[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy wychodziłem ze świetlicy, był już urżnięty jakMarlys nie mogła znieść wyrazu bólu w oczach brata.Wieprosię!działa, że łatwiej go zranić, niż sądził świat, któremu demon- Nie gorzej od ciebie.strował zawsze maskę dumnej obojętności.Wygięła kąciki ustGareth celowo przemilczał zaczepkę.w wymuszonym uśmieszku.178179WYGRANATERESA MEDEIROSLindsey Fordyce zaklął pod nosem, gdy po raz trzeci zsunął- Prosiła, bym ci przekazała wiadomość. Spróbuj mu tosię z grzbietu wałacha.Poczuł bolesne pulsowanie w okulałejjakoś osłodzić" - tak to ujęła i roześmiała się tym swoimnodze.Leżał w ściętym mrozem pyle gościńca niczym rozkosznyperlistym chichotem."Wyjaśnij, że i tak nigdy do niego nieniemowlak, opatulony od stóp po czubek głowy w wełnianenależałam".Cóż, spełniam jej prośbę.opończe i szale.Ale złudzenie prysło w chwili, gdy otworzyłJedynym odgłosem w martwej ciszy komnaty był chrapliwyusta i wypuścił na świat nowy strumień obelg i złorzeczeń.oddech Garetha.Marlys patrzyła z mieszaniną ulgi i żalu, jakSynowie podskoczyli na ratunek, poderwali go na nogi i otrzepaliznękana twarz tężeje w wyrazie zimnej furii.Zacisnął dłoniez kurzu łapami jak bochny, lecz dziwnie czułymi, jakby krzątaliw pięści.się przy dziecku.Dwóch młodzieńców zawiązało od nowa- Kiedy dostanę Rowenę w ręce, postaram się wyjaśnić jejrozluzniony szal wokół zaróżowionego nosa i załzawionychwszelkie wątpliwości co do tego, do kogo należy!oczu.Palcami jak szpony szarpnął tkaninę i zawołał:Marlys oparła głowę na splecionych dłoniach.- Na Boga, czemu mnie po prostu nie rzucicie na ziemię- Mogłeś o tym pomyśleć, zanim od ciebie uciekła! Ciemnookii nie zadusicie? Tak bardzo się spieszycie do swojego dziebękart w łonie doskonale wyostrzyłby jej pamięć! - Obserwowaładzictwa?brata spod przymrużonych rzęs, oczekując wybuchu, obelg,Chłopcy przez chwilę spoglądali po sobie tępym spojrzeniem,może nawet ciosu.Zamiast tego ujrzała w brunatnych oczachpo czym wyszczerzyli zęby w radosnym uśmiechu.Zrezygbłysk wyrachowania, który napełnił ją obawą.Przetoczyła sięnowany Fordyce potrząsnął głową.na bok i udała, że ziewa.- Ja was sztorcuję, a wy szczerzycie zęby.Co zrobicie, kiedy- Powiedz, proszę, Dunnli, żeby nie ważyła się budzić mniewas wychłostam: wybuchniecie śmiechem? - Pogroził kułakiemprzed zmierzchem, bo obedrę ją ze skóry!gromadce olbrzymów, którzy stali wokół niego uśmiechając się- Aaach.mocny sen niewiniątka.Niezakłócony wyrzutamidobrodusznie i szurając niepewnie nogami.Rozmyślił się jednaksumienia, mam nadzieję!i zadowolił kopniakiem wymierzonym wałachowi.Zwierzę- Już dawno ci mówiłam, że jestem pozbawiona sumienia.przewróciło oczami, ale nawet nie drgnęło: - Nie mam pojęcia,- Przynajmniej raz muszę się z tobą zgodzić - przyznał.skąd ta pannica wygrzebała podobną stworę! Nie byłaby nawetCicho zamknął za sobą drzwi.Marlys wyskoczyła z łożastosowną padliną dla sępów, bo bardziej przypomina ścierwoi upadła na kolana przed oknem.Po chwili ujrzała brata naniż konia.Ale sama dziewucha miała w sobie więcej mężczyznydziedzińcu.Prowadził za uzdę osiodłanego Folia.Nagle wskoczyłniż kobiety, mówię wam! Wcale bym się nie zdziwił, gdyby podna grzbiet rumaka i zniknął za wrotami.Na moście zadudniłytymi kłakami ukrywał się sumiasty wąs.Nawet jako szczenięgalopujące kopyta.Marlys mruknęła pod nosem:była utrapieniem, zawsze deptała po piętach temu uprzykrzonemu,- Miłej przejażdżki, braciszku.długiej i daremnej! Ależ sięaroganckiemu bratu.Ty tam, William.nie, Phillip.? Nieważne,spieszy: jak gdyby ścigał go sam diabeł! - Klęczała jak przyjak się zwiesz, chodz no tutaj i podsadz mnie na konia.modlitwie, aż ścierpły jej kolana.Cały czas ocierała dłonią łzy,Przygarbiony młodzieniec pochylił się i stanął na czworakach,zanim zdążyły spłynąć po policzkach i rozprysnąć się na kamiea Fordyce wdrapał mu się na plecy i beztrosko wbił obcasyniach posadzki.jezdzieckich butów w synowskie żebra.Z potężnym westchnieniem ulgi opadł na konia.Zaokrąglone pośladki pasowały jak181180TERESA MEDEIROSWYGRANAulał do łękowatego grzbietu wierzchowca.Czterech innychczenie.jeśli on też zdecyduje się wrócić do Caerleon, będziemłodzieńców pomagało jezdzcowi usadowić się wygodniej,mógł zasiąść wraz z Garethem przed kominkiem i wychylićpodczas gdy syn służący za podnóżek leżał na ziemi z trudempucharek przedniego piwa, wznosząc toast za kobiecy upór! Nałapiąc dech.wargach barona pojawił się przekorny uśmieszek.Nie pierwszyWstęga gościńca wiła się przez obszary puszczy porośnięteraz siedziałby tak z kompanem i roztrząsał tajniki niewieściejwysokimi drzewami.Konary otulone szarością zimy, choć odartenatury
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Sw.Teresa od Dzieciatka Jezus Dzieje duszy
- Hejnicka Bezwińska Teresa Pedagogika ogólna
- Kat Martin Garrick 03 Diabelska wygrana
- Medeiros Teresa Bracia Kane 01 Po północy
- Pamiętnik Medeiros Teresa
- Medeiros Teresa Propozycja
- Kendrick Sharon Znalazłam swoje miejsce
- Keri Arthur Zew Nocy II Całując Grzech (2)
- John Jackson Miller bledny rycerz John Jackson Miller
- Ciana Stone Untamed (epub)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anieski.keep.pl