sobie pytanie, czy słyszałon w myśli jakąś muzykę, której nie mógłuchwycić uchem.Nikt tego nie wiedział.I co by mówił, gdyby mógł mówić.Tego teżnikt nie wiedział.Mick czekała, a po chwili Singer znówwyszedł do sieni.Miała nadzieję, że spojrzyw dół i uśmiechnie się do niej, ale dopierokiedy doszedł do drzwi swego pokoju, po-patrzył na nią i skinął jej głową.Mickuśmiechnęła się szeroko drżącymi wargami.Singer wszedł do pokoju i zamknął drzwi.Mógłby przecież zaprosić ją do siebie.Mickzapragnęła nagle wejść do jego pokoju.Kie-dyś pózniej, jak będzie sam, pójdzie i od-wiedzi go.Naprawdę to zrobi.Gorące popołudnie mijało wolno, a Micksiedziała ciągle sama na schodach.Po głowiesnuła jej się znów muzyka Motsarta.Zabaw-ne, ale pan Singer przypomniał jej tę melodię.Zapragnęła jakiegoś miejsca, gdzie mogłabyją sobie głośno zanucić.Niektóre melodiewydawały się zbyt osobiste, by śpiewać jew zatłoczonym, pełnym ludzi, domu.Za-bawne też, jak samotnym może czuć się czło-wiek w takim domu.Mick próbowała sobieprzypomnieć jakiś miły, zaciszny kącik,gdzie mogłaby pójść, być sama i zająć sięswoją muzyką.Ale choć myślała nad tymdługo, wiedziała od początku, że takiegomiejsca nie ma.141ROZDZIAA CZWARTYózno po południu Jake Blount obudziłsię z uczuciem, że jest wyspany.Po-kój, w którym leżał, był mały i schlud-ny; umeblowanie stanowiły stół, biurko,łóżko i parę krzeseł.Wentylator elektrycz-ny na biurku obracał się wolno raz ku jednejścianie, raz ku drugiej, a gdy wznieconyprzezeń chłodny powiew musnął twarz Ja-ke^, zamarzył on o zimnej wodzie.Przystole pod oknem siedział mężczyzna wpatru-jąc się w rozłożoną przed nim szachownicę.Pokój w świetle dziennym wydawał sięJake'owi obcy, lecz rozpoznał od razu twarzmężczyzny, tak jakby znał go od dawna.Wiele wspomnień mieszało się w myślachJake'a.Leżał bez ruchu, z otwartymi oczamii odwróconymi do góry dłońmi.Jego dużeręce odcinały się ciemną plamą na tle bia-łego prześcieradła.Kiedy podniósł je dotwarzy, spostrzegł, że są podrapane i po-tłuczone, a żyły miał tak nabrzmiałe, jakbyściskał coś mocno przez długi czas.Wyglą^dał znużony i zaniedbany.Ciemne włosyopadały mu na czoło, a wąsy leżały nierów-no.Nawet brwi, przypominające skrzydłaptaka, były nastroszone i zmierzwione.Gdytak leżał, wargi jego poruszyły się parę razy,ą wąsy drgały nerwowo.Po chwili usiadł i walnął się wielką pięściąw głowę, by się całkowicie rozbudzić.Kiedysię poruszył, mężczyzna grający sam ze sobąw szachy podniósł szybko wzrok i uśmiech-nął się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Wilson Gayle Intryga i milosc 15 Zbuntowane serce
- Psychologia Społeczna Serce i Umysł Elliot Aron son
- Psychologia Społeczna Serce i Umysł Elliot Aron son
- Moore Margaret Wojownik 08 Serce i honor
- Elliot Aronson Psychologia Społeczna Serce i Umysł
- Aronson Elliot Psychologia Społeczna. Serce i Umysł (2)
- Puzyńska Katarzyna Motylek
- psychologia%2Bkliniczna%25281%2529
- Enneagram Helen Parmer
- Choroby zakaÂźne zwierząt domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanisława Winiarczyka i Zbigniewa Grądzkiego
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sylkahaha.htw.pl